Artykuły

Teresa Budzisz-Krzyżanowska w roli Hamleta

WYDARZENIEM teatralnym nie jest to, że kobieta występuje w roli Hamleta, choć to przypadek rzadki, acz nie nowy. Kilka aktorek grało już tę rolę m.in. Sarah Bernhardt A więc, jeżeli aktorka gra Ham­leta, to wybitna aktorka. Potwierdza się to i w Starym Teat­rze.

Wydarzeniem jest piękny, poe­tycki, potoczysty przekład Szekspirowskiej tragedii pióra Stani­sława Barańczaka i zaskakujący, znakomity pomysł inscenizacyjny Andrzeja Wajdy. Ponieważ jest to jego czwarta próba scenicznego zmierzenia się z "Hamletem"', przedstawienie nosi tytuł "Hamlet" (IV). Kilka miesięcy temu odbył się w Krakowie pierwszy pokaz, po czym "Hamlet" (IV) pojechał w świat budząc wszę­dzie zainteresowanie, odnosząc sukcesy. Wreszcie krakowska premiera prasowa.

Inscenizacyjny chwyt przypo­mina Wajdowską "Zbrodnię i ka­rę". Mamy znowu "Hamleta" jak­by od tylu, kameralnego, od tea­tralnego zaplecza, pokazanego z garderoby, z odwrotnej perspek­tywy.

Jest to "Hamlet" sprowadzony z wielkiej sceny, z areny historii umieszczony w pomniejszonym kadrze, w prywatności przeżywania, w domowym prawie zbliże­niu.

Oczywiście reżyser dokonał znacznych skrótów w tekście tra­gedii i uproszczeń w zawiłościach akcji. Skupił się i zaprosił widza do skupienia się na, konfrontacji Hamleta z otoczeniem, i na sztu­ce przeistaczania się aktora w postać sceniczną.

Widz ogląda przede wszystkim głównego aktora (aktorkę!) zmagającego się z ciężarem roli, śle­dzi z bliska najdrobniejsze drgnienia, narastające wypełnia­nie się postaci życiem i śmiercią. Dzieje się to w klimacie intym­ności i zwierzeń. Jak ten ciężar dźwiga kobieta-Hamlet?

Z pewnością jest to rola popi­sowa. Jest w niej wszystko, cała gama artystycznych możliwości. Hamlet Budzisz-Krzyżanowskiej jest szalony i trzeźwy, łagodny, gwałtowny, liryczny, dramatycz­ny, czuły, bezwzględny, przenik­liwy, słaby, heroiczny, zrozpaczo­ny, rozedrgany, wypełniony bó­lem. Może za bardzo wrzaskliwy, wybuchowy, neurasteniczny. Mo­że przydałoby mu się nieco wię­cej ściszenia, refleksji, powściągliwości. To przecież tylko małos­tkowe utyskiwania i grymasy. Rola jest przejmująca. Budzisz-Krzyżanowska u szczytu artysty­cznych możliwości. Jakże pięknie wspaniale mówi ów monolog "Być albo nie być", nie na wiel­kiej scenie, nie z siłą patosu, mówi zmęczona, oparta o ścianę swej garderoby, samotna, mówi do siebie.

Reszta aktorów - z woli reży­sera i w zgodzie z wyznaczonym miejscem w całej sprawie - stanowi tło, prawdę mówiąc mało zachwycające, miejscami nawet dziwnie blade tło. Tylko Jan Pe­szek (Aktor I, Grabarz) i Jerzy Radziwiłowicz (Fortynbras) błys­nęli talentem w epizodycznych rolach, i Jerzy Bińczycki (Poloniusz) w niektórych scenach.

Ostatnia scena oryginalnie po­myślana, wspaniale rozegrana. Budzisz-Krzyżanowska znieru­chomiała w fotelu. Radziwiło­wicz, teraz w trenczu, wchodzi za parawan, wkłada kostium Ham­leta, za chwilę zaczyna rolę, wy­powiada kwestie, od których za­częło się przedstawienie. Mówi z siłą i czystością. Spektakl mógł­by się zacząć od nowa. I pomyś­leć - to ten aktor miał być Ham­letem w wielkim niezrealizowa­nym przedsięwzięciu teatralnym Konrada Swinarskiego sprzed piętnastu lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji