Artykuły

Na deskach BTD w Koszalinie- A, B i C drugiej premiery

Atrakcją stały się premiery w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Bardzo szybko, bo już przy drugiej, widzom teatru koszalińskiego przestały przeszkadzać nawet jesienne słoty: jest premierą, więc idzie na nią każdy, kto uważa, że w teatralnym świecie wypada lub trzeba uczestniczyć. Oprócz kilkunastu "zaproszeniowych" krzeseł, szczelnie wypełniona widownia sympatyzującą aktorom już od pierwszych kwestii publicznością. Jednym słowem - atmosfera oczekiwania, przejęcia i tego wszystkiego, czego można autorom spektaklu życzyć. Wspomnijmy jeszcze tak niedawne czasy, kiedy organizowano premierową widownię z trudem nader widocznym...

Bo okazuje się, że wcale nie tak trudno teatrowi "dać się polubić". Nie trzeba zbyt niskich ukłonów w stronę niegrzecznego widza, nie trzeba też okrutnie wielkich ambicji. Wystarczyło ciepło i rzetelnie potraktować pierwszą premierę, aby już na następnej zebrać tego plony. Właśnie - "następną" premierą koszalińskiego sezonu był spektakl "Kolędników" Jana Skotnickiego, w reżyserii autora, scenografii Jerzego Juka-Kowarskiego, z muzyką Jerzego Satanowskiego i przy licznej obsadzie aktorów, z których większość widzieliśmy na scenie BTD po raz pierwszy (stąd bardzo przeszkadzał brak programu, nawet niewymyślnej informacji na plakacie).

Co można o koszalińskiej premierze napisać? Przede wszystkim, że widownia przyjęła spektakl wspaniale, że tym razem można mówić o sukcesie. Spektakl długi, obfitujący w charakterystyczne dla śpiewogry sceny i scenki, jak sam tytuł wskazuje, sięgający po temat stary, od wieków w przeróżnych nieteatralnych i teatralnych jasełkach grywany. A więc - motywów można się domyślić: jest raj i Adam z Ewą, to i owo z biblijnych przypowieści, kulminacja w postaci zwiastowania i narodzin Jezusa. Przyśpiewki, przypowiastki nie wyłączając tych swojskich, o góralskim Jezusiku. Kalejdoskop scen i postaci, na nowo spisany - trzeba przyznać, że umiejętnie, z humorem, swojskowiejskim dowcipem, ale i z kulturą, a przede wszystkim - bardzo polski.

Nieodparte jest jednak wrażenie, że istotne tu nie tyle, jak rzecz całą napisano, lecz jak ją na scenie zrobiono. Fakt, że autor i reżyser w jednej osobie nie pierwsze już widowisko tego typu przygotował, wiele tłumaczy, w niczym jednak nie ujmuje zasług, których w scenicznym przedstawieniu dramatu jest wiele: poczynając od interesującym skrótem rozwiązanych scen stworzenia świata, poprzez rajski ogród, aż do epizodu tak drobnego, jak w drugim akcie wprowadzenie do akcji jednym tylko, świetnie pomyślanym gestem, Józefa. A więc - wyjątkowa dyscyplina, jeśli chodzi o wiązanie spektaklu, sceniczną motywację scen, szczegółów i dygresji. Wiele momentów przykuwa uwagę - doskonale rozwiązanych plastycznie, świadomie stylizowanych; troska o kolor, o barwę i nastrój spektaklu nie tak jednak doskonała, aby można mówić o przeintelektualizowanych spekulacjach.

Po prostu bardzo pracowicie i z dużą fantazją zrealizowana koncepcja pozorująca pewną swobodę ludowego kolędowania. Jest natomiast rzeczą bardzo trudną utrzymanie wyjątkowo dynamicznego tempa opowieści. Zdarzają się w spektaklu momenty, gdy to zaczynamy się rozglądać za przeliczeniem upływającego czasu (dla jednych - scenicznego, dla innych - trwania widowiska). Pojawiają się one wtedy, gdy aktorzy nie wytrzymując tempa narzuconego im i widzom przez Jana Skotnickiego, pozwalają sobie na chwilę wytchnienia: nazbyt długa, a może tylko nieporadna scena naradzania się aniołów w raju, archanioł Gabriel (w tylu momentach dający dowód dobrej aktorskiej roboty) z nużącym namaszczeniem przybierający pozę świątobliwego demagoga, niezbyt starannie śpiewana piosenka jednego z pasterzy, zbyt długie pokrzykiwanie całej ich grupy na widowni...

Inna sprawa, że ci sami pasterze raczą widza kilkoma doskonałymi wprost scenami, że ci sami aktorzy ratują spektakl przed niebezpiecznym ,,chybnięciem" w zaimprowizowanej scenie wieczerzy. Wniosek prosty: potrzeba jeszcze kilku spektakli utrzymanych w tym samym ostrym tempie, jeszcze nieco reżyserskich wskazówek, aby poważny akapit niniejszej recenzji nie znalazł racji powtórzenia na przyszłość.

Będzie je za to na pewno miała wysoka nota dla reżyserskiej i aktorskiej roboty. Wymienię tu tylko Jana STAWARZA, Jerzego JANECZKA, Jarosława KUSZEWSKIEGO, Małgorzatę JAKUBIEC, Cezarego SOKOŁOWSKIEGO. Koniecznie też trzeba wspomnieć o poetyckiej, bardzo czystej w kolorze i formie scenografii. W sumie - otrzymaliśmy widowisko atrakcyjne, nie tylko na koszalińską miarę.

Bałtycki Teatr Dramatyczny, Koszalin, druga premiera sezonu - "Kolędnicy" Jana SKOTNICKIEGO w reżyserii autora, asystent reżysera, Jerzy Janeczek, scenografia Jerzy JUK-KOWARSKI, muzyka - Jerzy SATANOWSKI.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji