Artykuły

Improwizacja z musu

"Amfiparnasse, czyli improwizacja z musu" - taki był tytuł zeszłotygodniowej śpiewogry Comedia Harmonica, którą sobie z większym, lub mniejszym - zależy jak tam kto - zainteresowaniem obejrzeliśmy.

Zacząłem od tej pozycji, bo przyszło mi do głowy, ze improwizacją z musu - to w ogóle program działania naszej kochanej TV. Zrobiono okieneczka - daremno, gdyż w tych okieneczkach pojawiają się głowy, które dalej improwizują swoje kwestie i problemy, zacinając się i panicznie grzebiąc w karteczkach. Okazało się, że nawet wewnątrz okienek improwizować trzeba.

Improwizować z musu.

Ale rzecz w tym, że z improwizowania na siłę - niewiele jest pożytku. Ze ratowanie się w nerwowych sytuacjach genialnymi pociągnięciami - na wciąż jest systemem beznadziejnym. Że w takich warunkach muszą być kiksy i klapy.

Jeszcze się możemy cieszyć, że jest tak, jak jest dowiedzieliśmy się bowiem niedawno na konferencji prasowej, że będzie jeszcze gorzej. W każdym razie gorzej będzie technicznie i gorzej będzie z finansami. Jednym słowem, z trzech elementów, niezbędnych do posiadania telewizji, a mianowicie: bazy technicznej, pieniędzy i pomyślunku - my posiadamy, a i to nie na pewno, pomyślunek.

A więc musimy improwizować. Szczególnie widoczne to jest w programach najtrudniejszych, a jednocześnie najważniejszych - w programach publicystycznych. Przepraszam, że ustawicznie wracam do tych programów, trochę jak Don Kichot, do swej Dulcynei, ale - póki mnie ktoś nie przekona - upierał się będę, że to są najistotniejsze pozycje TV.

Ba! Usiłowałem sobie z pamięci odtworzyć ubiegłotygodniową publicystykę; próbowałem sobie przypomnieć, o czyni to mówiono w okienku na tematy międzynarodowe, krajowe, społeczne, gospodarcze, młodzieżowe itp. Zabawne - nic mi nie utkwiło w pamięci. Zajrzałem do programu pisanego - niewiele pomogło. Napisane, że zbliżenia", że "Glob", że "Trzy razy dlaczego", że "Jacek"... Tytuły nie są wypełnione treścią - zostały ramy bez obrazów.

To mi się wydaje w tej chwili najgroźniejszym symptomem chorobowym w TV. Bezbarwność, nieatrakcyjność, rutyniarstwo, zupełny brak inwencji nie tylko w sensie formalnym, ale i merytorycznym - oto konterfekt telewizyjnej publicystyki Gdzież czasy "Peryskopu", gdzież czasy programów "Wszyscy jesteśmy sędziami", gdzież czasy komentatorów spraw międzynarodowych z prawdziwego zdarzenia?

Minęły. Ale czy bezpowrotnie! Zróbcie coś!

Ratuje telewizję - jak zresztą zwykle - teatr. Po okresie posuchy na dobre spektakle, znów się zaczyna coś dziać i właściwie co parę dni jest na co popatrzeć. Wprawdzie katowicka inscenizacja "Odwetów" była raczej krzywdą wyrządzoną pamięci Kruczkowskiego, przez odgrzebanie jego niedobrej sztuki - ale za to ,Mistrz" Skowrońskiego był przedstawieniem co się zowie. To było pod każdym względem - z wyjątkiem może pracy kamerzystów - dobre, a nawet bardzo dobre. Parę dni już minęło, a przecież ciągle widzę wyraz twarzy Janusza Warneckiego, słyszę jego słowa. Myślę, że nieprędko zatrze mi się w pamięci znakomita gra całego zespołu aktorskiego.

Że nie będę musiał sięgać do tekstu pisanego, by przypomnieć sobie co chciał wyrazić Skowroński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji