Artykuły

TYDZIEŃ NA SZKLANYM EKRANIE

Skrócenie czasu emisji programu TV dało najlepszą okazję do polepszenia jego jakości. Czy tak się stało? Raczej nie. Wydaje się, że - jak dotąd - nie widać jakiejś zasadniczej poprawy. Dotyczy to przede wszystkim publicystyki, której mamy wprawdzie ostatnio o wiele mniej, ale za to prowadzonej nadal według utartego schematu. A więc jakiś wstęp prowadzącego audycję, potem dokrętka filmowa połączona z komentarzem, no i wreszcie kilku ludzi za coś tam odpowiedzialnych, robiących często dobrą minę, do złej gry, zrzucających jeden na drugiego winę, za takie czy inne niedociągnięcia, których nie brak przecież w naszym codziennym życiu. Całość zamyka komentarz, stwierdzający, że "musimy", że "należy" itd.

A zabawa ta jest kosztowna, bo nie licząc innych kosztów weźmy chociażby taką sprawę jak wielce aktualne obecnie oszczędzanie energii elektrycznej. Jak wynikało np. z ostatniego - będącego chlubnym wyjątkiem - tego rodzaju programu, nadawanego z Katowic, a zatytułowanego ,,Kilowat na wagę, złota", na 5 sekund audycji telewizyjnej elektrownie nasze muszą dostarczyć tyle prądu, ile zużywa się na oświetlenie kilkuizbowego mieszkania w ciągu 1 godziny i 15 minut.

Skoro mowa o telewizyjnej publicystyce - kilka uwag, jakie nasunęły się ostatnio na temat dziennika. Wydaje się, że z obiecujących wielce założeń, jakie usłyszeliśmy przy okazji dokonanej przed rokiem reformy tej pozycji - niewiele zostało. Prowadzą go wprawdzie redaktorzy, ale ostatnio coraz bardziej zamieniają się oni w zwyczajnych lektorów. Coraz mniej widać z ich strony starań, aby wiadomościom agencyjnym nadawać jakąś inną formę niż ta, którą znajdujemy w czytanej przez nas w dniu następnym codziennej gazecie. Chociaż z drugiej strony wydaje się, że nie zawsze to jest winą prowadzącego. Trudno czasem oprzeć się wrażeniu, ze nie mają oni większego wpływu na dobór materiału filmowego, że część wizualna dziennika sklecona jest naprędce przez jakichś speców, działających niezależnie od redaktora prowadzącego w danym dniu dziennik.

Dziennik należy do najczęściej oglądanych pozycji. Warto więc chyba zastanowić się nad tym, co robić, by nie był on - co się często zdarza ostatnio - nudny, by teksty nie były zbyt długie, by nie był on przeładowany mało interesującymi wstawkami filmowymi.

Znany z "Przekroju" Alojzy Kaczanowski wystąpił tym razem jako autor tekstu kolejnej "Kobry". "Rozkoszne przedpołudnie" zaczęło się dość obiecująco - perypetie z trupami dały okazję wykonawcom tej miary, co Cz. Wołłejko, E. Feting, T. Pluciński i K. Sienkiewicz do zademonstrowania szeregu pociesznych gagów. W miarę rozwijania się akcji zabawa stawała się jednak coraz mniej interesująca. Autorowi wyraźnie brakło oddechu, zaczął po prostu ględzić. Wyraźnie dało się odczuć, że nie wie, jak rozwikłać zbyt misternie poplątaną intrygę. W efekcie wlokło się to długo i jak się zakończyło dalibóg nie wiem. I tym razem zasada "Mniej, ale za to lepiej", nie doszła do głosu.

Jeśli o tym piszę, to nie znaczy wcale, że w omawianym okresie nie było pozycji godnych wyróżnienia. Wystarczy wspomnieć o jak zwykle starannie opracowanym przedstawieniu Szekspirowskiej sztuki "Jak wam się podoba" w wykonaniu Teatru Popularnego oraz o adaptacji telewizyjnej jednej z nowel współczesnego prozaika amerykańskiego Irwina Shawa pt. "Stawka na martwego dżokeja" z J. Świderskim i T. Łomnickim w rolach głównych.

Prócz teatromanów sporo powodów do zadowolenia mieli poza tym zwolennicy lżejszej muzy. Z licznie reprezentowanych w tym okresie pozycji tego typu wyróżniał się magazyn rozrywkowy "Miks", w którym wystąpili niezawodni A. Janowska, K. Jędrusik, M. Kociniak, J. Kobuszewski, Z. Leśniak, W. Michnikowski, W. Siemion i inni.

I wreszcie słów kilka na temat nadawanych w poniedziałek ze studia we Wrocławiu "Rozmów prywatnych". Cieszy nas bardzo, że w programie katowickiej stacji znalazło się miejsce dla wrocławian. Nie mógł nas jednak zadowolić sposób wykorzystania tego miejsca "Rozmowy prywatne" przypominały do złudzenia "Tele-Echo", które lubimy wprawdzie oglądać, ale tylko wtedy, kiedy robi to niezrównana Irena Dziedzic. Bo jak świadczą liczne przykłady, innym to najczęściej jakoś nie wychodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji