Artykuły

W konwencji odświeżanej jajecznicy

"Wieczór Trzech Króli" w reż. Silviu Purcčrete z Teatrul National "Martin Sorescu" w Krajowie (Rumunia) na I Spotkaniu Teatrów Narodowych w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Trudno się dziwić, że niektórzy rumuńscy recenzenci w inscenizacji Szekspirowskiego "Wieczoru Trzech Króli" na scenie Teatru Narodowego w Krajowie doszukiwali się aluzji politycznych do najnowszej historii Bałkanów. Ale reżyser sztuki Silviu Purcčrete odżegnuje się od tego rodzaju sugestii, twierdząc, że jego spektakl nie nawiązuje do takiego klimatu. Zważywszy jednak na początek spektaklu, kiedy to pośród zalegających scenę ciemności krążą jakieś tajemnicze postaci, które napotkanym osobnikom świecą latarkami w oczy, jakby w poszukiwaniu winnych, nieprawomyślnych - takie skojarzenia faktycznie mogą się nasuwać. Ale na krótko.

Kiedy światło rozjaśni scenę, widzimy przestrzeń zabudowaną meblami przypominającymi przeszklone szafy czy raczej półki na książki, ale bez książek. A może to po prostu wnętrze jakiegoś dużego mieszkania. Ktoś próbował zobaczyć w tym wystroju sceny wnętrze hotelu. Jedno jest pewne: reżyser, podążając za obowiązkową modą, poszedł w kierunku tzw. nowoczesności, czyli "odświeżył" Szekspira. Stąd zarówno scenografia, kostiumy, jak i zachowania aktorów takoż idą w kierunku "odświeżania". Choć miałabym tu spore wątpliwości co do konsekwencji reżyserskiej w owym "odświeżaniu". Na przykład stricte realistyczna scena z rozbijaniem jaj i autentycznym smażeniem jajecznicy dowodzi, iż była to "świeżość" silnie przeterminowana, na co wskazywał przykry, odurzający i, niestety, długotrwały zapach rozchodzący się po widowni. Zresztą wystarczyło spojrzeć na miny aktorów spożywających ów "przysmak". Że nie wspomnę o zatykaniu nosa po stronie widowni. W kierunku "nowoczesnego" odczytania komedii Szekspira podążają także relacje między postaciami, z natrętnym wręcz eksponowaniem homoseksualizmu. Pewnie dlatego kompani Sir Tobiasza Czkawki (Ilie Gheorghe), Andrzej Chudogęba (Nicolae Poghirc), błazen Feste (Valentin Mihali) paradują boso, okryci jedynie jakimś czarnym płaszczem przypominającym nieco szynel, pod którym - jak należy się domyśleć - jest tylko nagość ciała. Do "nowoczesnej" realizacji tekstu należy pewnie też wchodzenie postaci przez okno zamiast przez drzwi, jak to czynią niektórzy bohaterowie rumuńskiej inscenizacji "Wieczoru Trzech Króli".

Nowoczesność w teatrze reżyserzy pojmują pewnie jako coś absolutnie nieprzewidywalnego, coś co sprawia, iż reżyser ma wolną rękę w interpretacji tekstu, wszak tu wszystkie chwyty są dozwolone. Idąc tym tropem, nie musimy przecież zadawać pytania o wiarygodność postaci. W tej "odświeżającej" konwencji bowiem hrabia Orsino (Valer Dellakeza) nie musi być młody, przystojny. Może mieć wygląd starego, opasłego jegomościa, z dużym, nagim brzuchem wystającym spod kaftana, co jednak rodzi u widza pytanie, jak w tym nieestetycznie wyglądającym osobniku mogła zakochać się urodziwa, młoda Viola w wykonaniu atrakcyjnej Romanity Ionescu (przebranej za chłopca dla przeprowadzenia potrzebnej intrygi). Także i piękną Olivię opłakującą śmierć brata i nieprzyjmującą zalotów hrabiego Orsino (co wcale nie dziwi) reżyser "odświeżył", każąc aktorce mówić nieprzyjemnym, chropawym głosem starej kobiety czy wręcz sznaps barytonem. Już sam tembr głosu powinien odstraszyć zalotników. Choć Cerasela Iosifescu grająca Olivię to przecież piękna, zgrabna kobieta. Przez dłuższy czas jednak usadowiona w fotelu i przykryta czarnym prześcieradłem przypomina raczej ducha aniżeli żywego człowieka. Ma to niby sugerować odseparowanie się od świata i przebywanie w żałobie. Jeśli tak, to co robi ta powabnie wyciągnięta, zgrabna noga spod tego czarnego prześcieradła?

Wreszcie wątek Malvolia, ogromnie zabawnej w swym megalomaństwie figury, oczywiście u Szekspira. Jedną z najzabawniejszych scen spośród wszystkich Szekspirowskich komedii jest właśnie ta z Malvoliem, kiedy ów, przeczytawszy list miłosny, rzekomo od hrabiny Olivii, stara się jej przypodobać, na przykład nosząc żółte pończochy, którego to koloru hrabina nie znosi. Cała sekwencja z Malvoliem i hrabiną powinna być budowana na detalach, tutaj zaś (Malvolia gra Constantin Cicort) sprawa ogranicza się właściwie do gwałtownego rzucenia się całym ciałem na leżącą Olivię, co przypomina raczej gwałt niż nawet najprymitywniejsze zaloty. No i te nieprzebrane ilości krasnali ogrodowych usytuowanych na półkach mebli, to chyba także rzecz utrzymana w konwencji "odświeżania" Szekspira. Wprawdzie, jeśli ktoś bardzo się uprze, może doszukiwać się tu elementu emigracyjnego (rumuńscy emigranci w Niemczech), jak to zrobiła moja koleżanka reżyserka. Wkrótce jednak wycofała się z dopisywania filozofii spektaklowi, nie znalazłszy tu realnych ku temu powodów. Zresztą te ogrodowe krasnale można spotkać nie tylko w Niemczech, w dużych ilościach także w Holandii, a nawet u nas - w okolicach Jeleniej Góry. Notabene, po przerwie, kiedy przesunięto scenografię w inne miejsce, te nieszczęsne krasnale zasłaniały publiczności wyświetlające się napisy z tłumaczeniem tekstu.

O tym, że pomysły reżyserskie nie mają granic, wiadomo nie od dziś. Bywało przecież, że najsłynniejszy bohater Szekspira - Hamlet, wygłaszał swój znany monolog "Być albo nie być" ustawiony w pozycji do góry nogami. Właściwie nic już nie dziwi w sposobach inscenizacji. Jawi się tylko pytanie: po co? Dlaczego nie zawierzyć autorowi, który pisząc dramat, umieszczał jego akcję w odpowiedniej epoce, tworzył postaci, które były nośnikami pewnych informacji wpisujących się w tamten właśnie czas. Treści zaś uniwersalnych, które mają wartość ponadczasową i wybrzmiewają także i dziś aktualnie, nie trzeba na siłę "unowocześniać" czy to kostiumem (albo i bez), czy zarzuceniem sceny krasnalami, czy smażeniem jajecznicy na gazie, czy Olivią mówiącą sznaps barytonem. To nie te elementy podnoszą wartość artystyczną spektaklu. "Wieczór Trzech Króli", ostatnia komedia Szekspira (wszystko, co po niej napisał, nie należy już do tego gatunku), uważana jest przez szekspirologów za jego najlepszą komedię w sensie konstrukcyjnym i artystycznym. Patrząc na inscenizację Silviu Purcčrete, można zwątpić w słuszność takiej opinii.

"Wieczór Trzech Króli" Szekspira, adaptacja, reżyseria i scenografia - Silviu Purcčrete, muzyka - Vasile Sirli, Teatrul National "Martin Sorescu" w Krajowie (Rumunia); prezentacja w Teatrze Narodowym w Warszawie w ramach festiwalu "Spotkanie Teatrów Narodowych".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji