Artykuły

Królowe nieszczęść

Przygotowaniom do premiery "Prezydentek" Wernera Schwaba na Scenie STU w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego towarzyszyła ekscytacja. Autor, austriacki pisarz zmarły w 1994 roku z powodu nadużycia alkoholu, miał opinię skandalisty. "Prezydentki" zaliczył do "dramatów fekalnych", w których eksperymentował nie tylko z wrażliwością widzów, ale przede wszystkim z językiem. I choć epatowanie widza założył także reżyser krakowskiej inscenizacji - dowodem zdjęcie, które pojawiło się na plakatach - za tym zamiarem nie krył się jedynie pusty gest. Spektakl porusza i każe myśleć.

Oryginalny, stworzony na własny użytek język - uznawany przez autora za taką samą funkcję fizjologiczną, co jedzenie, kopulacja czy wydalanie - odróżnia dramaty Schwaba od współczesnej produkcji teatralnej. Jego groteskowe sceniczne obrazy nie mają nic wspólnego z mieszczańskim teatrem, któremu artysta wypowiedział wojnę. I odniósł zwycięstwo - wiedeński Burgtheater, który w 1989 roku odrzucił "Prezydentki" jako sztukę nie nadającą się do wystawienia, w kilka miesięcy po śmierci autora wystawił dramat, grany z powodzeniem do dziś.

Kim są prezydentki, czemu prezydują? Na scenie spotykają się trzy doświadczone przez los kobiety: chorobliwie oszczędna dewotka Erna (Halina Wyrodek), pretensjonalnie wysztafirowany wamp - Greta (Anna Tomaszewska) i Maryjka (Bożena Adamek) przetykająca ustępy gołymi rękami, by poniżeniem zasłużyć na wieczną chwałę w niebie. Nie rozmawiają, lecz mówią: licytują się doznanymi krzywdami, wylewają potoki kalekich słów pełnych zapiekłego żalu. Stopniowo upajanie się nieszczęściem przechodzi w agresję. Przeraźliwą małość postaci ujawnia druga scena, w której - już pogodzone, przy butelce wódki - snują marzenia. O rzeźniku Wottili, który stawia Ernie bułkę z mięsem. O przystojniaku, który zakochuje się w Grecie i nie tylko ciągnie ją na stronę, ale chce się żenić. O Maryjce, która znajduje w zatkanym kiblu puszkę gulaszu, piwo i perfumy. Tak właśnie o sobie mówią - w trzeciej osobie. Rozmarzone i zacięte, komicznie odgrywają wymyślone sceny - wpadają sobie w słowo, walczą, perorują jedna przeciwko drugiej. W tej potyczce na pokracznie wyrażone marzenia zwycięża Maryjka, która upokarza rywalki. Dlatego ginie zaszlachtowana jak świnia.

Walorem spektaklu rozgrywającego się za metalową siatką, która więzi bohaterki jak klatka, jest nieokreśloność postaci. To tyleż kobiety z krwi i kości, z ich tragediami, zawiściami i miernotą, jak i uosobienie wszelkich ludzkich katastrof i upokorzeń. Tak chciał Schwab, który w finale każe innym aktorkom rozpocząć na nowo sztukę, biorąc wydarzenia w nawias teatralnej umowności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji