Artykuły

W telewizji pokazali

"Ślub" Poniedziałek, I, 20.30

Czwarty już w reżyserskiej karierze Jerzego Jarockiego "Ślub" Witolda Gombrowicza miał premierę w 1991 w Starym Teatrze w Krakowie. Później widziała go publiczność Warszawy i Paryża. Przedstawienie jednogłośnie uznano za najlepszy polski spektakl sezonu 1990/91, a kreacje Jerzego Radziwiłowicza (Henryk), Jerzego Treli (Ojciec), Krzysztofa Globisza (Pijak) i debiutującego Szymona Kośmidra (Władzio) za najlepsze role. Dzięki telewizji mogliśmy obejrzeć go wczoraj wieczorem w domu.

Pytania o treść moralnego doświadczenia ostatnich pokoleń i właściwy sens egzystencji w czasach, gdy etyka utraciła sankcję metafizyczną są problemami, które organizują inscenizację Jarockiego.

Spektakl tetewizyjny zaczyna się w sposób tyleż znamienny, co wymowny. Kamera posuwa się naprzód zgodnie z rytmem kroków Henryka, zza kadru słychać jego słowa, ale Radziwiłowicza na ekranie nie widać. Władzio rozmawiając z Henrykiem zwraca się wprost do obiektywu. Oko kamery jest bowiem okiem Henryka. Wszystko, co się odtąd wydarzy, sledzić będziemy jego wzrokiem. Wszystko to jest przecież tworem jego swiadomości. Henryk podejmuje bowiem wyprawę w głąb własnej świadomości. Światło dobywa z mroku postaci Ojca i Matki. Powoii przepływają kolejne obrazy "Ślubu". Zdeformowana, widmowa rzeczywistość zmienia kształty, scena przeobraża się w mgnieniu oka, to w jasne wnętrze rodzinnego domu, to w karczmę, czy dwór królewski... Ten świat żyje wyłącznie w wyobraźni Henryka, więc zastyga w bezruchu, kiedy Henryk odwraca od niego uwagę, kiedy wypowiada monolog, pogrąża się w rozmyślaniach. Kamera nie potrafi co prawda uchwycić czysto teatralnych efektów spektaklu, ale zbliżenia pozwalają śledzić fascynujące szczegóły. Trwa bowiem wysiłek świadomosci, która bada wszelkie możliwe konsekwencje własnych przekonań. A więc przede wszystkim konsekwencje światopoglądu, uformowanego dwudziestowiecznym doświadczoniern: - "My sami Boga stwarzamy". Swiatopoglądu, który Iogicznie i nieuchronnie prowadzi Henryka do konstatacji: Jestem najwyższy! Nic wyższego ode mnie nie ma. Ja jestem Bogiem!". A tym samym prowadzi do zbrodni. Do terroru, którym Henryk rządzi w swoim wyobrażonym królestwie, zamkniętym solidną, więzienną kratą. I wreszcie przynosi wyznanie, które Radziwiłowicz kieruje w naszą stronę: "Ja nic, nic, nic nie wiem, nic nie rozumiem. Kto z was twierdzi, że rozumie, ten kłamie! Wy nie nie wiecie. Podobnie jak ja!".

Dopełniło się doświadczenie Henryka i naszę wspólne doświadczenie, wywiedzione z postawy intelektualnej, która określiła klimat XX wieku.

Znakomity spektakl Jarockiego każe spojrzeć wstecz, przemysleć treść i sens tego doświadczenia. Dotarliśmy bowiem do kresu pewnej drogi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji