Artykuły

Świadoma morderczyni

Michał Rzepka - łódzki twórca offowy, założyciel Teatru Officium - wziął na warsztat mit Medei. Połączył jego dwie wersje - Eurypidesa i Heinera Müllera, a do nich dokooptował projekcje filmowe. W weekend na teatromanów czeka erudycyjna podróż od antyku do współczesności.

Jak długo pracujesz nad "Medeą" Eurypidesa?

MICHAŁ RZEPKA, REŻYSER OFFOWY: Koncepcja przestawienia pojawiała się i znikała już dawno. Próbujemy od początku maja. Ale weź pod uwagę istotną rzecz: to nie jest komfortowy proces. Nie spotykamy się co dzień, ale dwa razy w tygodniu na trzy godziny. Zrozum niewygodę. Aktorki przychodzą po ośmiu godzinach pracy - Medea jest PR-owcem w dużej firmie - i dochodzi do zdarzeń, które finalizują się spaleniem kobiety i zabiciem dzieci.

Jak interpretujesz "Medeę"?

- Myślę innym torem niż wszystkie realizacje, jakie widziałem, teatralne i filmowe. Zwykle to pokaz histerii kobiecej. W zamierzeniu - obraz psychicznego ekstremum zdradzonej żony, a w efekcie chaos, nie mówiąc o olbrzymiej ilości krwi. Ja chcę pokazać Medeę jako kobietę świadomą, a nie histeryczkę biegającą z nożem w dłoni. Stąd wykład i projekcje filmowe, zwyczajnie po to, by spektakl stał się łatwiejszy dla widzów.

Dzielisz je na "konteksty" i "przekroczenia".

- Ewidentnym kontekstem jest "Łucja i jej dzieci", ponieważ podejmuje temat dzieciobójstwa w interesujący mnie sposób: uniewinnia kobietę, która dokonała tej zbrodni, przestającą być zbrodnią. Pokazuje kobietę, która została poddana okolicznościom, doprowadzającym do tego, że zostało popełnione morderstwo. Nie istnieje zło, które należy poddać negacji. Istnieją okoliczności. Drugim kontekstem jest film von Triera. W dramacie Eurypidesa - i tej ekranizacji - Medea dwukrotnie mówi o słońcu, które staje się symbolem jej mocy. Porzucając Kolchidę, w której była kapłanką Hekate, Medea utraciła swą moc. Wydając się za Jazona, stała się matką, żoną i kochanką. Moc odzyskuje dopiero zabijając dzieci, czyli wycinając się z kontekstu społecznego, przestając być matką, żoną i kochanką. Odradza się jako kobieta. To paradoks, bo dziś łączymy kobiecość z macierzyństwem.

A "przekroczenia"?

- "Wiedźmy" to dokument o dwóch kobietach sponiewieranych przez mężczyzn, dokonujących rytualnych samookaleczeń, które urządzają szamańską sesję terapeutyczną. W moim spektaklu także mam dwie kobiety: Medeę, graną przez Joannę Okupską, i Moirę, graną przez Joannę Gerigk. Moira to dodana przeze mnie postać. To ona działa. To Moirze zależy, by wyrwać Medeę z zaczadzenia miłością do Jazona, by Medea poczuła radość zemsty. Moira prowadzi Medeę, cuci jej świadomość za pomocą psychodramy. Z "Wiedźmami" łączy "Medeę" i drugi temat. W wersji Heinera Müllera Medea mówi do Jazona, że jest jego suką. Chodzi tu o potrzebę dominacji, psychicznej i fizycznej. Ostatnim filmem będzie "Tajemnica Aleksandry" - w nim mężczyzna wraca do domu i zastaje włączoną kasetę wideo. Na niej - opowieść kobiety o poczuciu opuszczenia i zemście, której dokonała za to, że on ją zdradzał. Kobieta rejestruje na wideo seks z innym facetem, a później karę, którą wymierza sobie, ucinając palec. Ten film prowokuje pytania rodem z "Medei": do czego może doprowadzić relacja między mężczyzną, a kobietą.

ROZMAWIAŁ LESZEK KARCZEWSKI

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji