Artykuły

Nie przeniosę teatru na modną Pragę

- Od kilku lat pojęcie offu stało się workiem, do którego wrzuca się wszystko, co jest poza obiegiem instytucjonalnym. Powoduje to ogromną różnorodność, a najbardziej zdeterminowani z tych twórców pozostają, aby stworzyć własne miejsce na teatralnej mapie Warszawy - rozmowa z Sylwestrem Biragą, twórcą Teatru Druga Strefa.

Dzisiaj w "Dzienniku" przedstawiamy rozmowę z Sylwestrem Biragą [na zdjęciu]. Twórca Teatru Druga Strefa opowiada nam o 20 latach doświadczeń w prowadzeniu jednej z najstarszych scen prywatnych w Warszawie. Ale mówi nie tylko o tym. Także o występach na festiwalu w Awinionie i najnowszych premierach "Around the world in thebad mood, czyli wyznania stewardesy", "Fin de..." i "Le soir" z piosenkami Brela.

BARTOSZ BATOR: Założonemu przez pana Teatrowi Druga Strefa stuknęło już 20 lat Zmęczenie, satysfakcja, więcej sukcesów niż porażek?

SYLWESTER BIRAGA: Jak najbardziej satysfakcja i więcej sukcesów, chociaż przez 20 lat działalności i kierowania teatrem pojawiały się i nieudane projekty. Sukcesem jest to, że teatr z roku na rok się rozwija, pozyskuje nowych aktorów chętnych do realizacji pomysłów. Mamy też stałą publiczność, która od wielu lat podąża za nami wraz ze zmianami siedziby. Jestem niebywale dumny, że od 2006 r. mamy stałą siedzibę przy ul. Magazynowej 14a. Przez jeszcze jakiś czas Teatr Druga Strefa na pewno tam pozostanie, do czasu gdy przeniesie się do miejsca, które będzie budowane od podstaw i spełniać będzie w pełni nasze teatralne potrzeby.

Sukcesem, na który pracowałem wiele lat, jest również to, że Teatr Druga Strefa jest rozpoznawalny nie tylko na mapie kulturalnej stolicy czy Polski, ale również poza granicami naszego kraju. Jesteśmy już widoczni we Francji, w Belgii i na Litwie. W najbliższym czasie wybieramy się do USA. Co roku jesteśmy obecni na prawdziwej europejskiej uczcie teatralnej - Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Awinionie.

Zastanawia mnie, dlaczego te 20 lat temu zdecydował się pan założyć jedną z pierwszych w naszym kraju scen offowych?

- Teatr Druga Strefa rodził się w rodzącej się demokracji i w zachłyśnięciu wolnością. 20 lat temu nie istniało pojęcie offu, w ówczesnym czasie działały jedynie teatry państwowe lub samorządowe. Przez kilka lat Teatr Druga Strefa był teatrem offowym. Nie było wówczas innej formy prowadzenia działalności teatru. Bo scena offowa była jedyną formą realizacji myśli teatralnych poza oficjalnymi ośrodkami kulturalnymi. Jeśli mam być szczery, to po prostu 20 lat temu chciałem prowadzić teatr i te przemiany w roku 1989 ułatwiły mi znacznie to zadanie.

Pytam, bo mam wrażenie, że dziś to nic więcej jak moda. Tak zwane teatry niezależne powstają jak grzyby po deszczu, ale repertuarowo nie mają wiele wspólnego z offem.

- Dzisiaj można zaobserwować zjawisko mody na tworzenie tzw. teatru offowego. Od kilku lat pojęcie offu stało się workiem, do którego wrzuca się wszystko, co jest poza obiegiem instytucjonalnym. Rzeczywiście zgodzę się z tym, że wiele z tych produkcji teatrów offowych pozostawia wiele do życzenia, ale mimo wszystko cieszę się z takiej mody. Powoduje to ogromną różnorodność, a najbardziej zdeterminowani z tych twórców pozostają, aby stworzyć własne miejsce na teatralnej mapie Warszawy. Dzisiaj, z perspektywy tych 20 lat prowadzenia teatru, wolałbym, aby mówiono o powstawaniu teatrów prywatnych oraz by stworzono im możliwość prowadzenia prywatnej instytucji kulturalnej.

Na stronie internetowej pana teatru czytamy, że TDS cechuje specyficzna filozofia. Totalne spojrzenie na teatr, kreowanie i propagowanie sztuki, która ma znaczenie i wartość dla społeczeństwa, w którym funkcjonujemy. Pięknie brzmi, zechce pan rozwinąć?

- Totalne spojrzenie na teatr to w moim rozumieniu dobór spektakli w repertuarze od ciężkich sztuk do spektakli lekkich, to realizacja przedstawień poprzez różne formy teatralne. Teatr jest przede wszystkim dla ludzi, dla widza, a naszym kulturalnym zadaniem, mówiąc kolokwialnie, "komediantów", jest zaspokajanie tych potrzeb społeczeństwa

Zastanawiam się, jak tworzycie repertuar. Wypracował pan sobie jakiś klucz?

- To ja tworzę repertuar. A co do klucza, to czytam dużo dramaturgii współczesnej oraz z przyjemnością sięgam po klasykę, jak np. "Mieszczanin szlachcicem". Jeżeli coś mnie zainteresuje, trafia to na deski teatru. W ostatnim czasie współczesna dramaturgia polska przeżywa renesans, ale niestety tylko w ilości, a nie w jakości, stąd moje poszukiwania sztuk poza granicami kraju.

W najbliższym czasie Teatr Druga Strefa przygotuje aż trzy premiery. To niemal teatralna fabryka. Każde z przedstawień tematycznie i stylistycznie to zupełnie inna półka. Skąd takie rozbieżności?

- Rozumiem, co ma pan na myśli. "Around the world in a bad mood, czyli wyznania stewardesy", "Le soir", "Fin de...". A ja do tego dodam, że już zaczęliśmy próby do sierpniowej premiery "Monologów

penisa". Jeśli chodzi o te różnice stylistyczne i tematyczne między wystawianymi spektaklami, wszystko to wynika z filozofii Teatru Druga Strefa, czyli tak naprawdę totalnego spojrzenia na instytucję, jaką jest teatr, jak już wspomniałem od ciężkich i poważnych spektakli do lekkich, bulwarowych fars i komedii. A czy jesteśmy teatralną fabryką? Oczywiście, że tak, bowiem mieścimy się w dawnym warsztacie samochodowy. Dzisiaj widz oczekuje nowości, co wynika z szybkiego przekazu informacji Staramy się nadążyć za szybkim stylem życia.

Dwa nowe spektakle "Fin de..." i "Le soir" po raz pierwszy zostaną pokazane na festiwalu w Awinionie. Jak niewielki teatr trafia na najważniejszą imprezę teatralną na świecie?

- Chcieć to móc... (śmiech). Teatr Druga Strefa w latach 2004/2005 wziął udział w międzynarodowym projekcie teatralnym Rencontre Theatre Quartiers Europę organizowanym wspólnie z Teatrem Ocean Nord z Brukseli i Compagnie Misę en Scenę z Awinionu. Podczas wyjazdów odbywały się wspólne warsztaty teatralne prowadzone przez twórców z Belgii, Francj i i Polski oraz seminaria i dyskusje o teatrze. Dla potrzeb projektu przy Teatrze Druga Strefa powstało Atelier - miejsce warsztatów teatralnych, poszukiwań i eksperymentów. W ramach projektu powstały trzy spektakle: "Xxi Karuzela niewinności", "Telephones 2 / Zemsta maszyn" i "Peripheriques". I tak poprzez te projekty zostały nawiązane kontakty międzynarodowe, z których wynika dzisiaj bardzo mocna współpraca z Francją.

Przedstawienie "Fin de..." to opowieść o relacjach kat - ofiara. To dość trudna tematyka, choć często podejmowana w literaturze i równie często przenoszona do teatru. Co nowego chcecie wnieść do tematu?

- "Fin de..." to jak najbardziej aktualny komentarz do otaczającej nas rzeczywistości. Spektakl nadąża za naszymi czasami. Jest niemal odzwierciedleniem potrzeb, spraw, zagadnień, które w dniu dzisiejszym stawiamy jako wartości nadrzędne. Hołd pieniądza, pościg za dniem wczorajszym, kierowanie swej kariery na coraz to wyższe szczeble zawodowej hierarchii, wieczne podsycanie niezaspokojonej ambicji pomnażania swoich materialnych włości stały się w naszym rozumieniu najlepszym sposobem na szczęśliwe życie. Historie ukazane w spektaklu ukazują nam, jak wielkie nastąpiło zobojętnienie na wartości, które obowiązywały w XIXw.

Dzień później pokażecie "Le soir" poświęcony twórczości Jacques'a Brela. Łatwo wpaść w stylistykę kolejnego koncertu wspominkowego.

- Spektakl "Le soir" to wyraz tęsknoty za czasami wielkiej piosenki poetyckiej, nie tylko francuskiej. To chwile refleksji i wspomnień nad czasami, kiedy w Polsce prawdziwą gwiazdą była Ewa Demarczyk. "Le soir" to nadzieja na powrót prawdziwej piosenki poetyckiej, która kiedyś docierała do mas i wymagała zaangażowania i zdolności muzycznych od wykonawców i twórców w przeciwieństwie do dzisiejszej muzyki rozrywkowej. Przy wyborze piosenek Brela do spektaklu,,Le soir" kierowałem się dwoma kryteriami. Pierwsze kryterium takie, iż chciałem, aby te piosenki były jak najbardziej znane słuchaczowi, drugie kryterium, aby skład piosenek, które wybrałem, złożył się na warstwę fabularną.

Gdy czytam, że wystawicie "Around the world in a bad mood, czyli wyznania stewardesy", to z jednej strony cieszy, że nad Wisłę zagości światowy hit z Broadwayu, z drugiej jednak trudno oprzeć się myślom, że ten spektakl ma niewiele wspólnego z teatrem niezależnym. Dlaczego więc ten projekt?

- A proszę mi podać definicję teatru niezależnego. Jak już wcześniej mówiłem, Teatr Druga Strefa jest teatrem prywatnym. Moja niezależność jako teatru polega na budowaniu jego repertuaru czy własnej koncepcji. Na szczęście nie ma już cenzury - nakazów ani zakazów, co wolno wystawiać, a czego nie. Z drugiej strony jestem bardzo zależny od pozyskiwania na działalność teatru środków finansowych czy to w formie dotacji, sponsoringu, czy w końcu najważniejszej rzeczy, czyli wpływów z biletów, co się przecież równa frekwencji teatru. A spektakl "Around the world in a bad mood, czyli wyznania stewardesy" jest dla mnie jako dla reżysera oraz dla Haliny Chrobak, która występuje w tym one-woman-show, niezwykle dużym wyzwaniem. Spektakl ten jak każdy inny wpisuje się doskonale w filozofię, czyli tworzenie teatru dla każdego.

Jak będzie wyglądała polska wersja tego amerykańskiego one-woman-show?

- Biorąc pod uwagę, że spektakl jest na licencji amerykańskiej, co oznacza, że zdecydowałem się wystawić spektakl w formacie, który bardzo będzie zbliżony do wersji amerykańskiej. Ale mimo bardzo restrykcyjnych umów licencyjnych autorka sztuki Rene Foss dała nam wolną rękę w dokonywaniu zmian w tym formacie.

Wszystkie spektakle wyreżyseruje pan, a także w nich wystąpi. Zajmie się także choreografią, scenografią. W środowisku mówi się, że to efekt nadmiernie rozbudowanego ego, miłości własnej.

- (śmiech) Ja nie mam nadmiernie rozbudowanego ego, ale mam megaduże ego. I to, że w teatrze zajmuję się całym obszarem spektaklu, czyli reżyserią, muzyką, scenografią, a również czasami sam występuję w tym spektaklu, jest efektem mojej wizji i wyobraźni co do każdego spektaklu, który wystawiam. Aczkolwiek po 20 latach prowadzenia teatru powoli zaczynam zapraszać do współpracy choreografów, scenografów, reżyserów.

Teatr mieści się przy ul. Magazynowej na Slużewcu Przemysłowym. Dziś panuje moda na Pragę, a tymczasem w tej części stolicy, gdzie pan działa, powstają tylko biurowce pustoszejące po 17.

- W 2006 roku, kiedy wprowadzaliśmy się na ul. Magazynową, Służewiec Przemysłowy był w większości terenem niezabudowanym przez biurowce. Od tego czasu przestrzeń koło nas bardzo się zmieniła. Od początku swojego istnienia jesteśmy związani z dzielnicą Mokotów. Gdy znalazł się wolny warsztat samochodowy, nie zastanawiając się długo, wprowadziliśmy się tu, bo dla mnie wtedy było najważniejsze, by teatr miał wreszcie stalą siedzibę. I mimo wszystkich przeciwności losu oraz propozycji przeniesienia się na praskie tereny zostaniemy na Mokotowie, w największej dzielnicy miasta, gdzie działają tylko dwa stałe teatry repertuarowe.

Rzeczywiście, okolice Magazynowej pustoszeją po godz. 17, kiedy białe kołnierzyki opuszczają swoje boksy, ale tuż po godz. 19 kiedy powoli zbliżamy się do grania spektaklu, na ulicy Magazynowej zaczyna zwiększać się ruch samochodów i obserwujemy ludzi kierujących się do budynku pokrytego intensywną, czerwoną farbą z dużym białym napisem "Teatr Druga Strefa".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji