Artykuły

Hamleś

CZASY, w których żyjemy, są jak najbardziej w jak najlepszym porządku. Tak. Nikt nikogo nie znieważa. Prawo jest prawe. Urzędnicy są poetami. Świat nie jest chopss. Pytanie: bić albo nie być? - brzmi pusto i retorycznie, ponieważ wiadomo, że być należy nawet za wszelką cenę...

W trzecim akcie ".Hamleta" jest scena, która dla polskiego teatru ma ogromne znaczenie. Jest to kluczowa w dramacie Szekspira scena "teatru w teatrze" - przedstawienie "Zabójstwa Gonzagi", które przy pomocy aktorów inscenizuje Hamlet Inscenizuje, aby pokazując Królowi i królewskiemu dworowi anegdotę o królobójstwie i zagarnięciu tronu przez mordercę, ostatecznie przekonać się o winie Króla i zdobyć niepodważalne moralnie argumenty do zemsty. Innymi słowy - spełnić przyrzeczenie dane Duchowi ojca, pod warunkiem jednak, że Duch nie był duchem przeklętym i mówił prawdę. W tej scenie wszystko jest ważne... I rozmowa z aktorami, w której Hamlet postuluje realizm gry aktorskiej. I prowokacje Hamleta skierowane pod adresem Króla, Królowej i Ofelii, dzięki którym Hamlet osiąga swój cel: kulturalno-dworską rozrywkę zamienia w dotykające wszystkich bezpośrednio i dotkliwie przeżycie teatralne. I otwierająca wszystko pantomima, która pokazując w skrócie całą treść sztuki (włącznie z otruciem) narzuca przeczucie tego, co ma się zdarzyć. Przeczucie, które dopiero wypełnione słowami Aktorów grających Króla, Królową i Morderca, buduje prawdziwy dramat i teatr. W teatrze Szekspira bowiem dopiero SŁOWO, ale nie słowo puste i abstrakcyjne, tylko słowo, którego znaczenia wynikają ze wszystkiego, co jest na scenie, wstrząsa sumieniem Króla i pogrąża go w mroku rozpaczy. Mroku, który próbuje rozproszyć okrzykiem: "Światła mi dajcie!". Dla Hamleta jest to zaś ten moment, kiedy potwierdzają się jego przypuszczenia, słowa Ducha, oczywistość zbrodni Króla.

Ze sceny tej Wyspiański wywiódł i opisał w "Wyzwoleniu" swoją ideą teatru polskiego. TEATRU mającego stanowić syntezę RELIGII, POLITYKI, FILOZOFII, SZTUKI i ŻYCIA. Przed wojną tę ideę tak pięknie udawało się realizować Schillerowi i Horzycy. Po wojnie zaś Kazimierzowi Dejmkowi, Jerzemu Krasowskiemu i Konradowi Swinarskiemu z różnym, niestety, finałem tej niewesołej zabawy.

Jak wygląda ta scena w przestawieniu "Hamleta" we wsi Głucha Dolna, przepraszam najmocniej w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy...?

Wygląd tej sceny w przedstawieniu Gustawa Holoubka bierze się rzecz jasna, z wyglądu innej sceny: rozmowy księcia Hamleta z Duchem ojca, który zjawia się, jak najbardziej, reżyser bowiem najwyraźniej materialistą nie jest. Za to, kiedy Duch wychodzi, umieszczony na scenie (i oznaczający Elsynor) pomost przesuwa się w jedną i drugą stronę, co sprawia wrażenie, że nie tylko Elsynor chwieje się w posadach, ale jednak chyba zanadto. Przestraszywszy nas wszystkich, Duch sympatycznym głosem Andrzeja Szczepkowskiego, pros Hamleta: "Pomścij morderstwo wyrodne i wstrętne". Na co Hamlet mniej więcej oświadcza: "O.K. tato, na pewno, że cię pomszczę!" Ale zamiast zrobić to od razu, czeka. Na co? Nie bardzo wiadomo, gdyż w tym spektaklu Hamlet skłonności do refleksji, które wstrzymywałyby go od spełnienia czynu, nie ujawnia żadnych.

W tym stanie rzeczy scena "teatru w teatrze" wygląda jak sceny tej parodia. Z Aktorami Hamlet oczywiście nie rozmawia. Bo i co mógłby im powiedzieć? Żeby nie recytowali z nieszczerym patosem i nie machali przy tym rękami? Żeby nie rozśmieszali publiczności błazeńskimi gierkami? Uczył Marcin Marcina... wobec Króla i dworu Hamlet zachowuje się wprawdzie cokolwiek prowokująco, są to jednak kpinki lekkie i swawolne, podobne do ukłuć poczytnego tygodnika "Szpilki", można nie przymknąć oczy i już. Za to wobec Ofelii, o tak, wobec Ofelii Hamlet zachowuje się i brutalnie i obscenicznie, aż dziw bierze, że biedaczka z wrażenia nie spadnie z pomostu, na którym siedzi. Dwór bowiem reżyser umieścił na górze, miejsca na dole przeznaczając Aktorom. Ach, ten feudalizm! Po czym zjawiają się, kolorowa pajacyki i fikają fikołki. Po czym, zamiast osobno, pantomima i teatr występują równocześnie. Na proscenium Aktorzy w maskach poruszają się w miejscu i wykonują szereg gestów ilustrujących tekst Szekspira, co jest samo w sobie dosyć piękne. Z prawej zaś strony pojawia si& Aktor i sam mówi tekstem Króla, Królowej i Mordercy. Kto, jest Aktorem? Aktorem jest sam Gustaw Holoubek! Wiersz wielkiego angielskiego poety wielki polski aktor recytuje lekko i posuwiście, ukazując jego piękno i czarowny rytm. Recytuje dla siedzącej w teatrze warszawskiej publiczności, z ironicznym dystansem wyrażającym się poprzez cudowny uśmiech i pełen wdzięku błysk oka, zerkając chwilami na pantomimę, czy nadąża i zapisując pośród wielkich swoich kreacji jeszcze jedną wielką kreację... I kiedy tak upajamy się pięknem recytacji Gustawa Holoubka, Król na pomoście wstaje, ciska Aktorom sakiewkę i z okrzykiem:

"Światła mi dajcie: - odejdźmy!", odchodzi. A za nim cały dwór. Z czego wynika, że piękno recytacji Gustawa Holoubka doprowadziło Króla do takiego stanu ducha aż przyznał się do winy.

Tak wygląda w najnowszym warszawskim "Hamlecie" jedna scena. A jak wygląda całość? O czym jest ten "Hamlet", skoro problemy takie jak historia, polityka i moralność zbyt są płaskie i trywialne, aby je pokazywać w teatrze? Co zafrapowało Gustawa Holoubka w dramacie Szekspira?

Otóż, Gustawa Holoubek w "Hamlecie" zafrapowało to, co u Szekspira jest wieczne, uniwersalne i nieprzemijające. Filozofia i metafizyka sprawy wyższe. Dotyczące, najogólniej mówiąc, ludzkiego losu i egzystencji na tym marnym padole. Jakie są to sprawy? Spróbujmy ich dociec... Winę za wszystko, co się wydarzyło w Danii, w przedstawieniu Gustawa Holoubka ponosi Królowa. Ona to bowiem pragnąc zaspokoić swoje nienasycone żądze doprowadziła do tego, że brat zbił brata i przejął po nim tron. Król Klaudiusz jest sympatyczny, łagodny i wysoki, a jak wiadomo, duży człowiek ma duże serce. Ulega więc we wszystkim Królowej, która faktycznie rządzi Danią. Kiedy Hamlet chce wyjechać do Wittenbergi i nie chce dać się przekonać, że nie powinien tego robić, Królowa kusząco nastawia szyję, Hamlet wpija się w nią ustami i z Danii wyjechać już nie chce. Innym znów razem, kiedy Klaudiusz ma wątpliwości, czy dobrze zrobił zabijając brata. Królowa kładzie mu dłoń na udzie, pieści przez chwilę udo na oczach dworu i wątpliwości Klaudiusza mijają. Nawet w stosunku do kanclerza Poloniusza Królowa zachowuje się dwuznacznie. Jak wiadomo jednak, kobieta zmienną jest. Po rozmowie z Hamletem w cztery oczy. Królowa zaczyna żałować swoich wybryków, ubiera się na czarno i w końcu doprowadza do tego, że wszyscy wyrzynają się nawzajem. Sama zaś popełnia samobójstwo i nic już jej zrobić nie można. Wszystko toczy się, oczywiście, szalenie kulturalnie i przyzwoicie, w dekoracji nawiązującej do tradycji płotów w polskim teatrze i prześlicznych kostiumach Kazimierza Wiśniaka.

Do odtwórcy roli Hamleta ostatnio coś Warszawa nie ma szczęścia. Po smutnych intelektualistach nastała moda na wesołych sportowców. Jeszcze kilka lat temu, po "Ślubie" Jarockiego, Piotr Fronczewski byłby Hamletem idealnym. Jednakże udział w kabaretach, głupawych programach telewizyjnych i jeszcze głupawszych słuchowiskach radiowych, zrobił wreszcie swoje. A właściwie nie tyle udział, co światopogląd kabaretowy ("Życie jest kabaretem"), który się przy okazji zdobywa. A światopogląd ten, oprócz głębszych światopoznawczych treści, narzuca niestety takie kabaretowy styl aktorstwa. Polegający głównie na niewolniczym uzależnieniu aktora od widowni, na wydobywaniu z tekstu takich puent, na które widownia zareaguje śmiechem lub oklaskami, co z kolei prowadzi do wyłączenia z teatru wszystkich innych funkcji poza rozrywką. W ramach której, rzecz jasna, podaje się porcję "myśli" dla tzw. wrażliwszych. I, o ile ze wszystkimi błazeńskimi pogwarkami Hamleta Fronczewski radzi sobie doskonale, o tyle z wrażliwością i myśleniem duńskiego księcia jest już gorzej. Wprawdzie reżyser stara się, jak może, ułatwić Piotrowi Fronczewskiemu zadanie, już to skreślając i skracając pozostałe monologi, już to usadzając Hamleta na proscenium, aby to co ma do powiedzenia przekazywał mam od siebie, prywatnie i zwyczajnie niczym w filmie polskim czy też oświetlając aktora punktowcem ("Intelectus est lumen"), mimo to odblask światła od czoła Hamleta nie wystarcza i Hamlet - Piotra Fronczewskiego na temat czasów, w jakich żyjemy, ma do powiedzenia bardzo niewiele. Prawie nic...

W roli Króla swojej aktorskiej prawdy próbuje bronić Marek Walczewski. Jednakże sposób prowadzenia pozostałych postaci i fakt, że w przedstawieniu Gustawa Holoubka każdy sobie rolę skrobie, odbierają Walczewskiemu wszelkie argumenty dla stworzenia przemyślanej kreacji. Klaudiusz, który mógłby prezentować rację stanu i który w wykonaniu tego aktora mógłby być człowiekiem, którego słuszna idea rządzenia Danią rozmija się z rzeczywistością poprzez komplikujący się bieg zdarzeń, staje się sympatycznym i skrzywdzonym przez tajemniczy Los królem... Kanclerz Poloniusz - Zbigniewa Zapasiewicza - nie jest wprawdzie, jak dotąd bywało, człowiekiem jednowymiarowym jest za to dwuwymiarowy: przebiegły dyplomata i sadysta ojciec. Dlaczego zatem po jego śmierci Ofelia wpada w obłęd? Fo śmierci takiego ojca, moim zdaniem, córka powinna się cieszyć, a nie popadać w psychiczne dewiacje Tym bardziej, ze Ofelię znowu udaje Magdalena Zawadzka. Grając swoje wyobrażenie o skrzywdzonej dziewicy, artystka posługuje się jednak zbyt prostymi środkami aktorskimi i efekt "czystości" w scenach lirycznych z trudnością zmienia się w efekt "szaleństwa z podtekstem erotycznym" w scenach tragicznych. Innymi słowy - oba elementy w tej Ofelii nie zanadto układają się w psychologiczną spójność, cego wina leży, być może takie, w braku predyspozycji artystki do tego typu ról. Jeśli chodzi o Gertrudę - Haliny Dobrowolskiej, pragnąłbym zauważyć, że w ten sposób grywało się królowe łońskiego roku w Pcimiu. Z pozostałych aktorów zwraca uwagę piękny Roman Franki, który w roli żołnierza Marcellusa pięknie trzyma dzidę. A bo - rapier.

I tak, ten "Hamlet" bez Fortynbrasa i wojsk norweskich, z tytułowym bohaterem zamienionym w dowcipnego tenisistę i fabułą okrojoną do dramatu namiętności z lepszych sfer, jest jeszcze jedną straconą szansą zobaczenia w polskim teatrze - współczesnego Hamleta, księcia Danii. Jeszcze jednym niespełnionym marzeniem Wyspiańskiego o zagadce "Hamleta".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji