Artykuły

Mordować trzeba z góry

"Ja z góry, z góry ją zabiję, z szykiem, majestatem. (...) Mordować trzeba z góry, a nia z dołu" - powiada Zbigniew Zapasiewicz jako władca państwa niczyjego, które znajduje się wszędzie - król Ignacy w IV akcie komedii Witolda Gombrowicza "Iwona księżniczka Burgunda", której premiera odbyła się w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Ta prekursorska sztuka przed wojną nie zwróciła na siebie większej uwagi. Karol Irzykowski omawiając w "Roczniku 1838" twórczość dramatyczną roku niewiele miejsca poświęcił "Iwonie", choć uznał ją za oryginalną. Po wojnie, kiedy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zaczęła pojawiać się na scenach europejskich (np. w królewskim Teatrze Dramatycznym w Sztokholmie w reż. Alfa Sjoberga, czy w Residenztheater w Monachium w reżyserii samego Bergmana tu i ówdzie spotkać można było krytyczne komentarze do dramatu z których wynikało, iż nieczęsto odczytywać no właściwe intencje utworu. Sam autor tak powiedział o tym Dominikowi de Roux w Paryżu: "Skłonny jestem przypuścić, że mam jakiegoś pecha, dzięki któremu, to, co najprostsze, najwyraźniejsze w moich utworach jest odbierane w sposób najbardziej fantastyczny i dzisiaj jeszcze zdarza mi się czytać recenzje z "Iwony", w których mowa, że to satyra polityczna na reżim komunistyczny w Polsce, że Iwona jest Polską, czy też wolnością, lub że to satyra na monarchię. Uff!"

Przedstawienie w Teatrze Powszechnym zrealizowane jest z duchem iście gombrowiczowskim. Oto przebywając na spacerze wraz z dworskimi kompanami, książę Filip spotyka dziewczynę w towarzystw wie dwu ciotek. Iwona jest brzydką, milczącą, nieśmiałą, słabowitą i aseksualną dziewczyną. Książę, jakby na złość naturze, rodzicom i całemu światu, zabiera ją na dwór królewski i zaręcza się. Otoczenie księcia jest zaniepokojone. Widząc defekty w urodzie wybranki księcia, powoli każdemu przychodzą na myśl jego własne braki, grzeszki, winy... Skończył się "błogi spokój, dwór zamienia się w jarmark potworności. Obecność i milczenie Iwony staje się dokuczliwe dla dworu, powoduję jego agresję i okrucieństwo. Ona jedna jest autentycznie ludzka na tle swego otoczenia. Tak więc wszyscy pałają żądzą mordu "rozlazłej" Cimcirymci. Królowa Małgorzata ma zamiar zgładzić niedoszłą synową trucizną, były narzeczony, książę zasztyletować nożem, dworka Iza (Maria Robaszkiewicz) udusić sznurem pereł. Ale wszystko nie tak. Bo przecież, jak mówi król, trzeba ją zamordować z szykiem przynależnym majestatowi władzy, "z góry z wysoka, a nie z dołu". Król wykorzystuje podany przez Szambelana pomysł. Ofiara ginie więc wskutek udławienia się ością karasia.

Jest w tym spektaklu i czarna komedia, i farsa, i humor, są elementy tragikomiczne, jest intryga zakończona groteskowym morderstwem. Jak w całej twórczości autora nie zabrakło i tu "gry luster i masek", w której każdy "robi gębę" - naśladuje, udaje kogoś, ukrywa coś, słowem nie może być sobą. Jest też coś z parafrazy "Hamleta", "Makbeta".

Reżyser przedstawienia, Zygmunt Hubner, poprowadził je w kierunku charakterystycznej gombrowiczowskiej dwuznaczności wielu sytuacji. Chociaż spektakl chwilami traci tempo, nieco "siada", jak np. w pierwszej połowie II aktu, rekompensuje to w innym miejscu aż nadto doskonałymi scenami (jak ta choćby świetna mimiczna scena w końcówce II aktu, tuż przed zapadnięciem kurtyny.) Obsadzenie znakomitego, jednego z najlepszych polskich aktorów Zbigniewa Zapasiewicza w roli farsowatego króla Ignacego jest nic tylko przedsięwzięciem niezwykle trafnym, ale też sprawia wielką radość widzom, nie często mającym okazję do delektowania się sztuką aktorską prezentowaną na tak przednim poziomie. Mirosława Dubrawska w roli królowej Małgorrzaty, żony króla, może zaliczyć tę kreację do swoich najlepszych ról. Doskonały aktorsko jest również Mariusz Benoit jako szambelan królewski. Książę Filip w wykonaniu Aleksandra Machalicy byłby o wiele ciekawszy, myślę, gdyby wzbogacić go o wielowarstwowość wypowiedzi. Jeśli zaś idzie o Iwonę, tytułową bohaterkę sztuki Gombrowicza (Daria Trafankowska), szkoda, że reżyser zbyt umownie traktując brzydotę, za mało wyakcentował ją fizycznie. Wprawdzie "zbrzydził" aktorkę suknią w ohydne kwiatki i przeraźliwym kapeluszem (scenografia: Jan Banucha), ale to jeszcze nie to...

Najnowsza premiera w Powszechnym to niewątpliwie interesujący spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji