Artykuły

Wydarzenia i smutki

W minionym roku w teatrach oglądaliśmy i inscenizacyjny kunszt, i artystyczne klapy. O przedstawienia, które szczególnie utkwiły w pamięci, zapytaliśmy twórców teatru i krytyków - opinie zebrała Jolanta Ciosek.

JACEK SIERADZKI - redaktor naczelny "Dialogu", "Przekrój":

- Niedawno ukazał się "Notatnik Teatralny" pod hasłem: wojna w polskim teatrze, czyli o konflikcie pomiędzy "starymi" a "młodymi". Dziwię się, że część komentatorów i część środowiska chce się bawić w ową wojnę. Wdając się w utarczki, zapomina się o czymś elementarnym i oczywistym: teatr jest sztuką, która powinna docierać do jak najszerszej publiczności, a więc musi być różnorodny. Rodzajów publiczności jest dziś tak wiele, że nie można jednego typu teatru, jednego kierunku poszukiwań i jednego adresata traktować jako jedynego. Te awantury nikomu i niczemu nie służą, a na pewno nie teatrowi. Oczywiście, to nie oznacza, że problem "starych" i "młodych" nie istnieje, ale z nim należy się pogodzić, oswoić go, bo przecież mają dla kogo grać i "Ateneum", i "Rozmaitości" - stojące na dwóch przeciwległych biegunach.

A skoro o teatralnych biegunach mowa, to na nich właśnie działy się interesujące rzeczy. Teatr "Ateneum" - nieco zmurszała i niedzisiejsza scena - wyszedł bardzo wysoko ponad swoją codzienność, realizując "Króla Edypa" w reżyserii Gustawa Holoubka. Mądry, klarowny i przejrzysty spektakl. Z drugiej strony, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy przygotował "Made in Poland"[na zdjęciu] - przedstawienie będące bardzo ostrą, wrażliwą, a jednocześnie drażliwą panoramą mentalności polskiego społeczeństwa.

Uchylam się od całościowej oceny krakowskich spektakli - zbyt mało widziałem, bo nic szczególnego mnie do Krakowa nie ciągnęło. To też jest jakaś ocena. Widziałem "Wyzwolenie" i "Makbeta" - do obu spektakli mam zastrzeżenia, ale też oba uznaję za ciekawe. Mam poczucie, że w ich niedoskonałościach i rysach odbija się nasza rzeczywistość. Pewne niemożności, które ujawnia spektakl "Wyzwolenie", są niemożnościami naszej współczesności, a nie tylko niepowodzeniem teatru.

AGNIESZKA CELEDA - "Polityka", Polskie Radio:

- Niewątpliwie wydarzeniem roku 2004 był przegląd spektakli Jerzego Grzegorzewskiego nazwany "Planeta Grzegorzewski", zorganizowany w Teatrze Narodowym w Warszawie. Ważnym przedstawieniem był także "Król Edyp" ze znakomitą rolą Piotra Fronczewskiego. To jest teatr, w którym słowo, jego brzmienie i znaczenie są najważniejsze. Do tego typu teatru coraz rzadziej mamy szansę zaglądać. Z kolei w warszawskim teatrze Współczesnym Maciej Englert zrealizował "Porucznika z Inishmore", istotne przedstawienie będące dowcipnym dyskursem z brutalistami. Spektakl, który także należy koniecznie zobaczyć, to "Błądzenie" w Teatrze Narodowym, poświęcone Gombrowiczowi, wyreżyserowane przez Jerzego Jarockiego.

Ale ubiegły rok tak naprawdę należał, moim zdaniem, do młodych reżyserek: Mai Kleczewskiej, Małgorzaty Bogajewskiej, Agnieszki Olsten i Kariny Piwowarskiej. Choć ich spektakle realizowane w Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Poznaniu czy Krakowie nie zawsze były doskonałe, jednak te dwudziestoparolatki swoją siłą i pasją weszły ławą do polskiego teatru. Jest jeszcze Jan Klata, człowiek osobny w teatrze, którego "H. jak Hamlet", przedstawienie zrealizowane w teatrze Wybrzeże nie należy co prawda do najbardziej udanych, ale jest ciekawą diagnozą rzeczywistości.

Rok 2004 zakończył się dla mnie wspaniale, bo obejrzałam "Made in Poland" w legnickim teatrze, zrealizowane przez teatralnego debiutanta Przemysława Wojcieszka. Świetne przedstawienie. Natomiast wielką nadzieją, a jednocześnie rozczarowaniem były dwa spektakle: "Ryszard II" w reżyserii Andrzeja Seweryna w Teatrze Narodowym i "Makbet" przygotowany przez Andrzeja Wajdę w Starym Teatrze. Z kolei do bardzo ciekawych projektów zaliczam krakowski b@zart, który już w pierwszej edycji dowiódł, że jest potrzebny, a spowodowany przezeń ferment artystyczny dobrze zrobi Krakowowi.

JAN ENGLERT - dyrektor Teatru Narodowego:

- Z racji mojej sytuacji geograficzno-politycznej jestem w charakterze szpica na choince i nie mnie oceniać bombki wiszące poniżej. A ponadto samemu uczestnicząc w konkursie: "najlepsi" - "najgorsi" nie ocenia się konkurentów, stąd też nie będę operował tytułami i nazwiskami. Wedle mojej obserwacji ważniejsza od oceny spektakli jest ocena widowni teatralnej, która w ostatnim czasie bardzo się zmieniła. Po pierwsze: każdy tytuł, nawet każda scena, ma swoją całkowicie odmienną, coraz bardziej zróżnicowaną publiczność. Mówię o tym nie tylko z pozycji dyrektora teatru, który posiada pięć scen, ale na podstawie oglądu tego zjawiska w innych teatrach.

Po drugie: widzowie coraz częściej kupują bilety do teatru w ostatniej chwili, jak na randkę czy do kina, co oznacza, że teatr znów jest adresem, pod którym widzowie chcą się spotykać. A to cieszy.

I jeszcze słowo o młodej dramaturgii, która ostatnio jest taka modna: nie zawsze jej ilość przechodzi w jakość. I to jest moje największe rozczarowanie teatralne ubiegłego roku.

ADOLF WELTSCHEK - dyrektor teatru Groteska:

- Teatralny rok 2004 zapisze się w mej pamięci następującymi faktami:

1. Nieszczęśliwym, choć brawurowym i bohaterskim szturmem na "szklaną górę" "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego.

2. Zdemaskowaniem w "Makbecie" niedostatków w wyposażeniu polskiego wojska stabilizującego sytuację w Iraku - wyposażenie w nagie miecze to w istocie niezbyt wiele.

3. Wielką stratą dla gastronomii - Pani Joanna Targoń z "Gazety Wyborczej" zaprzestała recenzować osiągnięcia zakładów zbiorowego żywienia, czym pogrążyła w żałobie środowisko teatru.

4. Ze zdarzeń jednoznacznie optymistycznych: wzmocnieniem sił zespołu Teatru im. J. Słowackiego.

JAN PESZEK - aktor, Stary Teatr:

- Osadziłem się na powrót w Krakowie, więc próbuję wpisać się w jego teatralny pejzaż. Ale on jest tak smutny, że trudno mi o nim mówić tak, jakbym tego chciał. Z powodu wielu zajęć nie widziałem też wszystkich spektakli, które chciałbym zobaczyć. Niewątpliwie bardzo interesujący jest projekt b@zart przygotowany jesienią przez Stary Teatr. Byłem i jestem człowiekiem, który ryzykuje, prowokuje, więc tego typu idee są mi bliskie. W tymże teatrze za bardzo ciekawą i udaną uważam "Niewinę" zrealizowaną przez Pawła Miśkiewicza.

Z warszawskich spektakli widziałem nadzwyczajną realizację "Zaryzykuj wszystko" przygotowaną przez Grzegorza Jarzynę na Dworcu Centralnym w ramach projektu "Teren Warszawa". Byłem poruszony fantastycznym, czystym aktorstwem, podekscytowany żywym, dotkliwym, dynamicznym przedstawieniem, mądrze analizującym nasz świat. Niestety, źle przyjąłem "Don Juana" z Komedii Francuskiej. Budził u niektórych zachwyt, bo my wciąż nie wyrastamy z kompleksów i to, co zagraniczne rzuca nas na kolana. Zirytowało mnie zachłyśnięcie się "upudrowanym", starym w estetyce teatrem.

Obok nieudanych spektakli jest jednak coś, co przeraża mnie dotkliwiej - upadek etosu aktorskiego. Ten serialowo-telenowelowy magiel powoduje, że aktorzy przestali być wybrańcami, indywidualnościami, a stali się tysiącami twarzy ulicznych. Z bólem stwierdzam, że mamy do czynienia ze sprzeniewierzaniem się podstawowym zasadom, którymi aktor powinien się kierować. A zasadą nadrzędną jest bycie w sztuce, a przynajmniej w jej okolicach, nie zaś na ulicy. Największym moim bólem jest owo otwieranie przez aktorów kramików z coraz gorszym towarem: bezradnością, obojętnością, szmirą. Jednak nadal wierzę w głęboki sens i potrzebę teatru, do którego, na szczęście, publiczność wciąż chce chodzić.

DOMINIKA BEDNARCZYK - aktorka, Teatr im. J. Słowackiego:

- Niestety, nie udało mi się zobaczyć wielu premier ubiegłego roku, więc trudno mi go podsumowywać. Niewątpliwie miejscem, które rozbudza moje ogromne nadzieje, jest Scena w Bramie Teatru Słowackiego. Działa tam od września Scena Poezji Współczesnej, która daje szanse poznania twórczości wielu mało znanych, a obiecujących, młodych poetów. Również w "Bramie" odbyła się premiera "Snu o jesieni" w reżyserii Mariusza Wojciechowskiego - ważne i piękne przedstawienie, cieszę się, że biorę w nim udział.

Są w Krakowie przedstawienia, które nie podobają mi się, ale u progu nowego roku nie chcę nikogo zasmucać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji