Artykuły

W niewoli tradycji

Z WARCISŁAWEM KUNCEM, dyrektorem festiwalu "Vivat Moniuszko", który w sobotę 8 stycznia rozpoczął się w szczecińskiej Operze na Zamku, rozmawia Jacek Marczyński.

Nie boi się pan, że zaprezentowanie wszystkich oper Stanisława Moniuszki udowodni, iż był on kompozytorem monotonnym, tworzącym wyłącznie ku pokrzepieniu serc rodaków?

- Absolutnie nie. W XIX wieku nie mieliśmy lepszego twórcy operowego. "Halka", "Straszny dwór" czy "Paria" to dzieła, których warto słuchać i warto je wystawiać, co do tego nie ma wątpliwości. Co więcej, "Paria" jest w gruncie rzeczy nieznana współczesnej widowni. I choć może dramaturgicznie ta egzotyczna wyprawa do Indii niezbyt się udała, to muzycznie jest utworem ciekawym. W partyturze widać ślady, iż Moniuszko słuchał Richarda Wagnera; mimo że nie potrafił wyzwolić się z własnej konwencji, jednak jako kompozytor niewątpliwie się rozwijał. Dziwi mnie też nikła obecność na polskich scenach "Hrabiny", bo to opera pełna wdzięku i lekkości, "Verbum nobile" i "Flis" może nie zachwycają w całości, ale mają sporo interesujących momentów. Jednym słowem, nie mamy powodów, by wstydzić się takiego twórcy.

Ile czasu trwało przygotowanie festiwalu?

- Nieco więcej niż rok. Zaczęliśmy na inaugurację poprzedniego sezonu, teraz, w styczniu, udało się dojść do szczęśliwego finału.

Szybkie tempo.

- I tak wszystko trwało dłużej, niż planowaliśmy. Początkowo zamierzałem zaprezentować te utwory w wersji półscenicznej, ale "Straszny dwór", "Halkę" i "Hrabinę" udało się przemienić w pełne spektakle, które mogą pozostać na dłużej w repertuarze szczecińskiej opery. Również "Parię" pokażemy teraz na scenie. Reżyserem jest Adam Opatowicz, dyrektor Teatru Polskiego w Szczecinie, scenografię i kostiumy zaprojektował Mariusz Napierała,

mam nadzieję, że obaj potrafią przekonać dzisiejszych widzów do tej opery.

Czy dzieła Moniuszki trzeba pokazywać w wersji tradycyjnej czy też z tego tworzywa można zrobić współczesny teatr?

- Nie wolno zamykać Moniuszki w teatralnym skansenie. Wróciłem właśnie z Monachium i po obejrzeniu tam kilku spektakli po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że powinniśmy myśleć o teatrze operującym atrakcyjną formą. Inscenizacje w stylu cepeliowskim nie mają dziś sensu. Nowoczesny kostium i nowoczesna realizacja są wręcz niezbędne, co nie musi oznaczać pójścia w awangardową skrajność.

Niechęć do odważniejszego traktowania tego narodowego kanonu wynika z tradycyjnych gustów publiczności czy też z lenistwa dyrektorów teatrów, którzy wolą podążać sprawdzonymi ścieżkami?

- Jedno i drugie. Gusty widzów są ważne, ale przede wszystkim trudno o inscenizatorów, którzy mogliby zaproponować inną koncepcję wystawienia klasycznej opery. Dotyczy to nie tylko Moniuszki. Reżyserzy wolą efekciarstwo poszczególnych pomysłów niż konsekwentne, własne poprowadzenie całego spektaklu, łączenie tradycji z nowoczesnością.

Może przynajmniej łatwiej znaleźć dziś dla Moniuszki wykonawców?

- Bynajmniej. W Polsce jest w tej chwili czterech tenorów, którzy - ze zmiennym szczęściem - mogą zaśpiewać partię Jontka czy Parii. W ogóle znaleźliśmy się w zamkniętym kręgu. Nasze teatry zaniechały wystawiania polskich oper, więc młodzi śpiewacy przestali uczyć się tego repertuaru. Kiedyś każdy zespół miał na etacie przynajmniej jedną Halkę, dziś ich brakuje, ale nie zmienimy tego, jeśli nie wrócimy do rodzimych dzieł. Kiedy realizowałem "Halkę", zaangażowałem ukraińskiego tenora, który specjalnie dla nas nauczył się roli Jontka, ale w ten sposób ratują się wszyscy. Dla radiowego wykonania "Hrabiny" sprzed kilku lat, które miało się ukazać na płycie, do roli tytułowej zaangażowano, co prawda, Polkę, ale z Ameryki.

Festiwal jest pana pożegnaniem ze szczecińską sceną.

- To prawda, choć najprawdopodobniej zrealizuję tu w tym sezonie jeszcze jedną premierę. Ale po 13 latach od nowego roku przestałem być dyrektorem Opery na Zamku. Dałem z siebie wszystko, dłużej trudno było to ciągnąć. Mam nadzieję, że będę teraz mógł wykorzystać doświadczenia zdobyte w Szczecinie.

Festiwal "Vivat Moniuszko" w szczecińskiej Operze na Zamku rozpoczyna się premierowymi prezentacjami - w sobotę i niedzielę -"Parii". W kolejne weekendy stycznia zostaną wystawione pozostałe opery tego kompozytora: "Hrabina" (14 i 15.01), "Straszny dwór" (21 i 22.01), "Halka" (28 i 29,01), imprezę zakończy koncertowe wykonanie "Verbum nobile" i "Flisa" (30.01).

Pomysłodawcą festiwalu, przedstawiającego komplet oper Stanisława Moniuszki, jest Warcisław Kunc. Ten urodzony w 1963 r. absolwent akademii muzycznych w Gdańsku i Warszawie na początku kariery był szefem Toruńskiej Orkiestry Kameralnej, a następnie, od 1992 do końca 2004 r, dyrektorem Opery na Zamku w Szczecinie. Przygotował tu ponad 50 oper, operetek i musicali, jako dyrygent występował m.in. w Austrii, Niemczech, Rosji, Hiszpanii i Szwajcarii.

"Rzeczpospolita" jest patronem prasowym festiwalu "Vivat Moniuszko".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji