Artykuły

Teatr TV - Dziady

Inscenizacja "Dziadów", przedstawiona przez Kon­rada Swinarskiego przed dziesięciu laty na scenie krakowskiego Teatru Starego - to już historia, a nawet legenda. Czy możliwe jest wznowienie spek­taklu po dziesięciu latach, bez współudziału reży­sera (Konrad Swinarski zginął w wypadku samolotowym w 1975 r.) i choć w tej samej obsadzie, to w zupełnie innym teatrze, bo - telewizyjnym? Niezwykłe jest przedsięwzięcie, którego podjął się Laco Adamik: przeniesienie "Dziadów" Swinarskie­go na mały ekran (spektakl zajmie dwa wieczory). Przeniesienie, a więc - zapis?

Przypomnijmy, jak Swinarski odczytywał "Dziady":

- W końcu jedność tego utworu polega na tym, że przenikają się oba wątki: tak zwana polityczna, czyli III część "Dziadów", z tą rzekomo czy też rzeczywiście obrzędową częścią, mówiącą o winie, karze i sumieniu człowieka.

- Jeśli to przedstawienie odwołuje się do moralności obywatelskiej widzów, to jego treścią jest dbałość o sprawy ojczyzny.

- Przecież w "Dziadach" nie ma naprawdę takiej tezy, że ktoś jest winien naszych grzechów. Czyż nie my jesteśmy odpowiedzialni za nasze grzechy, za nasze występki? Ja wiem, że we mnie tkwi ta naiwna wiara, że dobro gdzieś musi istnieć. Ale niech ta wiara istnieje w myślach człowieka, a nie jako apoteoza na scenie, bo wtedy po prostu, w to nie wierzę. .

- W końcu Wyspiański swego bohatera nie na­zwałby też Konradem, gdyby nie widział dalszych szans rozwoju tego typu bohatera. Czy (...) ten smu­tek "Dziadów" to nie jest troszeczkę sprawa wzię­cia na siebie pewnej odpowiedzialności społecznej? Przecież tam nic się nie kończy, tam wszystko się może jeszcze zacząć.

Wyznania te, poczynione w rozmowie z Anną Schiller w lipcu 1973 roku, udostępnione zaś ostat­nio na łamach miesięcznika "Dialog", zdradzają też, jak Swinarski widział "Dziady". Zresztą, kto miał szczęście być na spektaklu, ten pamięta: ob­rzędowość, w której swój udział mieli także wi­dzowie, wkomponowanie scenicznej akcji w topo­grafię gmachu teatru (część spektaklu rozgrywała się w foyer), a nawet w topografię i klimat miasta (au­tentyczni żebracy, kukła płonąca za oknem), wto­pienie odtwórców czołowych ról w zespół ("istnieć zachowaniem, a nie projekcją czy efektem słowa"). Czy to wszystko można osiągnąć także w telewi­zyjnym zapisie?

Historią jest to, jak Swinarski odczytał "Dzia­dy", legendą - jak widział. Dziś historia i legenda tego spektaklu mają raz jeszcze okazać się rze­czywistością żywego teatru. Chyba zapowiedź żadnego spektaklu telewizyjnego nie budziła takich emocji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji