Widmowa kawiarnia
"LA BOHEME", autorski spektakl Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Studio, oparty jest na tekstach Stanisława Wyspiańskiego, głównie "Wesela" i "Wyzwolenia", z których jednak całkowicie wypreparowana została polityka. Powstał nostalgiczny obraz krakowskiej cyganerii przełomu wieków - z czasów, gdy sztuka była niekwestionowanym absolutem.
W hallu na wysokiej galeryjce urządzono kawiarnię. Aktorzy, siedząc przy stolikach, śpiewają walczyka z "Kramu z piosenkami" Schillera - " Szkoda każdej łzy..." Kawiarnia będzie też na widowni, w miejscu usuniętych pierwszych rzędów foteli. Gdy Konrad zejdzie ze sceny, usiądzie przy kawiarnianym stoliku obok Reżysera i Chimery, postaci z "Wesela": miejskiej Zosi, Marysi w krakowskim serdaku, Widma, Poety, krakowskich kawiarnianych bywalców - Prezesa i Dolcia. Dziennikarz zagra na pianinie. Awanturuje się pijany, mitygowany przez Sprzątaczkę i Nos.
Spektakl Grzegorzewskiego, zrodzony z miłości do Wyspiańskiego i tęsknoty za własną artystyczną młodością, jest bardzo typowy dla tego twórcy, także pod względem wizualnym, chociaż scenografia powstała przy współudziale Barbary Hanickiej. W głębi sceny, jak wycięta z dykty, zmieniająca w ruchu perspektywy, ultramarynowa kolumnada - w kolorze najbardziej charakterystycznym dla malarstwa Wyspiańskiego. Wokół wawelskiego grobowca postacie zastygłe w nienaturalnych pozach, jak w żywym obrazie.
Wspaniale upozowana Muza wjeżdża na poruszającym się po szynach wózku. Podobnie Stary Aktor, być może alter ego twórcy spektaklu, gdy mówi: " a my jesteśmy nic".
Jest to bowiem rzecz o artyście czasów największej chwały sztuki, stworzona przez artystę żyjącego w czasach, gdy sztuka jest w pogardzie. Przypominają o tym trzy kobiece postacie wyłaniające się z urn jak w sztuce Becketta "Komedia", granej niegdyś w Teatrze Studio. "La Boheme" to poza wszystkim innym spektakl autoironiczny.
Gdy wpatrzone przed siebie Osoby Dramatu trwają nieruchomo w kawiarni na scenie za ich plecami odbywa się taniec Chochoła w wojskowym szynelu, z kilkoma zaledwie źdźbłami słomy na głowie. Konrad, półleżąc na fortepiano-podobnym meblu, spogląda na świat przez okienko jak z obrazu Wyspiańskiego. Kieruje je na widmową kawiarnię. Kolejno gasną światła.