Artykuły

Zbrodnia fałszowania historii

"Rechnitz" (Anioł zagłady) w reż. Jossi Wielera z Münchner Kammerspiele na VIII Festiwau DIalog Czterech Kultur w Łodzi. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Mija już siódma dekada od zakończenia II wojny światowej, a mimo to wciąż są miejsca, gdzie trwa zmowa milczenia o zbrodniach nazizmu.

Elfriede Jelinek po raz kolejny stara się ją przerwać. W nowej sztuce "Rechnitz" teatru Münchner Kammerspiele przypomina o dramacie, jaki rozegrał się na pograniczu austriacko-węgierskim wiosną 1945 roku: podczas przyjęcia na rechnitzkim zamku zamordowano 180 Żydów. Zginęli, bo nie byli już potrzebni do niewolniczej pracy dla pewnego niemieckiego koncernu, który i dziś znakomicie prosperuje.

Po wojnie świadków zeznających w śledztwie skrytobójczo zamordowano. Przestępców nie ukarano. Wciąż nie wiadomo, gdzie spoczywają ciała ofiar, a rodziny katów wiodą spokojne życie, dorabiając się na turystyce.

Siła tekstu Jelinek polega na tym, że nie ogranicza się do prostej rekonstrukcji zdarzeń. Noblistka pokazuje, że zbrodnia w Rechnitz dokonywana jest do dziś, każdego dnia. Zbrodnia niepamięci i fałszowania historii.

W oryginale tekst jest dialogiem dwóch posłańców. Reżyser Jossi Wieler rozpisał go na dwie aktorki i trzech aktorów, akcentując fakt, że zdarzenia dzieją się jednocześnie w przeszłości i teraz. Aktorzy są gośćmi balu i ich potomkami. Tańcząc, jedząc, odpoczywając, odgrywają rozmowy czasu wojny, ale, co o wiele ważniejsze, ujawniają kłamstwo, które zakorzeniło się w języku. Obejmuje ono cały arsenał powszechnych w Niemczech i Austrii eufemizmów, służących zacieraniu odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy. A także obłudę ekspiacji, bo bywa, że jest strategią kameleona.

Niemcy i Austriacy pokazani przez Jelinek chcą się wyrzec swego pochodzenia - być Europejczykami. De facto wciąż gardzą ofiarami nazizmu, słabszymi imigrantami. Jej cynizm ilustruje "anegdotka" o Żydach kopiących dla siebie grób: kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada.

Podwójne życie bohaterów sztuki podkreśla scenografia. Płyty boazerii w sali balowej zamku są ruchome jak tablice na strzelnicy. I strzelnicę skrywają. Narzędzia zbrodni wypadają z szaf. Słuchawki pozwalają być głuchym na strzały. Głuchym na prawdę.

Dla widzów, których rodziny uwikłane są w nazizm, sztuka mu- si być doświadczeniem na pograniczu psychicznej tortury. Jelinek zdecydowała się na taki środek, bo inne - pokojowe - zawodzą. A nikt, kto staje po stronie katów, przeciwko ofiarom, nie może spać spokojnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji