Artykuły

Katowice. Kulturą będą rządzić politycy

Marszałek województwa śląskiego szykuje się do powołania rad programowych kilku podległych sobie instytucji kulturalnych. Z rad mają zniknąć autorytety, jak Henryk Waniek, Jacek Łumiński, Wojciech Kilar czy Kazimierz Kutz. Nie znikną natomiast politycy. Nawet jeśli do tej pory nie dali się poznać jako wybitni znawcy kultury.

Kilka miesięcy temu Michał Smolorz surowo zrecenzował na łamach "Gazety" instytucje i ludzi zawiadujących kulturą w naszym regionie. W głośnym "Ginkolandzie" stwierdził, że Śląskie na mapie kulturalnej Polski jest mało widoczne. Ba! Właściwie żadna z wojewódzkich instytucji kultury, może z wyjątkiem Teatru Rozrywki, się nie liczy.

Zdaniem Smolorza, sporo winy za taki stan ponosiła Łucja Ginko, dyrektorka wydziału kultury w urzędzie marszałkowskim. Ukuta przez niego nazwa "Ginkoland" przyjęła się do określania świata pełnego wynaturzeń, zaniedbań, gierek, półprywatnych i prywatnych interesów oraz koteryjnych powiązań.

Dwa tygodnie temu Ginko (bez rozgłosu) odeszła ze stanowiska Niektórzy liczyli, że znikną opisywane też przez Smolorza zjawiska. Ale te nadzieje mogą się okazać płonne. Ginko, tuż przed odejściem na emeryturę, zdążyła podpisać się pod forsowanym przez Zbyszka Zaborowskiego, SLD-owskiego wicemarszałka województwa śląskiego, projektem uchwały o powołaniu rad programowych dla sześciu instytucji: Teatru Śląskiego, Teatru Rozrywki, Filharmonii Śląskiej, Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk", Opery Śląskiej i Instytucji Filmowej "Silesia Film".

Z projektu wynika, że zamiast ożywczych zmian szykuje się raczej zakonserwowanie opisanych przez Smolorza zjawisk na kolejną czteroletnią kadencję. W radach, jeśli przejdzie proponowana wersja, prym wodzić będą ludzie kojarzeni głównie ze względu na swoje polityczne koneksje: była senator Krystyna Doktorowicz, radni Michał Czarski i Sergiusz Karpiński czy poseł Jerzy Ziętek, z wykształcenia ginekolog-położnik. Na próżno zaś szukać w nowych składach obecnych tam dotąd Wojciecha Kilara, Kazimierza Kutza i Lucjana Karasiewicza.

Pewnie w urzędzie marszałkowskim już zapomnieli, że Kilar to jeden z nielicznych twórców w naszym regionie, z którym liczą się warszawscy decydenci niezależnie od zmieniających się opcji, a Karasiewicz w poprzedniej kadencji Sejmu namawiał ministra Ujazdowskiego do uznania Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" za narodową instytucję kultury. Udałoby się, ale rząd się zmienił. Szkoda też, że w radzie Teatru Rozrywki nie będzie już Jacka Łumińskiego, a w radzie Teatru Śląskiego zabraknie Henryka Wańka.

Zaborowski, godząc się na taki projekt zmian, daje przyzwolenie na traktowanie kultury jak politycznego łupu. Dowodem na to może być fakt, że sejmik województwa w radach reprezentować będą wyłącznie ludzie związani z rządzącą tu koalicją PO-SLD. Wpływy obydwu partii w radach rozłożono równomiernie. Już sobie wyobrażam jak politycy liczyli na palcach, kto ilu ma ludzi w radach. Oby partyjny remis nie skończył się porażką kultury.

Na razie zarząd województwa decyzji w sprawie rad jeszcze nie podjął. Nie wszystkim spodobały się propozycje Zaborowskiego, więc za miesiąc trzeba będzie się tym zająć ponownie. Czy w tym czasie w głowach naszych decydentów dokona się rewolucja? Na to bym nie liczył. Eks-dyrektorka Ginko w sprawach kultury nadal ma doradzać marszałkowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji