Artykuły

Opowieść o miłości i śmierci

"Dybuk" to kwiat dramaturgii żydowskiej - pisał Adolf Rudnicki. - Nawiązuje do kabalistyki i wspiera kostiumem chasydzkim. Ten "Dybuk" dotąd świeci jak brylant. "Dybuk" i "Dziady" - dwa portrety narodowe".

Reżyser Krzysztof Warlikowski przygotował przedstawienie łącząc kanoniczny tekst Szymona An-skiego ze współczesną opowieścią Hanny Krall. Sztuka Anskiego, osnuta na starej żydowskiej legendzie, ma charakter romantycznej opowieści o miłości i śmierci. Dybuk (z hebrajskiego dibbuk: połączenie, przywiązanie) to w folklorze żydowskim dusza zmarłego grzesznika, która zamieszkała w ciele osoby żyjącej.

O takim niezwykłym, mistycznym zespoleniu opowiada w swym dramacie Szymon An-ski (1863- 1920; właściwe nazwisko Solomon Zainwil Rapaport),pisarz żydowski, tworzący po rosyjsku i od 1904 r. w jidysz. Folklorysta, związany z rosyjskim ruchem narodników. W latach 1911-1914 kierował wyprawą etnograficzną do wsi żydowskich na Wołyniu i Podolu, gdzie zebrał obfity materiał folklorystyczny. Owocem literackim tej działalności jest min, dramat Dybuk (1919 r.), osnuty na kanwie żydowskich podań ludowych, pisany równocześnie po rosyjsku i w jidysz. Wystawiony po raz pierwszy w Wilnie w 1920 r., został przetłumaczony na wiele języków. Był ekranizowany i adaptowany, również na scenę operową.

Sztuka An-skiego ma podtytuł "Między dwoma światami". Świat Złudy to świat rzeczywisty ludzi żywych. Świat Prawdy to świat zmarłych, czyli duchów. Oba rządzą się tymi samymi prawami, wedle wspólnych przykazań Tory. To - jak określił sam autor - realistyczna sztuka o mistycznych ludziach. Odwieczny motyw miłości, kabała i mistycyzm, pierwiastek chasydzki - wszystkie te elementy przyciągają swą uniwersalnością.

Pobożni Żydzi na głębokim Polesiu gwarzą o swoich mądrych rabinach i sprawiedliwych cadykach, o regułach obowiązujących wszystkich prawych chasydów, o tragicznych i radosnych zdarzeniach z ich życia. Przybyły do miasteczka Chanan, student akademii talmudycznej jesziwy, jest zafascynowany mistyką Księgi. Pociąga go kabała, wiedza tajemna pozwalająca wznieść się ku niewyobrażalnym wyżynom. Blady, smutny student budzi zainteresowanie dziewcząt odwiedzających świątynię. Lea. córka bogacza, rozpoznaje w nim ubogiego chłopca, który jadał przy ich siole. Widok pięknej dziewczyny przeszywa mu serce bólem. Musiałby zdobyć dwie beczki złotych dukatów, by Reb Sender Brynicer zechciał mu dać swą córkę za żonę. Stary skąpiec odprawił ponoć z kwitkiem kolejnych swatów.

Tymczasem Reb Sender ogłasza radosną nowinę o zaręczynach jedynaczki. Zrozpaczony Chanan odwołuje się do najniebezpieczniejszych mocy. Wzywa imienia Niewymawialnego i pada martwy. A w domu weselnym już gromadzą się goście. Biedota korzysta z okazji, by się najeść, każdy żebrak chce zatańczyć lub choćby dotknąć narzeczonej. Babcia pilnuje, żeby panna młoda ani przez chwilę nie była sama, bo zjawią się przy niej złe duchy. Lea wie, że żyjących otaczają dusze ludzi, którzy przedwcześnie zmarli, nie przeżywszy tego, co im przeznaczono. Tajemniczy posłaniec wyjaśnia, że są takie dusze, które muszą przejść przez kilka ciał, zanim się oczyszczą. Aż zjawi się sprawiedliwy cadyk, który je wyzwoli. I są również błędne dusze, które nie mogą znaleźć spokoju. Wstępują w obce, żywe ciało jako dybuk i w ten sposób znajdują swoje oczyszczenie.

Lea wybiera się na cmentarz zaprosić na wesele ducha zmarłej matki, a także nieszczęsnego młodzieńca, który był w ich domu traktowany jak syn. Rozpoczyna się ceremonia zaślubin, panna młoda zrywa białe szaty, krzycząc: "To nie jest mój oblubieniec!". I nagle odzywa się głosem Chanana: "Nigdy jej nie opuszczę, wróciłem".

Zrozpaczony ojciec dziewczyny udaje się po pomoc do słynnego cadyka Azriela. Świątobliwy starzec podejmuje się wypędzić dybuka z ciała Lei, lecz on przez jej usta odmawia spełnienia rozkazu. Powtarza, że jest całkowicie zespolony z przeznaczoną mu niewiastą. Cadyk decyduje się rzucić na krnąbrnego ducha klątwę, lecz musi mieć na to zgodę głównego rabina miasta. Reb Szymszon jednak się waha. Tej nocy przyśnił mu się nieżyjący już od dawna ojciec dybuka i zażądał pozwania na sąd Tory ojca Lei.

W toku rozprawy zmarły, przywołany magicznymi zaklęciami ze świata Prawdy, opowiada historię sprzed lat. Reb Sender i jego przyjaciel złożyli śluby, że jeśli ich żony powiją chłopca i dziewczynkę, dzieci będą sobie przeznaczone. Potem ich drogi się rozeszły, ojciec Chanana zmarł, pozostawiając rodzinę w biedzie.

Reb Sender zapomniał o obietnicy, zaczął szukać narzeczonego dla swej dorastającej córki w lepszych sferach. A dusza chłopca zawsze rwała się do tej jednej jedynej dziewczyny... Sąd wydaje wyrok. Cadyk egzorcyzmami zmusza dybuka do opuszczenia ciała ukochanej. Nikt jednak nie może rozkazywać duszy. Bo nawet jeśli spada w dół, właśnie z upadku rodzi się moc jej skrzydeł.

Do tekstu Szymona An-skiego z 1919 r. reżyser włączył fragmenty współczesnego opowiadania "Dybuk" Hanny Krall z tomu "Dowody na istnienie". Klasyczny wątek z żydowskiego folkloru odnosi się tu do współcześnie żyjącego Amerykanina. Adam S. odkrywa w swoim ciele dybuka przyrodniego brata, który zginął w czasie wojny w warszawskim getcie. Bohater opowiadania Hanny Krall nie chce się pozbyć ducha ani zapomnieć o kulturze swoich przodków - polskich Żydów i o holocauście.

"W "Dybuku", nowym znakomitym spektaklu Teatru Rozmaitości, granym na warszawskiej Szmulowiznie w Wytwórni Wódek Koneser, Krzysztof Warlikowski przywraca do życia naszych żydowskich sąsiadów z ich mistyką, religijnością, emocjonalnością. Oto oni, być może uratowani przez Polaków. Ominęła ich Treblinka i Jedwabne, siedzą przed pawilonem restauracji, a może przed własnym domem. Snują opowieści o dobrych i grzesznych Żydach, miłościach, dramatach, wspominają zmarłych. Historia o religijnym sporze brzmi wręcz anegdotycznie.

Idylla, jakby nie było Holocaustu - pisał po warszawskiej premierze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej. - Druga część jest c reżyserowana niekonsekwentnie - i dodaje. - Historia Adama S., w którym zamieszka! dybuk młodszego brata zamordowanego w warszawskim getcie, oraz motyw buddyjskiego mnicha żydowskiego pochodzenia nie bez powodu napisane są surowym, wolnym od ornamentów językiem. Wystarczająco niesamowite, by Warlikowski nie musiał uatrakcyjniać ich projekcją porodu, a wcześniej używać komputerowych animacji. W ten sposób rozbijał atmosferę skupienia. Jednak i to nie osłabia siły przedstawienia, które niczym obrzęd "Dziadów" przywraca nam żydowskich sąsiadów z ich mistyką, religijnością, emocjonalnością".

Również w Rzeczpospolitej Grzegorz Dobiecki pisał o sukcesach przedstawienia w Paryżu w połowie kwietnia 2004 r.: "Le Monde pisze o Dybuku dwukrotnie. W dodatku Aden, polecającym najważniejsze wydarzenia kulturalne tygodnia, można przeczytać, że ... zestawiając ze sobą oba teksty, Krzysztof Warlikowski pogłębia perspektywy i czyni ze spektaklu palącą refleksję na temat współczesnej historii i zadających wciąż ból zjaw z przeszłością Na kulturalnych kolumnach Le Monde recenzja z "Dybuka" zajmuje poczesne miejsce. Krzysztof Warlikowski -jak to ujmuje krytyk Jean-Louis Perrier - potrafi zespawać w jedno baśń i historię, i robi to z wyjątkowym zmysłem plastycznym (...). Konsystencja duszy, również tej dybukowej, staje się niemal namacalna. To, co materialne i niematerialne, zespala się w jeden składnik - w moc teatru. Krytyk teatralny Le Monde chwali aktorów, pisząc o nich, że - czy pochodzą z Krakowa, czy z Warszawy - są wpisani w najlepsze tradycje polskiej sceny. Wyróżnia Andrzeja Chyrę i Magdalenę Cielecką".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji