Artykuły

Teatr pytań

BYŁY instruktor pilotażu - Anderson opowiada epizod ze swojego życia. Tak wlaściwie można by streścić fabułę najnowszego spektaklu "Palcie ryż każdego dnia" przygotowanego przez Teatr Współczesny we Wrocławiu. Streszczenie to jedyne z możliwych, nie mówi jednak niczego. Przedstawienie oparte na tekstach Marka Hłaski jest bowiem typowym przykładem wspólczesnego dzieła teatralnego. Te zaś jak powszechnie wiadomo, nie daje się opowiedzieć. Można jedynie mówić o problemach zasygnalizowani ich lub ukazanych w spektaklu. Jest ich całe mnóstwo, a dotyczą głównie pokolenia trzydziestolatków. Anderson ma 32 lata i reprezentuje typ człowieka potocznie określanego ianem "losera". Świat, w którym żyje, jest okropnie pogmatwany. Sam bohater nie bardzo może się w nim odnaleźć. Psychika jego jest powykręcana i połamana jak blachy samolotowego wraku - centralny element dekoracji. Anderson to brutalny, "silny czlowiek" - a może tylko za takiego pragnie uchodzić? Ma swoją ideę-fiks: latanie. Kocha czulą miłością kobietę (Ester), ale jednocześnie i jej i swojej miłości nienawidzi. Nienawiść te jednak wywiera w sposób masochistyczny na innej kobiecej - Elen, do której się modli i która katuje.

W spektaklu "Palcie ryż każdego dnia"pada wiele pytań. Są to pytania o tożsamość ludzką, o układ stosunków społecznych, o stosunek kobieta-mężczyzna o przebaczenie jako podstawę wiary. Wymieniłam tylko najważniejsze. Czy udzielono na nie odpowiedzi? Wydaje mi się że nie. I tak chyba miało być.

Przedstawienie wyreżyserowane przez Bogusława Jasińskiego tkiego (współpraca reżyserska Kazimierz Braun) jest kolażem sytuacji. Widzowie rozlokowani zostali na scenie, tak że poszczególne działania aktorów mają miejsce w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Publiczność znajduje się często w samym centrum akcji. Szczególnie wyraźnie odczuwalne jest to w momencie lotu szkoleniowego jaki odbywa Anderson ze swym podopiecznym Rayanem. Siedzący w k zesłach widzowie zdają się być pasażerami samolotu. Podłoga drży, słychać warkot silników, błyskają światelka przyrządów pokładowych. Duża w tym zasługa scenografii Ali Bunscha i muzyki Zbigniewa Karneckiego.

Najnowsza premiera Teatru Współczesnego to propozycja nietatwa zarówno dla publiczności jak i zespołu realizatorów. Aktorzy operują i tekstem i ciałem z ogromnym zaangażowaniem. Graniczy to momentarru niemal z ekshibicjonizmem (Helen - Magdalena Kumor). Wśród zespołu na wyróżnienie zasługuje Krzysztof Bauman (Anderson), Dźwiga on zresztą na swych barkach ciężar nremal całego przedstaiwienia. Postać, którą stworzył jest przekonywująca. Były momenty, gdy miało się ochotę go pobić ale były też

i takie, gdy można mu było współczuć.

Nie potrafią jednoznacznie ocenić pod względem artystycznym obejrzanego spektaklu. Nie umiem, powiedzieć czy jest on dobry czy zły. Z całym jednak przekonaniem stwierdzam, że jest to propozycja teatralna, która trzeba obejrzeć. Ja osobiście odnalazłam w nim wiele problemów może nie do końca uświadomionych, istotnych dla współczesnej egzystencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji