Artykuły

Arrbal u Jasińskiego

Przyjechał. Malutki, o chabrowych oczach i wiecznie uśmiechniętym wyrazie twarzy. Miły, delikatny - jak dziecko. Ale artysta, intelektualista europejski pierwszej klasy - o ogromnej erudycji, autor opowiadań poetyckich, dramatów, scenariuszy, adaptowanych na scenę i ekran, a także istniejących samoistnie.

Ludzie zbuntowanie nie bywają nigdy wygodni. I Arrabal należał do takich. Syn republikańskiego oficera, prześladowanego i więzionego przez frankistów, który zniknął bez śladu po ucieczce ze szpitala więziennego w Burgos w początkach lat czterdziestych. Fernando nigdy nie dowiedział się co było dalej.

Można sobie wyobrazić, że Arrabal ma coś z natury swego ojca - jest głęboko zbuntowany, w pewnym sensie nihilistyczny, anarchistyczny - w paradoksalnie konstruktywnym znaczeniu, to jest w takim, w jakim buntują się i wyrażają swoją niezgodę na zło, swój nihilizm myśliciele, humaniści, twórcza inteligencja. Wszyscy ci, niepogodzeni z chaosem i przemocą. A zatem i dla niego chaos i przemoc stanowią podstawowy element inspirujący. Czyli wszędzie tam, gdzie się pojawia wraz ze swym uśmiechem - pozornie naiwnego i ufnego dziecka - pomimo porażek i przekleństw, pomimo politycznej swego czasu anatemy, jaka spoczęła na jego ojcu i w ogóle rodzinie Arrabalów, wszędzie pozostaje w głębi ducha zbuntowany i niepogodzony. l niechaj nie zmylą nas żadne pozory w postaci choćby tego dobrodusznego uśmiechu. Na podobny uśmiech stać jedynie tych, którzy odczuwają pewną wyższość nad przemocą i głupotą.

W jego sztuce wiele elementów ulega wymieszaniu: przede wszystkim kultura iberyjska z mitologią grecką, dramatyzm Goyi z dramaturgią Lorki, sofistyka jezuicka z surrealizmem i przeobrażeniami kierunku; teatr awangardy z teatrem absurdu. I dopiero w wyniku tych wszystkich czynników, elementów, współrzędnych - idących w jednym kierunku - niezmiennego ludzkiego dramatu, od czasu jak istnieje ludzkość i historia, po świat supercywilizacji, po odkrycie najnowszych technik narracyjnych w prozie, po nihilizm kontrkultury i śmietnisko mass-mediów, wylania się wreszcie skomplikowany, wielowarstwowy jak sandwicz, a wybuchowy jak pluton, świat literatury Arrabala.

A więc wszystko w jego sztuce zostaje dziś wymieszane, ale nie w chaosie, bałaganie, tylko właśnie w pewnym porządku - jako wypadkowa, rzec można, europejskiej tradycyjnej kultury, począwszy od Greków, a skończywszy na montażowej precyzji, a równocześnie eksplozywności teledysku. Grecka harmonia i tragedia i straszliwy w swej logice, porządkujący i niszczący zarazem system świata Kafki. W tej konstrukcji kosmosu spotykają się w jednym miejscu Tezeusz i Józef K. Czyli spotykają się w niczym innym, jak tylko w labiryncie. W plątaninie losu i historii. W przypadkowości, a równocześnie i nieprzypadkowości dramatu egzystencji, związanej ze zbiorem niezmiennie, od prawieków, powtarzalnych zdarzeń.

Esteban więzień "Labiryntu" jest zarówno Józefem K., jak i Tezeuszem i znowu - chcąc, nie chcąc - obsesyjnie pojawia się, powtarza Franz Kafka ze swoim "lego" losu. Znowu - wzorcowy niejako model człowieka, stającego się ofiarą, niewinnej, zdawałoby się, i przypadkowej, pomyłki.

Polska prapremiera "Labiryntu" Fernando Arrabala odbyła się dziewiętnastego czerwca w krakowskim Teatrze STU, w trzydzieści lat po napisaniu sztuki przez autora. Zaznaczam - chodzi o prapremierę w naszym kraju.

Odbyła się hucznie, z kwiatami, winem, gratulacjami, entuzjazmem z powodu przybycia na nią znakomitego autora. Zupełnie tak, jakby utwór ten powstał obecnie i to specjalnie "na naszą okazję", czyli do pierwszeństwa wystawienia go w Polsce. Ach, ten nasz polonocentryzm, te nasze kompleksy, wynikające z biedy i poczucia małej europejskiej wartości. Czemu sami sobie jesteśmy winni.

A więc wielkie święto teatralne - całe szczęście, jakie szczęście jakże już mało tych kulturalny - kameralnych świąt, podczas których delektuje się sztuką, twórczość. A więc święto ku czci dramaturg Radość. Gratulacje, podniosła, atmosfera, trochę wina, pyszne kanapa specjalność Teatru STU - danie pod nazwą "gorące usta" (pikantne: ryż, mięso, przyprawy, rodzynki, orzeszki, marchewka oraz wiele innych ingrediencji, tajemnica zakładu...) Ożywienie kulturalne - krótkotrwałe, ale choćby takie, choćby rzadkie, choćby od święta. Kiedyś było ich w Krakowie więcej. A teraz, jak mów i pracownica Teatru STU, pani Jolanta Janas, teraz trudniej, o takie okazje, a może nawet nie tyle o okazje, bo te się jednak trafiają, ile o atmosferę zainteresowania wokół nich. Na spotkanie z Arrabalem rozesłano sto pięćdziesiąt zaproszeń do różnych pism. Tymczasem dziennikarzy była garsteczka, dosłownie.

Lubię ludzi patrzących na sztukę w sposób obiektywny, bez oglądania się na ugrupowania i salony. Te podziały nie powinny mieć miejsca w sztuce. Brudzą ją, zaburzają tok pracy artystycznej, niekorzystnie wpływają na kondycję teatru. Ta refleksja nie opuszczała mnie podczas pobytu w Krakowie, gdzie obejrzałam także "Portret" w reżyserii Jarockiego i "Dybuka" w reżyserii Wajdy. Wielki koncert gry Radziwiłowicza i Treli w "Portrecie"; znowu świetny Peszek w "Dybuku" i bardzo uzdolniona Aldona Grochal. Rozmowy o sztuce z Arrabalem, Jasińskim, także - moje, osobne - z Trelą. Rozmowy o kryteriach i ideach.

Ożywienie kulturalne, sztuka, jej istnienie, dążenie ku formom lepszym, wyższym - to zadanie dla teatru. Przyciąganie odbiorców, rozbudzanie zainteresowań.

W teatrze Jasińskiego premiera goni premierę, a "Scenariusz dla trzech aktorów" z udziałem Jana Peszka i braci Grabowskich pobił rekordy frekwencji i entuzjazmu, zaś Peszek, już po tej premierze - a może nareszcie dopiero po niej - stał się postacią aktorską, ogólnopolską, nową osobowością, późno odkrytą, to znaczy - nie od razu. Ale jednak, ale - jakie szczęście. Arrabal po premierze ściska go, obejmuje, mówi: "Nikt tak nie zagrał jeszcze Justina, symbolu nieubłaganego dyktatora, jak pan, segnor Peszek". Serdeczności, pełna wzruszenia atmosfera. Jakże bym chciała, żeby panu Peszkowi nie przewróciło się w głowie. Niechaj pozostanie tylko artystą i nie wpadnie w kabotyńską manierę, jak to się niektórym zdarzało. Bo człowiek jest tylko człowiekiem. Tyle o Peszku.

Wypada przecież powrócić do Arrabala, on to bowiem jest gościem Jasińskiego, personą numer jeden tych trzech teatralnych wieczorów, połączonych dodatkowo z kolejną wersją kabaretu Wiesława Dymnego "Kur zapiał II" i odsłonięciem na frontonie Teatru STU obrazu Zbigniewa Kamieńskiego pt. "Labirynt". Uroczystości ku czci sztuki wysokiej. Niech żyje.

Wracając również do "Labiryntu" Arrabala, znowu nasuwa się skojarzenie z modelową sytuacją powieści i nowel Kafki. Co zrobić. Ten metaforyczny wzorzec losu bohatera typowego, przeciętnego, przypadkowo wepchniętego w tryby wielkiej historii, wielkiego dramatu. Wepchniętego z nagła w labirynt, z którego nie ma wyjścia. Z pozornej przypadkowości kroi się niemal tragedia antyczna. Esteban (Jan Frycz) staje się, nieoczekiwanie dla siebie samego Tezeuszem. Bohaterem mitologicznym, a zarazem symbolem, kwintesencją typowości, przeciętności. Anonimowa ofiara zbiegu zdarzeń. Przypadkowych. Ofiara jedna z wielu, ale właśnie - nie jedyna, tylko tysięczna któraś, a nawet milionowa któraś. Reprezentant społeczeństwa, masowości. Zaplatany w labirynt systemu. Tym razem: totalitarnego.

Ten Tezeusz i ten "K." nie ma do kogo zadzwonić, nie ma kogo przywołać na ratunek. Piękna Micaela (Iwona Bielska) jest przecież jedynie przynętą, pułapką, powabnym aniołem śmierci, jest Thanatos w kobiecej postaci. A równocześnie modliszką. Jest pułapką - zupełnie jak ów labirynt, uważany za ogród, który także jest pułapką i choć, wydaje się, słychać w nim świerszcze, to jednak jest labiryntem bez wyjścia, ukrytą celą śmierci. Z takiego labiryntu nie ma innego wyjścia jak tylko zejście do Hadesu. Właściciel ogrodu śmierci, pułapki labiryntu (Justino - Jan Peszek), jest, oczywiście, Wielkim Dyktatorem, władcą państwa totalitarnego. Reminiscencje są tu wyraźne: sztuka Arrabala, w sposób oczywisty nawiązuje do rzeczywistości frankistowskiej, daje się w niej odczuć doraźność inspiracji.

Na konferencji prasowej Arrabal mówi o tym wprost. - Pisałem tę sztukę w chwili, gdy znajdowałem się w więzieniach faszystowskich. Wtedy to Beckett napisał do moich sędziów: "To, co przeżywa Arrabal, przekracza jego karą". W jakiś czas potem Arthur Miller skomentował: "Arrabal został zwolniony dzięki własnej interwencji". Cała elita intelektualna świata była poruszona jego losem; skutkiem tego były liczne protesty. Jednakże Arrabal podkreśla, że nie chce absolutnie uchodzić za męczennika. Podkreśla jednak upór, z jakim walczył o przywrócenie mu należnych praw obywatelskich, praw człowieka bezpodstawnie oskarżonego, więzionego, przeciwnika wszelkiej przemocy, nie tylko tej, ściśle określonej, jaka miała miejsce w jego ojczyźnie za panowania Franco. - Występowałem zawsze - powiedział swego czasu - i będę występował zawsze przeciwko okrucieństwu wojen, krwawych i bezsensownych rewolucji i przewrotów, niosących straszliwe ofiary. Ale również - świat konsumpcyjny jest bezsensowny i okrutny. Niemal w tym samym stopniu, co wszelkie totalizmy. Jak wszystko, co powoduje destrukcję. Ideałów i wartości. Nie tylko w życiu. Także w sztuce.

Wielokrotnie usiłowano szufladkować mnie i moją twórczość, raz określając to, co robię, jako awangardę, czy teatr absurdu i usadawiając mnie między Beckettem a Ionesco, innym razem - wyłącznie w grupie surrealistów. Ja jednak zupełnie inaczej określiłbym swoje miejsce, to, co robię. Otóż moje miejsce jest przede wszystkim w Hiszpanii; z jej kultury i tradycji czerpię głównie. Pojęcie "awangardy" uważam wyłącznie za termin akademicki. Według mnie istnieje jedynie sztuka lepsza i gorsza. Moim zdaniem - nie ma nawet wspólnoty w obrębie tzw. teatru absurdu. Nie ma jej nawet Między Beckettem a Ionesco. Wspólne jest tylko jedno: zdziwienie, a niekiedy szok, jaki wywoływała początkowo nasza sztuka.

Z miejsca odrzuciliśmy określenie "prowokacja". Nie chcieliśmy nikogo i niczego prowokować. Jeśli nasza twórczość wywołała wstrząs, to pewnie dlatego, że również ciągłym wstrząsom poddawana była (i jest nadal) ludzkość, a nasza działalność pozwalała tylko tym silniej uzmysławiać sobie rodzaj zagrożenia, a właściwie wielu zagrożeń. Cywilizacja, ze wszelkimi konsekwencjami jej gwałtownego rozwoju, burzyła (i burzy nadal) określone tradycyjne wartości, wywołując tym samym labilność i niepokój - jednostek, grup, a często całych społeczeństw.

Dostojewski, Kafka, Proust, Duhamel - głównie oni - to byli duchowi powinowaci i w pewnym sensie nauczyciele Arrabala. Ale - podkreśla autor z naciskiem - korzenie mojego teatru znajdują się w Hiszpanii. W Hiszpanii Inkwizycji, Goyi, generała Franco. Ale także Don Juana i Don Kichota. Twórczość Arrabala jest odbiciem okrucieństwa historii własnego narodu, jak również historii ludzkości. Częstokroć przerasta ją wisielczy humor, groteska i absurd. - Życie to tango - powiada Arrabal z uśmiechem, świadczącym o pewnym tonie wyższości człowieka rozumiejącego określone prawidłowości rządzące historią, jej okrutną częstokroć dialektykę. Po czym dodaje - jakby dalej objaśniając - życie jest tangiem, ponieważ zdarzenia nieraz drobne wywołują, nieoczekiwanie dla człowieka, nader groźne niekiedy konsekwencje.

Sztuka pokazuje często bezmiar okrucieństwa, ale życie - jeśli się spojrzy na nie i pewną filozoficzną wyższością - jest istotnie czymś w rodzaju tanga. Należy się przypatrzeć owemu tańcowi, w którym jest porywistość i zmęczenie. Ale także pewien element agresji dwojga ludzi wzajem siebie.

Z drugiej strony - życie, tak czy inaczej, jest formą, je&t postacią, którą się przetańcza na swój sposób. Podobnie jest s historią. W końcu ludzie tworzą cały ten absurdalny i szaleńczy kosmos.

Padło, oczywiście, pytanie o surrealistyczne korzenie jego sztuki. Arrabal zbył je dowcipnie. Otóż jego sztuka jest tragiczna, to prawda, ale on - jako człowiek, w swej pragmatyce życiowej, nie podchodzi do życia desperacko, tragicznie. Widać to choćby w sposobie jego bycia. Zbiera kwiaty, uściski, sam ściska, zbiera też cudze łzy wzruszenia i szczęścia i oklaski. Natomiast niemal nieustannie a bywa poważne, z pozoru, pytania. Zadawane z pewnością któryś tam raz w jego życiu. Zbywa żartem. - Surrealiści byli dziećmi dadaizmu. Dwie zasady kierunku: moralność nie istnieje, dwa - w sztuce wszystko jest możliwe.

Pada, naturalnie kolejne pytanie "nieuchronne" - o tzw. teatr paniczny. Cóż to znaczy - pytają niektórzy i kto należy do kierunku? - No cóż, odpowiada rozbawiony, połowa to Polacy związani z Krakowem, a więc: Topór, Cieślewicz, Polański. A ponieważ do grupy "teatro panico" należy tylko sześciu europejskich twórców, można zatem powiedzieć, że dokładnie połowę stanowią Polacy, czyli statystycznie biorąc - większość Europy...

W pewnym momencie swojej drogi Fernando Arrabal odszedł od klasycznej, rzecz można, postaci surrealizmu i wraz z Toporem i Jodorowskym stworzył odnogę kierunku, nazwaną "teatrem panicznym". Kierunku, który pokazuje najbardziej ciemne strony osobowości człowieka i jego najbardziej okrutne skłonności, z zamiłowaniem do sadyzmu przede wszystkim.

"Labirynt" sprzed lat trzydziestu jest sztuką niewinną w porównaniu z tym, co Arrabal stworzył w wiele lat później, wyciągając - m. in. w "Cmentarzysku samochodów", czy "Wieży Babel" - największe cywilizacyjne upiory i dramaty. Stąd - określenie "Teatr paniczny" zaczęto traktować dosłownie. A jeśli zastanowić się w imię czego Arrabal taką postać nadał ostatecznie swej twórczości, to odpowiedź domniemana przedstawia się następująco: otóż pisarz nosił w sobie potrzebę wypędzenia demonów, zarówno dręczących własny naród (choćby "Franciszce i katach"), jak i - wychodząc szerzej - globalnie, myśląc o świecie, którego Hiszpania nie jest pępkiem, począł - rzec można - wypędzać demony dręczące ludzkość doby cywilizacji, która przyniosła skutki doniosłe, a zarazem destrukcyjne.

Świat jest tragiczny. Ale jest też piękny. Sama możliwość życia jest najbardziej doniosła. Stąd zapewne w Arrabalu ta pogoda ducha, przynajmniej w taki sposób, zewnętrznie, postrzegana. W każdym razie wtedy, kiedy nań patrzymy. Kiedy jest naszym i Jasińskiego gościem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji