Artykuły

Mój najpiękniejszy Wielki Czwartek

"Szaweł" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Recenzja Leszka Pułki.

"Szaweł" kapitalnie wpisał się w tradycję tych widowisk teatru Jacka Głomba, w których słychać bicie serc postaci, a magia sceny dzieje się na wyciągnięcie ręki

Jest Wielki Czwartek. Zbieramy się na zrujnowanym dziedzińcu starego magazynu przy ulicy Jordana. Ludziska stają w koło. Mimo wiosny wiatr studzi krew. W dłoniach krążą plastikowe kubeczki z winem. Płonie ognisko. Klimat pikniku. Spod żelaznych schodów wychodzą owinięci szmatami muzykanci. Na saksofonie, bębenku i akordeonie intonują charakterystyczną, żydowską melodię. Niewielka grupa śpiewa "O Bogu mówi każdy okruch świata, hymny mu śpiewa rozgwieżdżone niebo". Fakt. Zapalają się pierwsze gwiazdy.

Obrazek jak z tv. Zza płotu wybiega Szaweł (Przemek Bluszcz). Szczuje psem chrześcijan okutanych w marne płaszcze. Pochodnie. Krzyki. Przerażenie. Rzymianie rozganiają agresywnych Żydów. W powietrzu świszczą kamienie. Żołnierze Piłata wycofują się. Tumult cichnie.

Droga do Damaszku

Scena trzecia. Stromymi schodami, wzdłuż murów, pod którymi widać poniemieckie napisy, idziemy do Damaszku. Za Szawłem. W zbitym tłumie wspinamy się betonową ścieżką okutych stalą stopni. Sprzedawcy gazet we współczesnych ciuchach krzyczą: "Morderca chrześcijan, Szaweł zbiegł z miasta!". Siadamy na twardych ławach obłaskawionych kocami. Przed nam długa hala magazynu. Wielkie fabryczne w stalowych ramach. Na podłodze stosy kartonów. Gruby dywan starych gazet. Coś jak melina zbieraczy makulatury. W kątach złom. Stare meble. Barnaba (Paweł Wolak), Rebeka (Anita Poddębniak), Samuel (Tomasz Sobczak) i Ruben (Lech Wołczyk) uszczelniają kartonami ściany obite wełną mineralną. Opowiadają o Szawle, który ich wkurza. Chodzi i głosi ewangelię.

Szaweł czyli Paweł

Scena pulsuje od światła. Każdą z nich oplata ta sama tęskna melodia: bębenek, saksofon, harmonia. Chrześcijan prześladuje rzymska policja. Rewizje. Legitymowanie. Bicie. Ofiary przypominają bezdomnych z naszych ulic. Policjanci zawodowych ochroniarzy. Obserwujemy dwie historie. Rozpaczliwą walkę o przetrwanie ludzi, którzy obcowali z wcielonym Bogiem, ale nie potrafią jak Szymon/Piotr (Bogdan Grzeszczak) rozstać się z realiami dawnego życia. Nawet jeśli Chrystus powiedział im: "Ty jesteś skała!". Szymon, Barnaba - żaden z nich nie pojmuje, co znaczy zawierzyć Bogu? I jest druga historia - Szawła, mordercy chrześcijan. To paradoks. Ale to on stał się Pawłem. Apostołem Boga miłości. Pierwszym, który uczy wiary ludzi, którzy żywego Jezusa spotkać już nie mogli. Jak my.

Urbański i Głomb stawiają w scenografii najprawdziwszego, niemal nieteatralnego świata-śmietnika pytania ważne. Co mają zrobić ci, którzy nie widzieli? Jakiej ofiary wymaga miłość Boga? Czy Szaweł postąpił słusznie, idąc na śmierć za wiarę? Czy słusznie odtrącił miłość Druzylli (Katarzyna Dworak), aby żądzą nie mącić głoszenia miłości Bożej? Wśród tych pytań wydzieranych z gardeł, przerywanych rykiem policji, zabawami pijaczków "w nurka" - pije z flaszy ten, kto wstrzymawszy oddech wytrzyma najdłużej - tylko miłość poraża. O pierwszej mówi Szaweł. Drugą oglądamy przez łzy Druzylli.

Prawda Boga

Bardzo gęsty tekst. "Nie zobaczy piękna, kto miał krew na rękach" - krzyczy Barnaba do Szawła. Czy Bóg może do nas przemawiać ustami zbrodniarza? "Gdybym miłości nie miał, byłbym jak miedź brzęcząca" - odpowiada niemal bezradnie Szaweł. Nawet gdy przemieni wodę w wino, nie uwierzą mu. Prawda Boga i prawda człowieka nie są tożsame. To, że prawda Boga bywa równie bolesna jak ludzka, widać w scenach przemocy. Ale cyniczny policjant Rufus (Janusz Chabior) nie torturuje Szawła, lecz rozbija w furii plastykową rurę o krzesło z więźniem. Efekt równie piorunujący, co wiadra czerwonej farby.

Szaweł ginie. Trzeba dokonać wyboru. Czy zniszczyć listy które pisał do nowych gmin w Grecji, czy ocalić? Listy zapowiadają zagładę kultury Żydów. Gaśnie światło. Zrezygnowana grupka chrześcijan siada. I wtedy Barnaba niespodziewanie dla siebie samego, zaczyna czytać list Szawła o miłości. Zapada ciemność. To list do nas.

Magia tekstu Urbańskiego i reżyserskiej roboty Głomba ma zapach, fakturę - i w przeciwieństwie do "Pasji" Gibsona - nawet uwiera w zadek. Pomysł, aby ukazać pierwszych chrześcijan we współczesnej scenografii okazał się niezwykle skuteczny estetycznie i intelektualnie. Błyskotliwy tekst i świetne role. Dworak, Chabior, Bluszcz, Wolak - kreacje! Mój najpiękniejszy Wielki Czwartek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji