Artykuły

Kim jestem? Marilyn

"Persona. Marilyn" w reż. Krystiana Lupy z Teatru Dramatycznego w Warszawie na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Choć pokazana na Boskiej Komedii "Persona.Marilyn" opowiada o Marilyn Monroe, doświadczenie, jakie na sobie przeprowadza aktorka, dotyczy nas wszystkich. To próba oddzielenia wizerunku od osoby, próba odpowiedzenia na pytanie, kim jestem.

Persona to w greckim teatrze maska aktora. Według Junga - system adaptacji, za pomocą którego kontaktujemy się ze światem (...)

Krystian Lupa - za Bergmanem, od którego zapożyczył tytuł - przygląda się aktorce, którą persona pożera. Aktorce nie byle jakiej, bo Marilyn Monroe, gwieździe, symbolowi seksu i bohaterce wielu książek analizujących jej neurasteniczną, niemal schizofreniczną osobowość i biografię pełną tragicznych wydarzeń, zakończoną nagłą śmiercią w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.

Dlaczego aktorka? Pewnie dlatego, że aktorska persona jest najbardziej wyrazista i zachłanna. Dlaczego Monroe? Bo jej osobowość i biografia świadczą o nieustannej walce między personą a osobą. I przede wszystkim dlatego, że w zespole Lupy znalazła się Sandra Korzeniak, aktorka, która Monroe mogła zagrać. Zagrała olśniewająco - jej Marilyn fascynuje i magnetycznie przyciąga uwagę. Korzeniak ma ten sam dziecięco-seksualny wdzięk co Monroe, jest do niej fizycznie podobna.

Ale nie o stworzenie kopii tutaj chodziło - obserwujemy nie tylko zmaganie się Marilyn z jej personą, ale i zmaganie się Sandry Korzeniak z rolą, pochłaniającą i wyczerpującą. W pewnym momencie iluzja pęka i widzimy na ekranie zarejestrowany fragment próby - Korzeniak, bez makijażu i platynowej fryzury, płacząc mówi, że nie wie, czy będzie w stanie sprostać wyobrażeniu, ideałowi, osobowości pierwowzoru (czy raczej stworzonej na potrzeby spektaklu fantazji na temat tej osobowości). Swojej roli, temu, czego od niej oczekuje reżyser, publiczność, aktorzy grający z nią w przedstawieniu.

Trzygodzinny spektakl właściwie nie ma fabuły - rozgrywa się w jednym pomieszczeniu, opuszczonej hali filmowej, do której Marilyn uciekła z planu swego ostatniego filmu. Zamknęła się w niej, żeby pracować nad rolą Gruszeńki w "Braciach Karamazow".

Odcięcie od świata jednak nie jest całkowite - Marilyn odwiedzają: nauczycielka aktorstwa Paula (Katarzyna Figura), fotograf (Piotr Skiba), psychiatra (Władysław Kowalski) i pilnujący hali chłopak (Marcin Bosak). Wszyscy przychodzą z własnym obrazem Marilyn - Paula wie, jak Marilyn powinna zagrać Gruszeńkę i podtrzymuje jej mit gwiazdy ("jesteś ważniejsza od Chrystusa"), fotograf robi zdjęcia utrwalające wizerunek, psychiatra stara się sprowadzić ją do poziomu przypadku chorobowego. Chłopak widzi w niej symbol seksu.

Te wizyty są Marilyn potrzebne po to, aby mogła odbić się od cudzych wyobrażeń na jej temat, ale ten proces nie jest prosty. To mozolne, uparte poszukiwanie siebie, przedzieranie się przez kolejne maski (...)

To nieustanna gra o siebie - ze sobą, ze światem, prowadzona z rozpaczliwym uporem, na granicy rozpadu osobowości. Zdzieranie masek nie jest procesem bezpiecznym. Bezpieczne nie jest też granie w takim spektaklu - ani oglądanie.

Lupa wyznacza widzom dwuznaczną rolę podglądaczy oczekujących atrakcji. W finale kamera w powolnej panoramie pokazuje na ekranie twarze widzów. I płonącą Marilyn, złożoną w ofierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji