Artykuły

Miś skandalista

Są tacy, którzy uważają, że porządna sztuka bez skandalu nie obejdzie się. I tacy, którym wydaje się, że całe zło tego świata pochodzi ze Wschodu. Otóż oba te typy zostały w pełni usatysfakcjonowane ostatnio wystawianą u nas sztuką. Gdy Łukasz Gajdzis przygotowywał "Szelmostwa Lisa Witalisa" do wystawienia na scenie Teatru Polskiego, pewnie ostatnią rzeczą, jakiej chciał, był skandal. A jednak. Awantury wokół przedstawienie komentuje Jacek Kowalski w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Grupka oburzonych rodziców dopatrzyła się, że niedźwiedzie na scenie (wyglądające na ruskie) napite są jak bąki. Mało, że napite: jeszcze częstujące (...)

Tak więc zrobił się skandal. Widzą to wszyscy, nie widzę go tylko ja, reżyser i szefowa Bydgoskiego Ośrodka Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Uważam, że to niezbywalne niedźwiedzie prawo: być pijanym. A już ruski niedźwiedź pijany być musi i basta. Jeżeli ktoś ma piętnaście lat (jeden z rodziców oburza się w imieniu swego 15-letniego dziecka) musi już to wiedzieć. Zamiast oburzać się na niedźwiedzia, można przeprowadzić z dzieckiem pogadankę - pretekst wręcz wymarzony. Można zacząć od programu na Animal Planet, w którym przekonywano, że słonie to beznadziejni alkoholicy. Następnie - poprzez depresyjne żyrafy, które leczą się zupą ze sfermentowanych liści - płynnie należy przejść do rozpijania chłopów pańszczyźnianych przez rosyjskiego zaborcę. Od tego już tylko krok do szerszego omówienia historycznego tła, na którym wykiełkował problem alkoholizmu niedźwiedzi zza wschodniej granicy. Na koniec - powołując się na przykład Lisa - można powiedzieć coś w rodzaju: "Nie chciał, to nie pił, chociaż częstowali - i ty, dziecko, miej swój rozum".

Mili państwo - jakie czasy, takie skandale. Niegdyś skandalistą był ten, co rozebrał się na scenie, zrobił - pardon - kupę, albo jeszcze co innego. Dzisiaj skandalistą jest niedźwiedź udający Rosjanina. Czy młodzież zrobiła nam się taka delikatna, że nie wie, co to alkohol, ani co z nim robić? Nie. Młodzież mamy dzielną, tradycję podtrzymującą. W Sylwestra osobiście widziałem dwóch szesnastolatków tak dokumentnie zalanych, że jeden z nich wciąż mówił do mnie "żeszszpaniewaaaadzokochanaaaa", a drugi nie mówił nic, bo wymietywał na środku skutego lodem jeziora.

Dzieci rosną w normalnym tempie. Problem w tym, że my, dorośli dziecinniejemy. Wydaje się nam, że świat jest szmaragdową łączką, po której skaczą turkusowe zajączki z lizakami w pyszczkach. Taki świat chcielibyśmy pokazać dzieciom. Jak na łączce pojawia się pijany micho, to piszemy protesty. A przecież nic na to nie poradzimy. Chodzę do kina z dziećmi. W filmie "Iniemamocni" ktoś kogoś ciągle naparzał po gębie. W kinowej wersji "Simpsonów" Bart biegał pijany po pokoju hotelowym, a jego toksyczny ojciec właściwie nie trzeźwiał. W "Rodzince Robinsonów" dostajemy taką wizję świata, że ja dziękuję. Tak jest: świat jest gorszy, niż nam, rodzicom, się wydaje. I wierzcie mi, że niedźwiedź w uszance nie jest w nim najczarniejszym charakterem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji