Artykuły

Wielcy mistrzowie w małym okienku

MOŻE dlatego, że wielcy aktorzy nie bardzo mieszczą się w małym ekranie TV, nie oglądamy ich na co dzień, nie oglądamy też od święta. Widzimy ich raz od wielkiego dzwonu, co oznacza mniejszą częstotliwość aniżeli "raz koło Wielkiejnocy". Dzięki temu można było jednak wystawić z dużym sukcesem nagrodzone widowisko Zdzisława Skowrońskiego pt. "Mistrz". W widowisku tym rzecz polegała na tym, że znany aktor, Stanisław Zaczyk miał wystąpić w znanej roli znanej sztuki, znanego autora. Jednak mimo że wszystko jest znane, reżyser ma pretensję do aktora, że pewien fragment monologu nie interpretuje tak jak powinien i jakby należało od niego oczekiwać. Z widowiska dowiadujemy się, dlaczego Zaczyk robi tak wyraźne odstępstwo od swej znakomitej sztuki aktorskiej. Mianowicie postanawia on zagrać ów monolog tak jak to zrobił pewien nieznany stary aktor podczas okupacji z którym spotkał się w dziwnych okolicznościach i który uratował mu życie, wygłaszając przed żandarmem niemieckim właśnie ów monolog.

Tego nieznanego aktora, miernotę, odtwarzał w telewizji Janusz Warnecki, jeden z najznakomitszych aktorów dramatycznych, niestety nieznany telewidzom. Dzięki temu jednak, że Janusz Warnecki nie mieścił się był dotychczas na małym ekranie, pozostał nieznanym a Stanisław Zaczyk gościł często, jest znany i ceniony (zresztą słusznie!), widowisko mogło dojść do skutku i mieć swój przejmujący sens.

Nachodzi mnie tylko myśl, czy jest sens nie powierzać wielkim aktorom role w sztukach telewizyjnych nadawanych dwa razy w tygodniu, po to by mogli oni grać nieznanych mistrzów sporadycznie i od wielkiego dzwonu. Skąd mamy pewność, że znajdzie się drugi Skowroński, który napisze podobne widowisko dla innych niegoszczących w TV wielkich aktorów? Polityka taka, gdy jej się dobrze przyjrzeć ze wszystkich stron i rozważyć jak trzeba, wydaje się wielce ryzykowna. Czas jest nieubłagany, lata lecą, a wielcy mistrzowie sceny nie rodzą się na kamieniu. Wielki aktor na małym ekranie potrafi sobą wypełnić okienko bez reszty do tego stopnia, że nie widać nawet luk w tekście. I skoro mamy nie najlepsze teksty, nadrabiamy tu wielkością aktorów. Jak to należy robić, dowiodła Irena Kwiatkowska występując w czwartkowej "Kobrze". Dla niej jednej warto było patrzeć na to kryminalne widowisko. Ale Irena Kwiatkowska występuje mniej więcej w TV z taką samą częstotliwością, z jaką inna Kwiatkowska, (Barbara Lass - też aktorka) przyjeżdża w odwiedziny do kraju.

Dlaczego? Nie dlaczego Barbara Lass przyjeżdża tak rzadko, bo to jej prywatna sprawa, ale dlaczego Kwiatkowska, Warnecki i inni, na miarę ich wielkości, stają przed kamerami TV tak boleśnie rzadko? Nie chodzi o to, by ktokolwiek udzielał mi odpowiedzi, tylko, żeby ci, którzy o tym decydują, zastanowili się nad żenującym w gruncie rzeczy faktem, że Janusz Warnecki mógł zagrać z całym spokojem w telewizyjnej sztuce rolę nieznanego aktora. Zastanówmy się i wyciągnijmy wnioski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji