Artykuły

Ośmiogodzinny Lupa

"Factory 2" w reż. Krystiana Lupy ze Starego Teatru w Krakowie na Festiwalu Dialog Czterech Kultur w Łodzi. Piszą Anna Pawłowska i Dariusz Pawłowski w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Krystian Lupa zrealizował widowisko przewrotne. Z jednej strony obnażył (także dosłownie artystów), z drugiej postawił pomnik sztuce i tworzeniu. Przypomniał też ile w życiu każdego z nas (nie tylko artysty) jest rzeczy niepotrzebnych i męczących. I dał to odczuć widowni nadzwyczaj fizycznie.

"Factory 2" to wariacja, czy raczej improwizacja (jak nazywa swoje przedstawienie sam Lupa) na temat Andy'ego Warhola, a raczej ludzi, którzy zwykle otaczają tego rodzaju artystów. Warhol jest ich guru, a zarazem wampirem wysysającym z nich to, co jest jemu potrzebne. Jednocześnie Warhol zdaje sobie sprawę, że to, co z nich wyssa, to wszystko, co oni mogą światu zaoferować. Jedynie ich bezwstyd może się do czegoś przydać. To ludzie zbyt zdolni, żeby żyć życiem mieszczanina, ale i za mało wyjątkowi, by czegoś dokonać.

Ludzie ze Srebrnej Fabryki dużo mówią. Wierzą w siebie, i mówią. Nawet, gdy niewiele rzeczy naprawdę ważnych mają do powiedzenia. Są przekonani o swojej wartości i wyjątkowości, a tego, że są w tym miejscu, w którym są (a nie dalej), upatrują raczej w okolicznościach zewnętrznych. Podobnymi rozmowami i postaciami wypełnia się np. co weekend klub Łódź Kaliska. Jednak to, co sprawia swego rodzaju przyjemność przy piwie, w teatrze męczy dotkliwie. Ale może właśnie o to chodziło?

Kiedy jedna z bohaterek w nieskończoność opowiada Warhalowi o tym, jak sprząta mieszkanie, miałem nieodpartą chęć ją udusić. Ale może dziś, w dobie braku czasu na refleksje, podkreślenie makabrycznego tracenia życia musi się odbyć w sposób maksymalnie namacalny? Tego rodzaju refleksję po dwugodzinnym spektaklu zbylibyśmy wzruszeniem ramion. Po ośmiogodzinnym (tyle trwa wieczór z "Factory 2") niesiemy ją boleśnie do domu. Na szczęście gdy na drugi dzień zmęczenie mija, pozostają w pamięci piękne teatralne obrazy.

A jest ich w tym przedstawieniu kilka - jak choćby wyśmienita scena miłosna, a właściwie miłosnego wyznania, między Andy Warholem a Vivą. Ta i inne sceny składają się tu na teatr, ale nie rozumiany jako gotowe dzieło i to, co ono powinno ze sobą nieść, ale raczej jako radość tworzenia. A i tego tworzenia mękę i meandry.

Warhol przewidział rzeczywistość, w której mniej istotne będą talent i osobowość, a w większym stopniu umiejętność zdobywania rozgłosu. Lupa odwołuje się do spełnienia tych przewidywań, pozostawiając sztukę znudzoną, bez tego, o co zawsze artystów pytają ludzie ze sztuką niezwiązani: jaki jest sens, po co? Ale może takie pytanie w przypadku sztuki jest właśnie najbardziej bez sensu?

Jeśli chodzi o formę, poszukiwanie nowego języka teatru, a przede wszystkim wyśmienitą grę aktorów, których (wespół z widzami) Lupa poddaje swoistemu eksperymentowi, "Factory 2" to widowisko fantastyczne. Potrafi jednak wzbudzić olbrzymie kontrowersje - co widać było choćby po publiczności łódzkiej prezentacji spektaklu. Część widzów nagrodziła przedstawienie owacjami na stojąco, inni nazywali je nawet "zarzynaniem teatru". Warhol byłby zadowolony...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji