Artykuły

Smutek szewców

Przed ośmiu lub dziewięciu laty poznałem przypadkowo, pewnego, starszego już, inżyniera, który nie wierzył, że Witkacy nie żyje. Upierał się, że to niemożliwe, by autor takiej sztuki jak "Szewcy" od dawna leżał w grobie, nie znając z własnego doświadczenia realnego komunizmu peerelowskiego chowu.

Nasze spotkanie miało miejsce w foyer Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach w czasie antraktu, właśnie... na "Szewcach". Spektakl cieszył się wielkim powodzeniem, a publiczność biła brawa już w chwili podnoszenia kurtyny i nic dziwnego, skoro okazywał się, usadzony wśród sterty butów, główny bohater Sajetan (grał go znakomicie Adam Baumann ucharakteryzowany na Karola Marksa. I to jaki Wypisz - wymaluj klasyk z pierwszomajowego feretronu. Na dobitkę zaczynał swą kwestią od słów: Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Ryk śmiechu na sali potwierdzał co myśli widownia dręczona lejącymi się z radia, telewizorów i gazet sloganowymi deklaracjami różnych PRONów, WRONów i podobnych im instytucji stanu wojennego.

Po takim początku zabawa rozkręcała się szybko, a dobry humor nie opuszczał zebranych do końca przedstawienia Raz po raz coś kojarzyło się wszystkim z ogólną sytuacją, z meandrami ówczesnego życia publicznego, polityki, propagandy... Aluzje nabrzmiewały szyderstwem śmieszności owocowały karykaturami, absurd odsłaniał codzienność. Finał z otępiałym Hiperrobociarzem i karłowaty mi aparatczykami, towarzyszami Iksem i Abramowskim, którzy zagarniali całą pulę władzy i przywilejów, trudno już było uważać za przenośnię. To było samo życie, rzecz o naszym kraju i naszych czasach. Sala biła brawa, choć miała ochotę bić kogoś innego.

I tu pora wrócić do mego inżyniera, który gotów był uwierzyć we wszystko, nawet w to że autorem sztuki jest. jakiś ukrywający się solidarnościowiec, ale nie facet od blisko pół wieku spoczywający w grobie.

- Przecież - upierał się starszy pan - niepodobna by jakikolwiek pisarz potrafił, jeszcze przed wojną, przewidzieć z taką dokładnością naszą dzisiejszą sytuację. Bezbłędnie trafić w ludzi, których wówczas nikt nie znał. Do tego potrzebny byłby jasnowidz w rodzaju Ossowieckiego. Chyba, że on to wszystko napisał...?

Moje tłumaczenia, że Witkacy był istotnie wizjonerem historii, i że reżyser Maciejowski ma również swój udział w aktualizacji sztuki - nie zdały się na nic. Rozstając się z mym przypadkowym znajomym, odniosłem wrażenie, iż uważa o jakobym tylko z nadmiernej ostrożności nie chciał zdradzić prawdziwego życiorysu dramaturga zaszytego, być może, w podziemnych strukturach.

Inna sprawa, że właśnie "Szewcy" szczególnie pasowali do sytuacji i od dawna wszystkie ich inscenizacje kojarzyły się widowni z aktualnościami politycznymi Tak dalece, że za czasów Gomułki cenzura surowo zabraniała ich grania. Dopiero pewna liberalizacja polityki kulturalnej dekady gierkowskiej otworzyła "Szewcom", drzwi teatrów. Przetrwali i stan wojenny stanowiący mieszaninę terroru bałaganu i rozsypywania się systemu, dalej odnosząc sukcesy na wszystkich nieomal scenach. Dopiero III niepodległa Rzeczypospolita dała im radę.

Przed paru tygodniami obejrzałem w warszawskim Teatrze Dramatycznym najnowszą premierę "Szewców" w inscenizacji renomowanego reżysera - Macieja Prusa. Ma on na sumieniu kilka realizacji tej sztuki i obecna nie jest chyba gorsza od poprzednich, a przecież. A przecież na sali panowała martwa cisza, śladu braw. śmiechu, ciemno, głucho, mróz chodzi po kościach. Dlaczego? Dlaczego nikogo nie bawi demagog - populista Sajetan? Czemu nie śmieszą czeladnicy, którzy dorwali się do władzy? Ani prokurator Scurvy, ani nawet owa przestroga przed gadaniem nie" potrzebnych rzeczy, tak bardzo obecna w okresie kampanii wyborczej? Aby odpowiedzieć na te ważkie pytania pozwolę sobie przypomnieć pewną uczniowską anegdotkę.

Oto nauczycielka usiłuje wytłumaczyć dzieciom co to są skojarzenia. Długo, długo objaśnia, wreszcie powiada: - Żebyście zrozumiały dobrze co idzie, zrobimy próbę. Ja powiem wam jakieś słowo, a wy nie namyślając się rzucicie inne, które wam się z nim skojarzy. No, więc Zosiu: "chusteczka".

- Katar! - odpowiada Zosia.

- Dlaczego?

- Bo jak mam katar, to często używam chusteczki.

- Dobrze. A teraz ty, Kaziu...

I tak kolejno, wymieniając różne słowa, pani przepytuje całą klasę. Wreszcie dochodzi do ostatniej ławki, gdzie siedzi, pryszczaty już, drugoroczniak Józio.

- No, Józiu, a tobie z czym kojarzy się... "kolano"?

- Z d..., psze pani profesorki - rąbie bez namysłu chłopiec.

- Józiu...! - na chwilą zaniemówiła przerażona nauczycielka, po czym zaintrygowana pyta - Dlaczego "kolano" kojarzy ci się właśnie z d...?

- Bo mnie, psze pani, wszystko kojarzy się z cl....

A nam, mili Czytelnicy, przez cale lata wszystko kojarzyło się z polityką. Zwłaszcza w teatrze.

Wówczas gdy życie publiczne nie może toczyć się normalnym, jawnym nurtem, tłamszone przez system drastycznych ograniczeń, lub gdy w ogóle działalność polityczna podlega zakazom - ludzie zaczynają szukać jakichś równoważników Opinia, wolne słowo, otwarta krytyka, czy dyskusja, ujawniają się w sposób zastępczy To sprzyja skojarzeniom. posługiwaniu się nimi w coraz szerszym zakresie, aż w końcu ludzie doszukują się poza każdym słowem, gestem, obrazem, ukrytych znaczeń, utajonych, prawdziwych, głębszych sensów.

Teatr jest idealnym producentem skojarzeń wyjątkowo sprawną maszyną do ich produkowania; i - dodajmy -- posiada w tej materii wyjątkowo bogaty dorobek Nic przeto dziwnego, że ze skwapliwością podejmuje się także zastępczego sprawowania funkcji politycznych. Właśnie wtedy, gdy nie mogą one być spełniane normalnie, jawnie i otwarcie.

Historie polskiej sceny i polskich walk politycznych zlewają się właściwie w jedno. Od powstania Teatru Narodowego w 1765 roku po stan wojenny w 1981. Przez dwa wieki z okładem mieliśmy teatr polityczny. To jest uprawiający politykę zamiast. Zamiast niemego Sejmu, cenzurowanej prasy, skrępowanej opinii publicznej, zmilitaryzowanej telewizji. Politykę poprzez skojarzenia, żarty, karykatury, analogie... Grywano nie coś tylko o coś. Tragedia, dramat, komedia, farsa, operetka były równie, dobrym instrumentem dokładania tym lub tamtym.

Ale taki teatr stanowił wykwit nienormalności naszej egzystencji, zastępując życie publiczne jego pozorami, elementarne prawdy - odległymi aluzjami, współczesność - kostiumem historycznym, Polskę - Panem Bogiem. Witkacy pasował do tego jak ulał. Ale nie tylko on. Okazuje się, że także Szekspir, Molier, Lope de Vega, Mickiewicz, Słowacki, Ionesco, Mrożek... prawie wszyscy, bo zdarzało się nawet, że i autorzy sowieccy (choćby Geiman).

Lecz w wyniku nagłego przełomu, prawie przez wszystkich oczekiwanego, ale przez nikogo nieprzewidzianego - teatr polityczny kompletnie stracił rację bytu jako instytucja zastępcza. Jako surogat trybuny parlamentarnej, partii politycznych, nie cenzurowanych gazet, otwartych zgromadzeń, . opinii publicznej Wyzwolone, zalegalizowane instytucje społeczne, wolna prasa i inne środki masowej komunikacji wybrały teatrowi wiatr i żagli, pod którym przez blisko dwa wieki unosił się na wzburzonych falach historii.

Jak doświadczamy tego na własnej skórze (i to niekiedy dość boleśnie), powrót do normalności - a na taką drogę wchodzi również teatr - bywa dość przykrą operacją. Niektórym wydaje się, iż grunt im się spod stóp usuwa, a sufit wali na głowę W teatrze odczucia takie są dość powszechne. W sferze materialnej przede wszystkim, ale nie tylko. Bo jakże to? Co się dzieje? Jeszcze wczoraj wystarczyło, by aktor rzucił ze sceny, niby mimochodem, "zdrastwujtie", a widownia szalała ze szczęścia, iż facet robi balona z ruskich. Dziś lecą "siekiery" jedna za drugą, a ludzie milczą.

Milczą, bo mogą mówić, słuchać i czytać co chcą. Bez, żadnych ograniczeń, bez przenośni, bez domyślników. Kłótnie sejmowe nadaje telewizja niczym amerykańskie seriale, dzienniki dokładają rządowi ile wlezie, nie oszczędzając najwyższych władz z prezydentem na czele, każdy może opowiadać co mu ślina na język przyniesie l nawet niegdysiejsze marzenia o polskim Hyde Parku nie mają już sensu. Jeszcze tylko "Polskie zoo" żyje z dowcipu politycznego, ale to odwieczna rola kabaretu. W teatrach dramatycznych nikt nie oczekuje aluzji. Przestajemy, jak ów pryszczaty Józio, kojarzyć sobie wszystko tylko z jednym. I dlatego na "Szewcach" jest cicho. Widomy znak normalności, odrobina żalu po niegdysiejszych emocjach i rzecz do przemyślenia dla dyrektorów i kierowników literackich w teatrach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji