Artykuły

Podsłuchane siostry

"Sztuka jest smutna, nieco rozwlekła, niewygodna: mówię - niewygodna, ponieważ ma, na przykład, cztery bohaterki i nastrój, jak to się mówi, rozpaczliwie ponury" - tak pisał o "Trzech siostrach", a więc o jednym z dramatów, które przyniosły mu światowy rozgłos, sam Anton Pawlowicz Czechow. A jednak sztuka ta nie schodzi z afiszy teatralnych od kilkudziesięciu lat i nadal nie brakuje jej publiczności, ani też reżyserów podejmujących trud zbudowania jej nowego oblicza scenicznego. Ile w tym samoistnego uwielbienia dla siły talentu Antona Pawlowicza, a ile zadumy nad własnym losem, ukazanym na scenie w dziejach bohaterów Czechowa będących mozaiką ludzi wszystkich sfer i czasów, o tym sądzić nie sposób i trudno byłoby też to rozstrzygnąć w odniesieniu do ostatniej premiery toruńskiego Teatru im. W. Horzycy.

Reżyser spektaklu, a zarazem autor scenografii Krzysztof Kelm, zapewne w obawie, iż sztuka jest "nieco rozwlekła" dokonał w niej pewnych skrótów, które jednocześnie osłabiały nasycenie przedstawienia tym, co zwykło się nazywać kolorytem lokalnym. Jakby mniej mamy tu w efekcie "rosyjskości", a więcej spostrzeżeń aktualnych "zawsze i wszędzie". Uniwersalizmowi zdaje się też służyć zamierzona prostota, która w przypadku scenografii jawi się jednym z atutów spektaklu. Mamy tu jednak do czynienia z pewnym "ale"' - otóż nadnaturalnie przepastne wnętrze salonu Prozorowów (przy jednoczesnej rezygnacji z dodatkowego nagłośnienia) poddaje aktorskie głosy bezwzględnemu egzaminowi. Niektórzy zdają go "na piątkę", o innych lepiej nie mówić - zwłaszcza, iż prawie nie było ich słychać.

Nie tylko ze względu na głos docierający do publiczności na wyróżnienie zasługują dwie z tytułołowych sióstr: Olga i Masza (Jolanta Olszewska i Magdalena Ostrouch) oraz kreująca niełatwą rolę Nataszy Ewa Aleksiejczuk. Żywą postać zagrał też Józef Skwark jako Fiodor Kułygin, mąż Nataszy - niezbyt przekonywającej w swej kreacji, gościnnie występującej na scenie toruńskiego teatru Beaty Chwedorzewskiej, której głos zachowywał się niczym kapryśna fala, to oddalając się, to znów dochodząc do publiczności. Blado wypadł baron Mikołaj Tuzenbach (Jacek Piotrowski), a jego pojedynkowy partner Wasilij Solony (Ildefons Stachowiak) wydawał się zdradzać niepokojące u młodego przecież aktora symptomy maniery scenicznej, która nie raziła jeszcze widowni w inscenizacji "Zmierzchu" I. Babla.

W programie wydanym z okazji toruńskiej premiery "Trzech sióstr" znalazł się znakomicie przystający do przesłuchania tego dramatu utwór T. S. Eliota pt. "Próżni ludzie". Warto chyba także przy okazji rozważań nad samą inscenizacją przypomnieć sobie, iż "pomiędzy pomysłem (a dziełem) pomiędzy wzruszeniem (a odczuciem) kładzie się cień".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji