Artykuły

Nasza Syberiada

14 dzień naszej podróży z "Opowieścią syberyjską" po Syberii. Za nami 5 miast, ponad 2000 tys. km przejechanych autobusem po obwodzie tiumeńskim i nie tylko. Tiumeń, Szadrińsk, Tobolsk, Iszym i Irbit. Około 2200 widzów na 6 spektaklach - pisze Jacek Głomb w dzienniku z podróży po Syberii zespołu legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej.

Wszędzie dobre przyjęcie, a w Tobolsku wręcz rewelacyjne, w Tobolsku (jak mówią w tutejszej prognozie pogody "duchowej stolicy Syberii'') wręcz rewelacyjne. Widownia doskonale przeczytała spektakl, te zapisane przez Krzyśka Kopkę aluzje do rosyjskiej literatury, do Bułhakowa, Pieliewina, Sorokina, a końcowy monolog Margarity, które pije "za polskich zdobywców Kremla i rosyjskich jego obrońców" przerwała brawami. Na szczęście była z nami ekipa telewizyjna z "Kulturaliów" z Joanną Makowską na czele i wszystko nakręciła bo inaczej sam bym nie uwierzył w to co piszę

Bo przecież straszono nas tą Rosją prowincjonalną, tą widownia nie znającą historii Polski i nie czułą na ironię, nie czytającą ironii. Nic z tego. Mam absolutne poczucie, że widzowie są w środku spektaklu, oczywiście nie wszyscy i nie zawsze, ale to przecież standard: polski widz także jest różny i różnie spektakl. A szczególnie ten, grany po polsku i po rosyjsku. I dzięki Ci Boże za ten pomysł! Rosyjski w spektaklu funkcjonuje bardzo dobrze, aktorzy na spotkaniach z publicznością (które organizujemy po przedstawieniach) zbierają komplementy, mówią dobrze i zrozumiale, a Kasia Dworak (Graf Szremenietwie), Gabrysia Fabian (Behemot) i Bartek Bulanda (Żeńka) doskonale. Wiele w tym zasługi naszej lektorski, emerytowanej nauczycielki rosyjskiego, p. Raisy Slepy. Dzięki ci Boże i Pani Profesor!

Te spotkanie z publicznością wcale nie są polska mową-trawą. Bywają głosy krytyczne: "poczułem się poniżony bo pokazujecie Rosję jako kraj pijaków", "Polacy są w spektaklu biali, a Rosjanie czarni jak ta ziemia, którą rozsypaliście na scenie. Poczułem się brudna", ale przeważa zdecydowanie ton pochwalny (wspaniała gra aktorska, świetna muzyka etc.) albo refleksyjny - "Pomyślałam - widząc plakat- co mogą mi opowiedzieć o Syberii. Ale mogą. Poruszyliście bolesny temat i długo będę jeszcze myśleć o tym spektaklu". Takich głosów jest sporo. Ktoś mówi, że przypominamy teatr Kolady z Jekaterynburga (to tutaj wielki komplement!), bo jesteśmy blisko życia. Ktoś wspomina, że ten spektakl to nie jest zwyczajne przedstawienie, ale misja. Odpowiadam, że gdybyśmy chcieli mieć święty spokój to przyjechalibyśmy tu z "Otellem" Szekspira i teraz nie rozmawialibyśmy o polsko-rosyjskich napięciach tylko o Szekspirze

"Kuchnia", technologia. Co dwa dni nowe miasto, nowy spektakl. Za każdym razem inna przestrzeń i potrzebna inna aranżacja. Gdzie ułożyć stos desek, gdzie poprowadzić deski, w bok czy do tyłu?. Gramy w klasycznym układzie, nie tak jak w Polsce gdzie widownia siedzi na scenie. Zresztą na większości dotychczasowych scen nie byłoby to możliwe. są za małe. A więc za każdym inna przestrzeń, inna ziemia - zaczęliśmy od błotnistego czarnoziemu w Tiumeni, w Tobolsku teatr wspomógł miejscowy biznesmen ziemią ze swojej daczy, w Iszymie dyrektorka domu kultury ze swojego ogródka. Najszlachetniejsze deski były znowu w Irbicie. Wszędzie nasza scenografia zastanawia - na młodzieżowym spektaklu w Irbicie chłopaki podchodzili do sceny i sprawdzali czy to prawdziwa ziemia. Zastanawia - bo na razie, może z wyjątkiem Tobolska, otaczał nas teatr "sztucznych nosów i dolepionych bród" albo kompletnej szmiry jak w przypadku moskiewskiej chałtury, która w w tzw. gwiazdorskiej obsadzie oglądaliśmy w Tiumeni.

Teraz Nowosybirsk po 14 godzinach podróży pociągiem. Jeden dzień oddechu. I jutro znowu zmierzymy się z innym światem. Tamtą Syberię, tiumeńsko-tobolską już mam wrażenie podbiliśmy. Także dlatego, że byliśmy dla nich powiewem Europy. Że od tej Europy są po prostu odcięci. W Tobolsku i Iszymie do dziś mocno wspominają wizytę teatru z Francji. Od nie był tu kilka miesięcy temu. On był tutaj 4 lata temu. Dlatego warto było porwać się na tą naszą Syberiadę.

Pogoda. Kompletne zaskoczenie. Poza kilkoma incydentami 15-20 stopni ciepła i wszyscy narzekają, że nie wzięli letniej odzieży. Wczoraj po Nowosybirsku chodziłem bez płaszcza, w marynarce. Było 20 stopni. Złota syberyjska jesień. Miejscowi są zaskoczeni, nie pamiętają już długo takiej pogody, Może to dlatego, że przyjechał teatr z Polski, niebo się cieszy? Jednakże dotąd zwykle przywoziliśmy z sobą deszcz, nawet przed laty w Hiszpanii

Więc Nowosybirsk, trzecie miasto w Rosji pod względem ilości ludności, syberyjska metropolia, nieoficjalna stolica Syberii. Inny świat, inna publiczność. Zagramy w zaprzyjaźnionym z nami teatrze "Stary Dom" gdzie szefem artystycznym jest Litwin, Linas Zaikauskas, z którym znam się już blisko 15 lat. W rządzonym wówczas przez niego Rosyjskim Teatrze Dramatycznym w Wilnie nasz teatr zagrał w 1997 r. "Don Kichota Uleczonego" notabene napisanego podobnie jak "Opowieść syberyjska" przez Krzyśka Kopkę. Aktorzy całowali scenę bo to był kiedyś Teatr na Pohulance, gdzie mieściła się Reduta Juliusza Osterwy. A teraz w Linasem spotkamy się w Nowosybirsku (kompletny kosmos!) i oglądamy jego bardzo dobry spektakl na podstawie "Mewy" Czechowa. Linas polemizuje z Czechowem, ironizuje Czechowa i dostaje baty o miejscowej krytyki, że robi "antyrosyjski" spektakl. My mierzymy się z mitologią XIX wiecznych polskich zesłańców i dostajemy odpór w Tiumeniu do miejscowego działacza polonijnego, szefa stowarzyszenia "Latarnik", który nazywa nasz spektakl "antypolskim" i ponoć zawiadomił o tym do ministra Zdrojewskiego. Na konferencji prasowej w |Tiumeniu to Rosjanie bronili nas przed atakami miejscowego aktywistyJak bym nie był świadkiem to bym nie uwierzył. ..

A po Nowysybirsku Tomsk, uosobienie prawdziwej syberyjskiej prowincji - tutaj podobno czuć jeszcze XIX wiek. I to będzie koniec naszej Syberiady. Bo Moskwa i Władimir to będzie dopełnienie, epilog, takie ciasto na deser.

Nowosybirsk, hotel "Jakucja", 10 października 2009 r.

***

W Nowosybirsku inteligencja, uniwersytecka publiczność, bardzo dużo studentów, "czytają" spektakl inaczej niż w małych syberyjskich miastach. Największą reakcję wywołuje replika Margarity, że w rzeczywistości bandę grafa Szeremietiewa stanowią koledzy z uniwersytetu, wykładowcy. Na widowni i wcześniej w teatralnym bufecie słyszę polski język. Zadowolony jest dyrektor wojewódzkiego departamentu kultury p. Miller (wcześniej złożyliśmy mu wizytę w urzędowym gabinecie gdzie "miód i wino piliśmy"), chwali prostotę naszej opowieści, wyraźnie ulżyło wtedy naszej gospodyni, dyrektorce naczelnej teatru "Stary Dom", która bardzo bała się naszej wizyty, kazała sobie przysyłać tekst sztuki Tak tu wciąż jest - jak władzy się podoba to mnie się podoba, taka jest Rosja. Wieczorem z Linasem rozmawiam o dalszych planach - chciałbym, żeby zrobił w Legnicy spektakl, najlepiej Czechowa, najlepiej "Platanowa" właśnie jako polemikę z Czechowem, polemiką z Rosją.

A potem Tomsk, najczyściej syberyjskie z miast na naszym szlaku. 5 lat temu miejscowy gubernator, z pochodzenia Niemiec podjął wielki projekt rekonstrukcji starych drewnianych tomskich domów (parter i jedno piętro). Jest ich kilka tysięcy, co roku idą na to wielkie pieniądze i rzeczywiście widać efekt. Człowiekiem w departamencie kultury, który zajmuje się tym projektem jest p. Paweł Raczkowski, z pochodzenia Polak, nie mówi po polsku, ale o Tomsku wie wszystko. Podczas krótkiej wycieczki pokazuje nam stary Tomsk i opowiada wstrząsające historie rodzinne - o dwóch pradziadkach rozstrzelanych tego samego dnia 1928 roku. O błocie tomskim mówi się, że powstało z łez rozstrzelanych i opłakujących ich śmierć. Pan Paweł jest pierwszym spotkanym przez nas Rosjaninem, który myśli niezależnie od propagandy i mód. Jest wolnym człowiekiem żyjącym w Rosji.

Teatr Drama w którym gramy to wykwit socjalizmu, zbudowany w 1975 roku tyłem do cerkwi, a przodem do pomnika Lenina, który wciąż pokazuje kierunek w którym powinna podążać Rosja. Straszny budynek, ogromny, ze sceną po której mogłyby się ścigać auta. Na widowni ponad 500 osób, trudny spektakl, zakończony brawami na stojącą i zadziwiająco gorącą dyskusją, w której miejscowi Polacy kłócili się między sobą, a Rosjanie próbowali rozejmu

Dwie miejscowe organizacje "Dom Polski" i "Orzeł Biały" nie przepadają chyba za sobą i stąd takie emocje. Ale wreszcie w Tomsku spotkaliśmy Polaków mówiących po polsku, także młodych. Są tu dwie szkoły podstawowe z językiem polskim (tak jak z angielskim!), jest katolickie gimnazjum, jest filologia polska na uniwersytecie (w ogóle w Tomsku jest sześć uniwersytetów!). Tutaj młodzi Rosjanie uczą się polskiego i kilku z nich podeszło do mnie po spektaklu dziękując za niego łamaną polszczyzną.

Tomsk to znowu inna Rosja, która ma na ulicy studencką twarz i inną energię.

O tej innej energii opowiada następnego dnia na lotnisku w Tomsku Gabrysia Fabian (aktorka) komentując zachowanie Francuzów, który lecą tym samym samolotem do Moskwy. Z ich zachowaniem, sposobem bycia, pojawia się inny świat, inna rzeczywistość.

Tomsk to ostatni przystanek na naszej syberyjskiej drodze. Jaka była ta nasza Syberia. Inna niż ta którą sobie wyobrażaliśmy. Zaskakująco przyjazna atmosferycznie (cały czas prawie mieliśmy tu pogodę od 10 do 23 stopni ciepła!), z przyzwoitymi drogami, ludzie wcale nie tacy gościnni jak w przewodnikach piszą i po pierwsze, po drugie i po trzecie kompletnie różnorodna i mało interesująca się sobą nawzajem. Andriejj , oświetlacz w Nowosybirsku, nie znał nawet nazw miast w jakich graliśmy w Zachodniej Syberii

A wczoraj rano na lotnisku w Moskwie wita nas uśmiechnięty Paweł Rudniew, dyrektor Centrum Meyerholda. I ta Rosja ma inną twarz.

Moskwa, hotel "Woschod", 15 października 2009.

Na zdjęciu: Krzysztof Kopka, autor sztuki "Palę Rosję! - opowieść syberyjska"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji