Artykuły

Wspomnienie. Ludwik Solski (20.01.1855 - 19.12.1954)

Wszystkie teatry w całej Polsce marzyły, aby gościć u siebie wielkiego artystę. Publiczność zapełniała sale do ostatniego miejsca, witała go na stojąco długo niemilknącymi brawami - LUDWIKA SOLSKIEGO wspomina Witold Sadowy.

Mija 50. rocznica śmierci i 150. rocznica urodzin Ludwika Solskiego. Wielkiego polskiego aktora minionej epoki, którego współcześni nazywali geniuszem sceny polskiej, a moje pokolenie chyliło przed nim czoła. Dziś dla niektórych krytyków pisujących o teatrze to przeszłość bez znaczenia, pachnąca naftaliną.

Dla większości Ludwik Solski stał się legendą już za życia, a żył prawie sto lat. Do ostatniej niemal chwili nie schodził ze sceny. Oglądałem go trzykrotnie na scenie. Pierwszy raz jako Dyndalskiego w "Zemście" Fredry w Teatrze Narodowym w Warszawie w latach 30. Miałem wtedy lat 15, a On 80. W tym słynnym przedstawieniu w reżyserii Juliusza Osterwy oprócz Ludwika Solskiego grali najwięksi ówcześni aktorzy. Cześnikiem był Jerzy Leszczyński, Milczkiem - Józef Węgrzyn, Podstoliną - Mieczysława Ćwiklińska, Papkinem - Mariusz Maszyński, Klarą - Karolina Lubieńska, a Wacławem - Jerzy Roland.

Osobiście poznałem go po wojnie, kiedy znalazłem się w szacownym wówczas Teatrze Polskim w Warszawie za dyrektora Arnolda Szyfmana. Był już starym człowiekiem, ale jeszcze ogromnie żywotnym. Grając Ciaputkiewicza w "Grubych rybach" Bałuckiego, charakteryzował się na starego, nie dowierzając swojemu wyglądowi. Udzielał nawet uwag młodszym kolegom - sprawdzał ich charakteryzacje. Bez charakteryzacji nie wchodziło się wtedy na scenę. Umysł jego funkcjonował prawidłowo. Roli Ciaputkiewicza, a także wcześniejszej - Starego w sztuce Siemionowa "Rosjanie" i późniejszego Pana Jowialskiego w komedii Fredry uczył się po wojnie, mając lat 90. Opowiadali mi koledzy, którzy kończyli krakowską Szkołę Dramatyczną po wojnie, że kiedy zjawiał się na egzaminach, gdy pasowano ich na aktorów, każdy z nich czuł się w obowiązku pocałować go w rękę, otrzymując tym samym namaszczenie Mistrza. Brzmi to zapewne śmiesznie. Zwłaszcza dla tych młodych ludzi, dla których hierarchia, tradycja i szacunek nie ma dziś żadnego znaczenia. Jednak wtedy teatr był dla nas świątynią sztuki.

Trudno mi dziś mówić o wielkości Ludwika Solskiego, bo widziałem go już u schyłku jego kariery - ale zawsze budził mój podziw.

I to nie tylko ze względu na wiek i indywidualność aktorską, ale także na sposób prowadzenia roli. Zarówno Ciaputkiewicz, jak i Pan Jowialski w jego wykonaniu byli postaciami prawdziwymi, z krwi i kości, którym się wierzyło. Zagrane lekko, prosto i prawdziwie. W dniu, kiedy oglądałem "Pana Jowialskiego" na scenie Teatru Polskiego, Solski był w nie najlepszej formie. Kilka razy słychać było najpierw suflera, a potem Mistrza, ale trzeba było widzieć, jak znakomicie dawał sobie radę, jak cudownie wypełniał pauzy, kiedy nagle zabrakło mu tekstu. Nie ulega wątpliwości, że był zjawiskiem wyjątkowym. Jak wspomniałem, już nazywano go geniuszem sceny. W roku 1938 w filmie dokumentalnym pod takim właśnie tytułem utrwalono najważniejsze jego kreacje sceniczne. Film ocalał po wojnie, znajduje się w archiwum. Nie wiem, czy jakikolwiek przedwojenny film jest w stanie oddać prawdziwą wielkość artysty?

Nazywał się naprawdę Ludwik Napoleon Sosnowski. Solski to jego pseudonim. Urodził się w Gdowie koło Wieliczki 20 stycznia 1855 roku. Do gimnazjum chodził w Tarnowie, ale go nie ukończył. Jego ojciec pochodził ze starego rodu Nałęcz-Sosnowskich z Litwy. Był wzorowym urzędnikiem, powstańcem 1830 roku. Wielkim patriotą. Matka, z domu Lubicz-Wojciechowska, pisała wiersze, uchodziła za utalentowaną poetkę. Wychowywano go w atmosferze polskości, miłości do ojczyzny

- toteż ojczyźnie wiernie służył. Tak samo jak ojciec był wielkim patriotą. Kiedy jako młodzieniec poszedł po raz pierwszy do teatru - był nim oczarowany i zapragnął zostać aktorem. I choć z woli ojca początkowo pracował jako urzędnik, a także jako praktykant w zakładzie ślusarskim - o teatrze nie przestał marzyć. Dostał się do niego w roku 1875 jako statysta, pozostał w nim do końca życia. Zaszedł bardzo wysoko, Jego nazwisko po wsze czasy zapisała historia złotymi zgłoskami.

Zagrał w swoim bardzo długim życiu tysiące postaci, a wśród nich Harpagona w "Skąpcu" Moliera, Łatkę w "Dożywociu" Fredry, Ka-ligulę w sztuce Rostworowskiego "Kajus Cezar Kaligula" i Judasza w Judaszu z Kariothu" tego samego autora. Ponadto Gospodarza w "Weselu" Wyspiańskiego, Dyndalskiego w,Zemście" Fredry, Chudogębę w "Wieczorze Trzech Króli" Szekspira, Ojca w "Niespodziance" Rostworowskiego, Filipa II w "Don Carlosie" Fryderyka Schillera, Ślaza w "Lilii Wenedzie" Słowackiego, tytułową postać "Fryderyka Wielkiego" w sztuce Nowaczyńskiego, a także Pana Jowialskiego w sztuce Fredry i legendarnego Wiarusa w "Warszawiance" Wyspiańskiego. To tylko najgłośniejsze z jego ról. Grał z największymi aktorami swojej epoki, a wśród nich z Heleną Modrzejewską, Marią Wisnowską, Antoniną Hoffmanową, Gabrielą Zapolską.

Wielokrotnie był dyrektorem teatrów. Za jego dyrekcji Teatr Miejski w Krakowie został przemianowany na Teatr im. Juliusza Słowackiego. Podtrzymywał tradycje narodowe, wystawiając wielkie dramaty polskie. On też wprowadził na polską scenę dramaty Norwida. Ostatni raz objął dyrekcję Teatru Narodowego w Warszawie w połowie lat 30., na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej, mając lat osiemdziesiąt. Cieszył się wielkim autorytetem. Był tytanem pracy. Znakomitym organizatorem. Potrafił prowadzić teatr i jeździć z gościnnymi występami po kraju. Kiedy reżyserował, nie liczył się z czasem. Próby przeciągały się do późnych godzin nocnych. Teatr był dla niego wszystkim. Życie prywatne schodziło na drugi plan, dlatego też twierdził, że jego życiorys jest bardzo ubogi. Był trzykrotnie żonaty. Dwie żony były aktorkami, trzecia Aneta - "cywilem". Od pierwszej, która na scenie występowała jako Michalina Solska, a w rzeczywistości nazywała się Michalina Smoła - przyjął jej pseudonim i do historii teatru wszedł jako Ludwik Solski. Druga żona to wielka aktorka Irena Solska, której prawdziwe nazwisko brzmiało Irena Poświk. Wojnę, okupację, okres bombardowania przeżył w Warszawie. Jego mieszkanie wraz z bezcennymi skarbami zostało zniszczone. Zniósł to dzielnie. Jedyna rzecz, o której marzył, to przeżyć wojnę i dalej służyć wiernie teatrowi. I tak też się stało. Po wyzwoleniu rozpoczął występy od Krakowa, a potem jeździł po całej Polsce, grając swoje głośne przedwojenne role, ucząc się jeszcze nowych, o których już wspominałem. Wszystkie teatry w całej Polsce marzyły, aby gościć u siebie wielkiego artystę. Publiczność zapełniała sale do ostatniego miejsca, witała go na stojąco długo niemilknącymi brawami. W roku 1951 wystąpił w trzeciej, ostatniej nowej roli, grając Kościuszkę w sztuce Tadeusza Teodora Dybowskiego "Kościuszko z Berville", i w niej też obchodził swoje 75-lecie pracy artystycznej na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Rok 1954 ogłoszono w Polsce Rokiem Ludwika Solskiego. Uroczystości rozpoczęły się od Krakowa w dniu 20 marca. Witano Go fanfarami, a 21 marca uhonorowano tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dni te były dla Niego wielkim przeżyciem - toteż lekarze zabronili Mu dalszych występów ze względu na serce. Ale nie na długo. Na początku czerwca pojawił się w Warszawie, aby 5 czerwca wystąpić w Teatrze Polskim w roli Dyndalskiego, w czwartym akcie "Zemsty" Aleksandra Fredry. Stolica Polski, a także najwyższe władze państwowe i partyjne, choć Solski nigdy nie był członkiem partii - oraz liczne delegacje krajowe i zagraniczne oddawały Mu hołd, dziękując za lata pracy, umiłowanie ojczyzny i patriotyzm. Było to także Jego pożegnanie ze sceną. Odznaczono Go wtedy tytułem Budowniczego Polski Ludowej, chociaż tej Polski wcale nie budował.

Zmarł 19 grudnia 1954 roku w Krakowie, 32 dni przed swoimi setnymi urodzinami. Tam też, w kościele Na Skałce, został pochowany.

Na zdjęciu: pastel Ludwik Solski w roli Starego Wiarusa w "Warszawiance" Stanisława Wyspiańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji