Artykuły

Błazeństwo i tragizm

Od czasu wystawienia w Teatrze Starym "Nieboskiej komedii", z rosnącym zniecierpliwieniem oczekiwałem nowego spotkania tego znakomitego reżysera z teatrem romantycznym. Moim zdaniem, Swinarski odkrył go na nowo, bardzo współcześnie, przywrócił zleżałym konwencjom ich blask i ostrość, zbanalizowaną przez dziesięciolecia. "Fantazy" Słowackiego, którego premierę właśnie mieliśmy możność oglądać, wydaje się być idealnym poligonem nowych tego rodzaju prób. Nie ma w nim "wielkiej historiozofii", jak u Krasińskiego, jest za to błyskotliwa ironia, pastisz subtelny i celny, nawet parodia. "Fantazy" jest podzwonnym dla romantyzmu, jego podsumowaniem dość bezlitosnym, i to - wbrew tradycjom czołowych osiągnięć literackich tej epoki w Polsce - nie tylko, a w każdym razie nie przede wszystkim, w sferze walki narodowo-wyzwoleńczej.

Słowacki bierze na warsztat romantyczną umysłowość i obyczajowość, choć przecież Major i Jan, a także rodzina Respektów, przypominają dawne powstańcze zrywy. Ale Major z liberała zamienił się w łapownika, Jan jest zgorzkniały i zrezygnowany, a hrabiowie Respektowie, zadłużeni po uszy u skarbu carskiego, zmuszeni są handlować własną córką. Żałosne cmentarzysko złudzeń, potraktowane przez poetę z niemałą zjadliwością! Ba, wręcz komediowo, mimo tragedii w finale i dramatycznych spięć. Tę sztukę jednemu z "trzech wieszczów" nie zawsze i nie wszyscy mieli ochotę wybaczyć, zwłaszcza, że dochodziła sprawa rosyjskiego majora, który - mimo wszystko - jest postacią pozytywną, a w każdym razie na tle person z polskiego dworuj jedyną autentycznie zdolną do radykalnych cięć w celu odzyskania utraconego w carskiej służbie honoru dawnego kandydata na rewolucjonistę.

Swinarski lubi robić niespodzianki. Ci, którzy mieli ochotę na ostro przyprawiony kąsek, na jakąś nową "Nieboską", zawiedli się: tym razem reżyser narzucił przedstawieniu ton piano, choć nie brak tu i ówdzie gwałtowniejszych pasażów. Figlarz z tego Swinarskiego: chyba nie było na sali widza, który po pierwszej scenie z chwytaniem przez lokaja w salonie Respektów żywej kury nie pomyślałby, że za chwilę zaczną się jatki teatru romantycznego! Tym razem jednak byłoby to dolewanie oliwy do ognia, albo dyskwalifikowanie Słowackiego jako ironisty i szydercy - na to zaś żadną miarą nie zasługuje. I reżyser poecie zaufał, retusze przeprowadzając dyskretnie; niekiedy tak dyskretnie, że nie odczuwa się tego, co jednak stwarza momentami wrażenie wykopaliskowej rekonstrukcji. Ale generalnie rzecz biorąc, kierunek jest słuszny. Nie wiem, może zbyt byłem nastawiony na nieco inną inscenizację, ale trochę brak mi było elementów bardziej wyrazistych, choćby nieco przejaskrawionych. Jakoś nie do twarzy reżyserowi z tą (kpiarską zresztą) powściągliwością, sam sobie jednak te pretensje "zawinił", do czego innego nas przyzwyczajając. Pisząc to, mam przed oczyma przedrukowane w programie oceny jego "Woyzecka" z występów w NRF, oceny entuzjastyczne bynajmniej nie kurtuazyjne, i myślę sobie, że może my tu za bardzo się "czepiamy"? Ale z drugiej strony niewykluczone, że nasze nagany przyczyniają się do pochwał u obcych...

Jest więc "Fantazy" w reżyserii Swinarskiego robotą kulturalną, nie bez dystansu, nie bez smakowitej stylowości, pełną aluzji do gierek teatru romantycznego (tu również zasługa scenografów, L. Minticz i J. Skarżyńskiego) ale nie stanowi chyba wydarzenia czy odkrycia, jakich na swoim koncie ma ten reżyser niemało. Zespół wykonawców wyrównany, zgrany, jednorodny raczej w sposobie interpretacji, trudno też wymienić wszystkich. Przedstawienie jest wybitnie "antygwiazdorskie", każdy stara się wczuć w całość kompozycji (a scen ładnie wizualnie skomponowanych, choćby ta z piciem herbaty w ogrodzie, jest niemało, i dowodzą malarskości widzenia Swinarskiego).

Najwięcej słów uznania miałbym dla Kazimierza Fabisiaka za jego majora Wołdemara Hawryłowicza. To rola trudna do wygrania, łatwa do przeszarżowania - Fabisiak zachowa chwalebny umiar, i raczej dobrze zniósł ładunek finałoweg patosu, tak ryzykowny. Dobrą postać charakterystyczną stworzył Wiktor Sądecki jako trochę groteskowy totumfacki Fantazego, Rzecznicki. Zofia Niwińska prezentowała typ "słodkiej" "kulturalnej" kresowej damy jaką jest hrabina Respektowa Mirosława Dubrawska (Idalia) dość trafnie i z wyczuciem stylu epoki pastiszowała i parodiowała romantyczne uniesienia. Podobała mi się Diana Barbary Bosak - natomiast Fantazy Dafnicki, mimo że jest to wypracowana i interesująca rola Antoniego Pszoniaka, wydawał się być chwilami zbyt "flegmatycznie" angielski. Chyba bardziej egzaltowani bywali polscy bajroniści! Wspomnieć jeszcze należy o znakomitym epizodzie Wojciecha Ruszkowskiego jako księdza Logi. Syberyjskim zesłańcem Janem był Al. Bednarz, kreując duszę gorącą i szlachetną, ale dzięki nadmiarowi szlachetności trochę papierową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji