Artykuły

Mrożek, Akser, Zapasiewicz

"Miłość na Krymie", najnowsza sztuka Sławomira {#au#87}Mrożka{/#}, zyskała spory rozgłos jeszcze przed prapremierą.

Najpierw dlatego, że osadzona w rosyjskich i radzieckich realiach, za bohatera ma właściwie samą Rosję ostatniego wieku. Tę carską, stalinowską i jelcynowską. W każdym akcie inną. W polskiej dramaturgii współczesnej nie ma podobnego bohatera. Nie ma podobnej problematyki i podobnych ludzi, "zmyślonych, choć uwikłanych w sprawy realne", jak powiada autor. Potem dlatego, że jest to sztuka, jak na Mrożka, wyjątkowo wieloobsadowa, wymagająca uruchomienia dość dużej machiny teatralnej, zawierająca więcej, niż w innych sztukach, sugestii inscenizacyjnych i scenograficznych, zdaniem autora koniecznych do spełnienia przy wystawieniu.

Na długo przed pierwszą realizacją zapowiadaną w Starym Teatrze w Krakowie autor ogłosił 10 sławnych paragrafów obowiązujących przy wystawieniu tej sztuki. Niektóre punkty były śmieszne, niektóre bardziej zasadnicze, wszystkie jednak razem sprawiły, że z prapremierowych przygotowań zrezygnował Jerzy Jarocki, jeden z najświetniejszych realizatorów Mrożka ("Tango", "Rzeźnia", "Pieszo", "Portret"). Oczywiście, autor tak wybitny jak Mrożek ma prawo do tego, aby ujrzeć napisaną przez siebie sztukę na scenie w takim kształcie i zamyśle, jaki wydaje mu się najdoskonalszy. W przeszłości bywało jednak tak, że najlepsi reżyserzy, dzięki odpowiednim zabiegom inscenizatorskim, adaptacyjnym potrafili ze sztuk Mrożka eliminować dość oczywiste niedoskonałości.

Krakowska prapremiera, ,, wierna autorowi", chwalona była przede wszystkim za aktorstwo. Jednak, zdaniem niektórych, ujawniła słabości rozmaitych propozycji Mrożka.

Erwin Axer, reżyser drugiej realizacji "Miłości na Krymie" pozostał w zasadzie także wierny autorowi, choć delikatnie i taktownie trochę sztukę podretuszował. Szczególnie w zakończeniu, kiedy to jedna z bohaterek, "nauczycielka", uosabiająca w sztuce "wieczną kobiecość", nie idzie, jak chciał tego autor w kierunku cerkwi, a zwraca się ku widowni z wyciągniętą ręką, w której trzyma pomarańczę. Jakby pokusa była ciągle silniejsza i bardziej atrakcyjna niż doświadczenie.

Axer wraz z Ewa Starowieyską, autorką scenografii, "obrócił" Mrożkową scenę o sto osiemdziesiąt stopni, likwidując "czwartą ścianę", a morze ,,ulokował" na widowni. Spektakl grany jest więc w większości do widza i zabieg ten pozwala na lepszy kontakt z postaciami i z tekstem, który jest, jak zawsze u Mrożka, najważniejszym "tworzywem" całej teatralnej gry.

Axer zachował tragikomiczny charakter sztuki, wysuwając na pierwszy plan postać Zachedryńskiego, "niejasną osobistość", jak czytamy w didaskaliach. W znakomitej, wielowymiarowej roli Zbigniewa Zapasiewicza skupiają się w tej postaci wszelkie Istotne doświadczenia kogoś, kogo można nazywać "rosyjskim Hiobem". Zaczyna jako "panisko" w czechowowskim stylu, mając świat ,,u stóp", a kończy jako wieloletni zesłaniec, dobrowolnie wybierający wygnanie do tajgi w czasach nadchodzącej wolności. Doświadczenie Zachedryńskiego to coś więcej niż dzieje jednej postaci.

Reszta osób ze sztuki to trochę "zbiorowy wizerunek" Rosji. Śmieszni, zabawni Czelcowowie (Marta Lipińska, Krzysztof Kowalewski), wieczni handlarze, kombinatorzy, świetnie przystosowujący się do każdych czasów i sytuacji. Cierpiący na "ból duszy" porucznik (Krzysztof Wakuliński), aktorka prowincjonalna z aspiracjami (Olga Sawicka), wraz z towarzyszem życia inżynierem budowniczym (Adam Ferency), służąca z nieśmiertelnym samowarem (ładna rola Danuty Szaflarskiej), proletariacki poeta w futurologicznym stylu (Jan Pęczek), czy "jakiś" Pietia, kiedyś cwaniak, a dziś gangster (Marcin Troński). Poza tym postacie z "innego" wymiaru: Lenin, Generał bez głowy, głowa bez generała, Katarzyna Wielka w koronacyjnym płaszczu z figowym listkiem, wilkołak.

Przedstawienie we "Współczesnym" zapewne cieszyć będzie się zasłużonym powodzeniem publiczności. Wiele wysiłku włożono, aby racje autora, teatru, a także publiczności, nie były sobie przeciwstawiane. Zrobiono bardzo wiele, by wszystkie strony spotykające się w teatrze miały poczucie wspólnej satysfakcji. Rzadko się to dziś udaje. Dlatego spektakl we "Współczesnym" to nie tylko "nowy" Mrożek, "nowy" Axer czy "nowy" Zapasiewicz. To być może bardzo "stary", trochę zapomniany teatr, w którym wszystko jest na właściwym miejscu, a to już jest dziś prawie jak odkrycie czegoś naprawdę nowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji