Artykuły

Danse makabreska

Najnowszy spektakl grupy Ad Spectatores to godzina dobrej zabawy w kabaretowym stylu

Młodziutcy aktorzy wrocławskiej offowej grupy teatralnej osiągnęli już taki poziom sprawności, że mogą zagrać wszystko. Tym razem zagrali premierowy spektakl chyba o kilka dni za wcześnie, ale nawet czytając fragmenty ról z kartek, podobali się widzom.

Reszta była w porządku. Tekst trzech miniatur dramatycznych Juliana Tuwima i prozatorską zabawkę Umberta Eco zgrabnie skompilował w całość Maciej Masztalski. W niewielkich piwnicach Dworca Głównego w "Danse macabre" oglądaliśmy cztery apetyczne śmierci wodzące na pokuszenie bohaterów zdarzeń i chętnych do oklasków widzów.

"Danse macabre" to dość rzadka na polskich scenach makabreska pełna czarnego humoru, który przed laty namiętnie kolekcjonowali m.in. Tuwim i Słonimski. Dramaturgiczną sprężyną intrygi jest zabawa czterech śmierci. Agata Kucińska jako Gwałtowna Śmierć, Dorota Łukasiewicz - Śmierć w Męczarniach, Anna Ilczuk, czyli Śmierć we Śnie, oraz wyraziście płaczliwa Samobójcza Śmierć Natalii Jesionowskiej popisują się (przed sobą), która z nich "najpikantniej" przyprawi czyjś zgon. Ten niezwykły zakład ogranicza tylko ilość: powinien zginąć jeden człowiek i to taki, który naprasza się o śmierć.

Cały nierozsądek wspomnianego "napraszania się" ukazał błyskotliwie epizod na "Poczcie" Tuwima z udziałem Mikołaja Michalewicza (w roli wyprowadzanego z równowagi urzędnika) i Michała Opalińskiego - dusigrosza, który sprowadza rozmowę o zwykłych znaczkach pocztowych do wymiarów Gombrowiczowskiej katastrofy mentalnej. Dosłowne interpretowanie słów prowadzi do absurdu. Zaczyna się od banalnego "nie wiedziałem, że Sienkiewicz miał bródkę", kończy na zabójczej furii człowieka kompletnie wytrąconego z równowagi powagą idiotycznych pytań.

Widzowie równie gorąco oklaskiwali humoreskę według Eco o odkryciu Ameryki. Mimo mizerii scenograficznej (instalacja przypominająca piętrowe łóżko) Maciej Masztalski rozegrał tę narrację jako błyskotliwą parodię transmisji telewizyjnej. W interpretacji Ad Spectatores oglądaliśmy bohaterów domowych ekranów: Piotra Kraśkę, Krystynę Czubównę czy Jolantę Pieńkowską ze wszystkimi ich manierami, przywarami, gwiazdorstwem, przekazujących - to opinia artystów - półprawdziwe i ćwierćsensowne relacje wydarzeń, dla zrozumienia których wystarczyłby zdrowy rozsądek. Bawił do łez Michał Opaliński w roli telewizyjnego eksperta - mówiącego wspak Leonarda da Vinci. Do kończącego spektakl "Rock around the clock" zerwali się także widzowie pierwszych rzędów. Były gorące oklaski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji