Artykuły

Wieczór wysmakowanej rozrywki

"Wieczór kawalerski" w reż. Janusza Szydłowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

"Rozwiodę się, zanim się ożenię" - z przerażeniem mówi przyszły pan młody, zaś jedna z hotelowych pokojówek wykrzykuje: "Jesteście wszyscy jak króliki!". To niebywałe, ile zdarzyć się może w ciągu zaledwie dwóch godzin przed ślubem.

Teatralne równanie w przypadku najnowszej premiery w Teatrze Śląskim jest proste: dwie godziny ciężkiej pracy artystów dają dwie godziny świetnej rozrywki dla publiczności. A powodów, by poznać tajemnice pewnego wieczoru kawalerskiego, jest kilka.

Po pierwsze, luka repertuarowa. Stałych bywalców Wyspiańskiego opanował niedosyt na sztuki farsowe - zatem ta propozycja jest jak najbardziej uzasadniona. Już dziś można śmiało powiedzieć, że znajdą się tacy, którzy powrócą na Dużą Scenę niejeden raz - tak jak było w przypadku granego latami "Mayday".

Po drugie, precyzyjna reżyseria. Do farsy potrzeba niebywałego polotu, ale także żelaznej ręki - bez wątpienia obie cechy przynależą Januszowi Szydłowskiemu, który "Wieczór kawalerski" realizuje na scenie nie po raz pierwszy. To już nie jest sztuka, a matematyka, każdy bowiem element jest wyliczony, zmierzony, ustalony z góry. Kompozycji dopełniają scenografia oraz kostiumy autorstwa Anny Sekuły. Każdy aktor jest inną, wyrazistą barwą na tle łagodnych pasteli. Dominują żywa zieleń, ognisty pomarańcz czy kusząca lawenda. Mozaika tak barwna, jak perypetie oglądane ze sceny.

Sednem sprawy jest jednak aktorstwo. Świetnie dobrana przez reżysera obsada jest gwarantem sukcesu piątkowej premiery. Panowie bez zarzutu - Artur Święs okazał się rewelacyjnym, niezwykle energicznym panem młodym. W błyskotliwości i zawrotnym tempie wtórował mu Paweł Okraska. Zaledwie na kilka chwil w finale pojawia się Antoni Gryzik - jest to jednak niezapomniane kilka minut z francuskim akcentem. Co się zaś tyczy płci pięknej - jak na ślub przystało - prym wiodła przyszła pani młoda. Groteskowa postać wykreowana przez Katarzynę Galicę ma w sobie w mojej opinii najwięcej pikanterii i jest rarytasem "Wieczoru kawalerskiego". Duże oklaski publiczności dostała także zalotna Ilona Wrońska, której każde sceniczne spotkanie z Arturem Święsem wywoływało lawinę śmiechu. W mistrzowskim gronie należy jeszcze wspomnieć histeryczną matkę graną przez Annę Wesołowską oraz genialną pokojówkę - w tej roli Anna Kadulska.

Mam nadzieję, że liczba przytoczonych argumentów jest wystarczająca, by pokusić się o wizytę w Teatrze Śląskim. Dwie godziny wysmakowanej rozrywki gwarantowane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji