Artykuły

Emocji na pudy

"Czajka" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Gdyby ktoś oglądając "Czajkę" uparł się policzyć szybko, ile miłosnych konfiguracji zdołał Antoni Czechow uruchomić w gronie liczącym zaledwie 10 osób, miałby z tym spore kłopoty. Sam pisał, iż tej miłości jest tu na pudy, a że swą sztukę uparcie nazywał komedią, spektakl, którego premiera odbyła się w sobotę w Teatrze im. J. Osterwy, idzie tym tropem i jest wręcz rozedrgany emocjami.

Eugeniusz Korin do swej realizacji dopuścił - nie licząc aktorów - tylko jedną osobę, autorkę kostiumów Barbarę Wołosiuk, a ta pięknie się z zadania wywiązała, tworząc stroje stylowe, wysmakowane, a gdy była taka potrzeba przaśne, podkreślające charakterystyczność postaci czy sytuacji. Resztę pochodzący z Rosji reżyser wziął w swe ręce. Przełożył tekst, bo dzięki swym korzeniom wiedział, czego brakowało w innych tłumaczeniach sztuki na polski. Opracował spektakl muzycznie (Rachmaninow w roli głównej). Zaprojektował zdominowaną przez przezroczyste tiule symboliczno-realistyczną scenografię z wodą jeziora na scenie. No i podyrygował całością. Odszedł przy tym - czyniąc tym spore zamieszanie w głowach części przyzwyczajonych do niej widzów - od tradycji stanisławowskiej wystawiania "Czajki", od nastrojowości, spowolnienia, zamglenia (dekoracje to jedyny ukłon w tę stronę), które kojarzą się nam z rosyjską duszą.

Reżyser uruchomił niechętnie dostrzegane przez realizatorów zapatrzonych we wzorzec z Sevres, pardon, z MChAT, żywioły humoru, ironii, nawet drwiny i w ogóle wszystkich tak ważnych tu skrajnych emocji - miłości i nienawiści, desperacji i pogodnej rezygnacji, ambicji i próżności oraz - jak to w życiu, a Czechow to mistrz w jego podglądaniu - ich mieszaniny. Stąd na scenie tyle zaskakującego niekiedy krzyku, nawet furii w kłótniach, ale i monologach. Stąd karykaturalność niektórych postaci. Ale i stąd prawdziwe wzruszenia, sceny zabawne, jak ta z udziałem Maszy brzdąkającej wściekle na bałałajce, zespleenowanej Arkadiny i znudzonego doktora Dorna i chwytające za serce, jak finałowa po samobójczej śmierci Trieplewa. A żeby zorkiestrować owe emocje należało mistrzowsko poprowadzić aktorów i Korin to uczynił, a ci mieli ogromne pole do popisu i wszyscy są godni szczerego uznania.

Aneta Stasińska w roli Niny miała okazję zaprezentować pełnię swego talentu i pokazać wspaniale wszystkie barwy zmiennej miłości zmieszanej z ambicjami, nawet się śmiać. Partnerujący jej od zakochania do bólu porzucenia Szymon Sędrowski gra popisowo. Nie sposób będzie zapomnieć chimerycznej w nastrojach, gwiazdorskiej Arkadiny Grażyny Jakubeckiej, a miłosna scena kanapowa z Trigorinem - Jackiem Królem (jakże innym wobec tego, do czego nas przyzwyczaił!) to istna perełka. Debiutująca w tak dużej roli Anna Zawiślak kreuje postać zżartej przez rozpacz Maszy koncertowo. Henryk Sobiechart tak gra Dorna, jakby był jego alter ego. Włodzimierz Wiszniewski szczerze bawi jako wciąż spragniony życia Sorin. Podobnie jak rozśmiesza rubaszny Zarządca Jerzego Rogalskiego czy porusza oschłość Poliny Teresy Filarskiej.

Warto przeżyć totalny atak pudów emocji na tej "Czajce".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji