Artykuły

To kraina martwa

"Nie rób smutnej miny w żadnym akcie. Gniewną owszem, ale nie smutną!" - przestrzegał Czechow Olgę Knipper podczas prób "Trzech sióstr". Aktorki grające w spektaklu toruńskim nie wzięły sobie do serca tej przestrogi, nie posłuchał jej również reżyser, Krzysztof Kelm. Bohaterki są smutne przez cały czas. Na początku tylko Irina demonstruje trochę radości, bardzo jednak anemicznej - jakby już z góry wiedziała, że w końcu też popadnie w rezygnację.

"Sztuka jest smutna, nieco rozwlekła, niewygodna. Mówię: niewygodna, ponieważ ma na przykład cztery bohaterki i nastrój, jak to się mówi rozpaczliwie ponury" - jak widać, sani autor uznał utwór, za wybitnie ateatralny. Rzeczywiście, pozornie nic się tu nie dzieje. A jednak mimo to sztuka posiada ogromny ładunek dramatyczny. Miłość Maszy do Wierszynina i związany z tym trójkąt Masza - Kułygin - Wierszynin; dalej miłość Tuzenbacha i Solonego do Iriny, ich zakończona tragicznie rywalizacja; w końcu dzieje małżeństwa Andrzeja, jego upadku, tworzą dramat kilkuwątkowy o niesłychanie oszczędnej jednak akcji zewnętrznej. "Każda ze scen - pisał Peter Brook - sprawia wrażenie, jakby przypadkowo włączony magnetofon podsłuchiwał codziennie, zwykłe życie".

Ukazać tok codziennego życia tak, aby to wciągało widza - piekielnie trudno. Przebić się przez ponury nastrój - jeszcze trudniej. Hanuszkiewicz przed laty znalazł sposób: potraktował "Trzy siostry" jako komedię "bardzo wesołą i ogromnie przez to smutną". Inni celebrowali w swoich spektaklach nastroje i przeżycia sióstr, atmosferę XIX-wiecznej Rosji, samowary, pasjanse przy naftowych lampach... Krzysztof Babicki realizując w 1985 r. "Wiśniowy sad" w Gdańsku spojrzał na Czechowa poprzez Ionesco i teatr awangardy.

Krzysztof Kelm idzie jego tropem. Odrzuca cały sztafaż obyczajowy. Ogromna naga scena, odarta z kotar, ciemne ściany, kilka zaledwie mebli - stół, kanapa, bujany fotel, fortepian... Wrażenie pustki, tylko w tle symboliczny jasny, duży oszklony prostokąt, sugerujący okno czy werandę. Zanim zacznie się akcja, scenę od widowni przedziela przeźroczysta czarna, tiulowa zasłona, ostatnio modna na pomorskich scenach. Gdy zostanie odsłonięta, bohaterowie wydadzą się na scenie dziwnie mali i zagubieni.

Siostry są cały czas smutne i zamyślone. Wszystkie prawie jednakowo młode, ale ich młodość dziwnie anemiczna. Siedzą na kanapie, chodzą z kąta w kąt, z rzadka któraś siądzie do fortepianu. I tak cały czas. Goście wchodzą i nikną w bezmiarze pustej sceny. Głosy jakby ściszone, niewyraźne, dykcja słaba.

I żadnych wydarzeń. Nie ma wieści o ślubie Andrzeja, pojawia się tylko Natasza i mówi o dziecku. Nawet pożar nie wnosi żadnego ożywienia, jedynym jego znakiem oprócz zaróżowienia szyb (które równie dobrze może być odblaskiem słońca) - jest pojawienie się na scenie kufra z rzeczami, ofiarowanymi przez Olgę pogorzelcom. W ten sposób trwa ponad 1 1/2 godz. pierwsza część, spektaklu, przerwę uczyniono bowiem dopiero po trzecim akcie. Ponieważ nic się nie dzieje, królują przedłużające się pauzy i milczenia. Siostry mówią czasami tyłem do widowni - nie bardzo je słychać w owych momentach, a często nie bardzo widać z bocznych rzędów. Publiczność - ta premierowa - traci w końcu odporność, po godzinie zaczyna kręcić się w krzesłach, które skrzypiąc zagłuszają chwilami wyraźną mowę aktorów i robi się jeszcze bardziej smętnie. Część widzów - tych premierowych powtarzam - tego nie wytrzymuje i gdy wreszcie zapada kurtyna na przerwę - chyłkiem wymyka się do domu. Owszem, pod koniec I części spektaklu Masza oraz Irina mają moment mocniejszy, wyrzucają z siebie całe nieudane życie - ale następuje to jakby za późno i nie jest już w stanie porwać widowni. Może zabrakło siły przeżycia?

Po przerwie też niewiele się dzieje, choć baron Tuzenbach ma się pojedynkować z Solonym. W dalszym ciągu cisza, martwota, bohaterowie zamyślają się i patrzą w daL Nie pada oczywiście strzał i wiadomość o śmierci Tuzenbacha nie zmienia owej martwoty. Jedynie Irina wstaje i powiada, że chce pracować prawdziwie, coś przekazać innym, coś z siebie dać. Chyba sama j w to nie wierzy. I to już koniec spektaklu.

Koncepcja reżysera zdaje się być przejrzysta: zaprezentować Czechowa przyprawionego na awangardowo, zagrać to, że w jego dramacie nic się nie dzieje, a na końcu dochodzi do punktu wyjścia. Tylko że ów brak "dziania się" pociąga za sobą konsekwencje w postaci przesądnego zwolnienia tempa i męczącej monotonii. W ten sposób spotęgowane zostały minusy utworu, przed którymi przestrzegał sam autor.

Wrażenie pustki mogłaby wypełnić jedynie intensywność przeżyć wewnętrznych bohaterów - a takowej niestety nie ma. Aktorzy prowadzeni są ciągle na jednej nucie - aż dziw, że tak konsekwentnie się temu podporządkowują. Masza Beaty Chwedorzewskiej, występującej gościnnie - jest znerwicowana, ciągle smutna. Olga Jolanty Olszewskiej - stale dzielna, choć zmęczona. Irina Magdaleny Ostrouch bynajmniej nie przeobraża się z barwnego motyla w zrezygnowaną młodą kobietę - ona już od początku ma w sobie cień rezygnacji. Poza Olgą, która niczym modelka z francuskiego żurnalu prezentuje wytworną suknię-futerał, drapowaną i ekscentryczną - siostry są ubrane w stroje niby współczesne, trochę szare i bezbarwne.

Choć aktorstwo w omawianym spektaklu utrzymane jest na średnim poziomie, zabrakło na tyle silnych indywidualności, aby przebiły się przez pustkę, zaprogramowaną przez reżysera. Ponieważ tego nie ma, brak jakby uwierzytelnienia dla postaw bohaterów.

Ich milczenie nie jest gęste, lecz męczące, niepotrzebnie przedłużające się, obojętne. Czechów wyposażył trzy siostry w wielką uczuciowość, która tu nie dochodzi do głosu. Ich przeżycia, zaledwie markowane, rozpływają się nikną, nie tworzą napięcia dramatycznego. Ale takie są wymogi teatru awangardowego. To, że awangarda rozkłada się na scenie, udowodniono wiele razy, ale to Kelma nie odstraszyło. Chciał pokazać Czechowa zupełnie innego, nowoczesnego. I wyszedł inny - wyzbyty sentymentów, brzózek i samowarów - ale jakże bezbarwny, pozbawiony głębi, bogactwa tonów psychologicznych.

A bez tego, niestety, nie ma Czechowa, choćby przedstawienie było w miarę rzetelne - jak to jest w przypadku realizacji toruńskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji