Artykuły

Ubiegłowieczny nieprzystosowany

GDY PEWNEGO poniedziałku Teatr TV zaprezentował nam sztukę amerykańskiego pisarza E. Morrisa pt. "Drewniany talerz", cała niemal telewizyjna Polska dyskutowała, kłóciła się i płakała. Były nawet wątpliwości, czy należało pokazywać milionom telewidzów sztukę na temat starości, rozklejając nią i młodych i starych i nie wskazując w gruncie rzeczy żadnego rozwiązania. Bo jakie rozwiązanie można znaleźć w sytuacji, gdy obie strony mają swoją rację?

Dzięki Teatrowi TV publiczność z najmniejszych miast i wsi obcuje więc na co dzień z najlepszymi aktorami i reżyserami, poznaje arcydzieła dramaturgii własnej i obcej, uczy się teatralnego abecadła. W ciągu minionych 15 lat na teatralnym małym ekranie przedstawiono 1000 premier, co jest cyfrą zgoła imponującą. W jednym tylko ubiegłym roku TV dała 121 przedstawień (w tym 16 powtórzeń), nie licząc oczywiście Teatru Sensacji i Fantastyki, przy czym przeważały sztuki współczesne. Na 121 było ich 96, co dobrze świadczy o ambicjach komisji repertuarowej i co zostawia pewien niedosyt w dziedzinie klasyki. Bo teatralna edukacja zaczyna się jednak od abecadła, a więc od własnego i obcego repertuaru klasycznego. Drugi mankament Teatru TV to brak młodych aktorek. Jeśli płeć brzydka może się wylegitymować pewną liczbą młodych talentów, to z młodymi aktorkami jest zgoła źle. Jedna Magda Zawadzka nie jest w stanie zapewnić odnośnej "obsługi".

Trzeci dylemat dotyczy emisji widowisk utrwalonych na taśmie telerecordingu. Zasygnalizował go ostatnio na posiedzeniu Rady Programowej znany aktor i reżyser Adam Hanuszkiewicz: emisja spektaklu na żywo, wprost ze studia, jest jednak zupełnie inaczej przeżywana i przez zespół aktorski i przez widzów, niż widowisko zarejestrowane na taśmie. Do takiego przekazywania sztuki dramatycznej nadają się raczej utwory małoobsadowe, kameralne, jak choćby oglądana przez nas ostatnio nowela F. Dostojewskiego "Łagodna" w reżyserii J. Warmińskiego. Dostojewski (1821-1881), autor "Zbrodni i kary", "Idioty", "Biesów", "Braci Karamazow" mistrz w przedstawianiu psychiki człowieka - reprezentant wielkiego XlX-wiecznego realizmu rosyjskiego, z którego czerpie dziś cała pesymistyczna literatura światowa, prekursor współczesnego literackiego egzystencjalizmu, pisarz, z którego wywodzi się Gide, Sartre i Camus, niemiecki pisarz Hesse, a także Franz Kafka - w opowieści "Łagodna" prezentuje nowatorską wersję człowieka nieprzystosowanego do rzeczywistości, jeśli użyć współczesnej nomenklatury. Bohater (S. Zaczyk) były oficer i właściciel lombardu jest ofiarą układów panujących w ówczesnym wojsku. Musiał je opuścić, ponieważ nie chciał się pojedynkować. Nie z powodu tchórzostwa, po prostu przyczynę pojedynku uznał za bzdurę. Ale ten XIX-wieczny frustrat chce odzyskać wiarę w siebie poprzez uzależnienie i złamanie osobowości drugiego człowieka. Wyciąga więc z nędzy dziewczynę (Śląska), żeni się z nią i niszczy. Przyjdzie wprawdzie chwila, że z kolei sam kat stanie się ofiarą, ofiarą miłości, w której dojrzy wybawienie, będzie już jednak za późno

Reżyser J. Warmiński, który mimo niekonsekwentnej inscenizacji noweli, poprowadził spektakl dość pewną ręką i zapewne niejedną łzę wycisnął z oczu "telewidzem" - w epilogu wyraźnie się potknął. A może po prostu zawiódł go smak, i dlatego nie pożałował nam ani melodramatycznej sceny przy trupie żony samobójczyni - w tym miejscu zdecydowanie prysnął nastrój - ani końcowego sztucznego okrzyku bohatera "Ludzie, kochajcie się". Bo w książce brzmi to może naturalnie, ale język telewizyjnej dramaturgii to jest przecież co innego niż kopiowanie adaptowanego tekstu. A poza tym jest dość kłopotów tylko z niektórymi, którzy się kochają, a co by było gdyby wszyscy zaczęli się kochać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji