Artykuły

Aplauz na stojąco

"Shirley Valentine" w reż. Henryka Rozena w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Ryszard Zatorski w Trybunie.

Reżyser Henryk Rozen (zapamiętany pozytywnie jako szef artystyczny, za rządów AWS musiał odejść wraz z obecnie znów kierującym rzeszowskim teatrem Zbigniewem Rybką) przypomniał się widzom udaną premierą "Shirley Valentine" Williego Russella.

Jest to - jak sam określił - opowieść o wolności i odwadze. Krótka rozprawka o tym, co jest przyjemnością bytowania na tym świecie i czego się należy trzymać. Shirley odważnie poszukuje szczęścia, miłości i satysfakcji. Od roli domowej kuchty ucieka do wymarzonego świata, niezależna, przebojowa i wreszcie szczęśliwa, bo nie krępowana niczym w swych poczynaniach.

Oddzielona od morza trosk morzem prawdziwym.

Dla Marioli Łabno-Flaumenhaft był to trzeci monodram w jej karierze aktorskiej. Przygotowany w ekspresowym tempie, choć premiera odbyła się mimo zapowiedzi nie podczas 43. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych, ale niebawem po ich zakończeniu. I chyba dobrze dla widzów, bo nie utonęła w maratonie artystycznym.

Na scenie z jedną wciąż postacią podczas całego spektaklu wcale nie jest pusto. Precyzyjna i dobrze przygotowana do scenicznej roli Mariola Łabno-Flaumenhaft była ogromnie przekonująca w coraz to innym wcieleniu bohaterki scenicznej. Niekończący monolog nie nuży, bo aktorka rozmową z nieobecnymi fizycznie osobami tworzyła taki nastrój, jakby scena bez przerwy, wypełniona była postaciami. Przekonała sugestywnie rolą Shirley, że, można wyszarpać odrobinę tego życia, by móc się nim naprawdę cieszyć". I choć jest to sztuka o kobiecie, którą napisał mężczyzna, to Mariola Łabno-Flaumenhaft w tej momentami refleksyjnej, ale wartkiej i pełnej humoru opowieści przekonała widzów, że każdego człowieka stać na rozerwanie więzów, które go tłamszą, na szaleństwo ucieczki w niezależne i ciekawsze życie.

Brawa na stojąco podczas premiery byty szczerym ukłonem dla artystki Henryk Rozen w reżyserskim zorganizowaniu tego wydarzenia scenicznego musiał mieć też na uwadze wcześniejszą realizację tego dramatu przez Krystynę Jandę w roli Shirley. Ale on w interpretacji utworu zwrócił uwagę nie tylko na sprawy zabawne, ale i poważne. Spojrzał na "Shirley Valentine" szerzej, także z pozycji drugiego utworu Russella -"Edukacja Rity".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji