Artykuły

u Dejmka

Małe, podupadłe, zamierające miasteczko "gdzieś w środkowej Europie". Wegetują nędznie i leniwie ludzie, domy i warsztaty pracy. Dobrze znamy takie miasteczka: jest ich jeszcze u nas sporo. Wszyscy biadolą, narzekają, skamlą i - czekają. To beznadziejne czekanie wypełniają sobie różnie: Alfred Ill wraz żoną prowadzi nędzny sklepik z nędznym towarem dla nędznych klientów. Nauczyciel, żałosny w swej bezradności humanista - wychowuje nowe pokolenie żałosnych nędzarzy. Lekarz podtrzymuje w miarę swych umiejętności żałosne nędzarskie żywoty. Malarz maluje żałosne portrety żałosnych mieszczan. Ksiądz pomaga na miarę swoich sił i możliwości, wspierając słowem żałosne wysiłki wychowawcze nauczyciela. I jest jeszcze oczywiście burmistrz: tchórzliwy, sprytny, z frazesem w gębie. I jest policjant - śmieszny i żałosny w swej ważności, żałosny pajac z żałosnej farsy. I trochę statystów: córka i syn Illa, rzeźnik, zawiadowca stacji, sportowiec. I bezimienni "obywatele" miasta Gullen.

Przed czterdziestu laty Alfred Ill miał lat dwadzieścia jeden; urodę i obyczaje małomiasteczkowego Don Juana. Jedną z jego romansowych ofiar była 17-letnja córka miejscowego murarza Klara Wascher, ładna, pełna złudzeń ale i temperamentu panienka. Kiedy skutki amorów w lasku i stodole były u Klary już zbyt widoczne - Alfred ,,wycofuje się". Nargabywany przez pannę i opinię przedstawia dwu fałszywych świadków, rzekomych kochanków Klary. Spotykamy ich później w orszaku miliarderki Klary Zachanassian.

Bo Klara zrobiła fantastyczną karierę. Wyrzucona z miasteczka rodzi gdzieś ,,u dobrych ludzi" córeczkę, która umiera po kilku dniach. Potem dom publiczny w którym znajduje ją milioner Zachanassian. Żeni się z nią, potem umiera, zestawiając jej olbrzymią fortunę.

Kiedy fortuna ta zaokrągliła się do trzech miliardów, Klara postanawia dokonać ostatniego "aktu sprawiedliwości", zemsta na ludziach, od których doznała w młodości w Gullen krzywdy i upokorzenia - to jedyna, treść, sens i cel jej życia, urozmaiconego kupowaniem od czasu do czasu nowego męża. W chwili gdy przybywa do Gullen, by rozprawić się z głównym sprawcą jej krzywdy, aktualny mąż nosi porządkową liczbę siedem.

Przybywa do Gullen w momencie, gdy wszyscy w miasteczku doprowadzeni są do kresu wegetacji i czekają na - cud. I oto cud ma się dokonać. Zapowiedź przyjazdu miliarderki zelektryzowała miasteczko, szarpnęła nim gwałtowniei obudziła. Wszyscy są pełni jak najpiękniejszych nadziei. W ich zrealizowaniu ma pomóc przede wszystkim stary Alfred Ill, dawny kochanek Klary. Miasteczko zamierza mu nawet ofiarować fotel burmistrzowski.

I oto zjawia się ze swym "dworem" Klara. Zaprezentujmy jej orszak. A więc prócz "małżonka VII", nieliczącej się kukły - ochmistrz. Kiedyś był tu sędzią. Wydał niesprawiedliwy wyrok na niekorzyść Klary w procesie o uwiedzenie jej i uznanie Alfreda Illa ojcem jej dziecka. Kupiła go i wprzęgła do swego orszaku. Jest dwu ślepców - Koby i Loby: to wspomniani już dwaj fałszywi świadkowie. Szukała ich Klara po całym świecie, odnalazła, oślepiła i skastrowała, i też wprzęgła do swego rydwanu.

Klarę witano tak, jak wita się u nas w małych miasteczkach przybywających wysokich dygnitarzy, Potem spacery Klary z Illem, wspomnienia, u niej natrętne, u niego wymuszone i niechętne i wreszcie Klara odrzuca maskę. Na coraz natarczywsze aluzje gulleńczyków - odpowiada: owszem, pomogę miasteczku, dam mu miliard (pół dla mieszkańców, pół dla rozwoju miasta), ale pod jednym warunkiem - że zabijecie mojego uwodziciela, Alfreda Illa,

I tu zaczyna się właściwy, ponury dramat "sprawiedliwości", rozpalonych apetytów i chciwości, obłudy i okrutnej stadnej "solidarności". Trudno oprzeć się wrażeniu, że Fryderyk Durrenmatt, pisząc "Wizytę starszej pani", był pod wyraźnym wpływem Kafki, a przede wszystkim jego procesu, mimo że w posłowiu do swej sztuki pisze: ,,Gdy Klara Zachanassian jest od samego początku niezmiennie bohaterką, jej dawny kochanek staje się dopiero bohaterem. Ten nędzny kramarz jest początkowo jej bezwiedną ofiarą; chociaż winny, sądzi że życie samo zdjęło zeń winę. Bezmyślny prostak, któremu pad wpływem strachu i przerażenia zaczyna objawiać się jego przyszły los. Pojmując swoją winę poddaje się sprawiedliwości".

Sprawiedliwości? Na litość Boską! Wszyscy gulleńczycy, gdy wypędzali przed czterdziestu laty brzemienną Klarę z miasteczka, byli na pewno przekonani o winie Alfreda Illa i znali komedię z fałszywymi świadkami. Ill przez lat czterdzieści żył wśród nich, cieszył się ich sympatią i szacunkiem. Więc nie chęć ukarania winnego, nie poczucie sprawiedliwości każe im szczuć Alfreda, lecz chciwość: miliard. Najuczciwszy spośród nich, o najwrażliwszym sumieniu - nauczyciel - nawet i on się załamał. Mówi w jednej ze scen: "Wierzę, że pewnego dnia do każdego z nas przybędzie jakaś starsza pani". Wyraża się w tym idea sztuki i jej głęboki pesymizm.

A może Klara czyni sprawiedliwość, domagając się zamordowania dawnego kochanka? Ale Klara, to nie Nike, to Erynia. Zabiła nie tylko Alfreda: zabiła całe miasteczko. Zamordował je miliard.

A Alfred? Czy rzeczywiście "pojmuje swą winę i poddaje się sprawiedliwości"? Chyba tak, jak kafkowski Józef K. On też ,,poddaje się sprawiedliwości". Tylko Józef K. w chwili śmierci dostrzegł w oknie człowieka. Alfred widział wokół siebie tylko sięgające po jego gardło i po milion ludzkie szpony.

Nie, to nie było zrozumienie własnej winy, to nie była skruchą i ekspijacja. To była kapitulacja przed strachem, jedyna od niego ucieczka - w śmierć. Bo nie strach jest źródłem skruchy.

Tak też chyba odczytał sztukę Dejmek, tak też odczytali ją aktorzy. A przede wszystkim odtwórca tytułowej roli męskiej Feliks Żukowski. Jego Alfred Ill w końcowych scenach trzeciego aktu - to rodzony brat Józefa K. z "Procesu".

,,Wizyta starszej pani" na łódźkiej scenie jest jeszcze jednym wybitnym sukcesem reżyserskim i inscenizacyjnym Kazimierza Dejmka. Wbrew zaleceniu autora iż jest ona "sztuką okrutną i właśnie dlatego nie wolno jej grać w sposób okrutny" - zagrano sztukę "okrutnie". Szczególnie trzy sceny zrobione były znakomicie: usiłowanego wyjazdu (ucieczki) Alfreda (wyczuwało się dwie siły: każdy z mieszkańców, "odprowadzających" Alfreda do pociągu, czując się potencjalnym jego mordercą, pragnie z całych sił tego wyjazdu, a jednocześnie, czując się potencjalnie współsukcesorem miliarda, pragnie z całych sił temu wyjazdowi przeszkodzić)", scena ponurej groteski sądu (świetne rozwiązanie sytuacyjne: z lewej burmistrz, z prawej sprawozdawca podkreślający groteskową makabrę zebrania sądu - obaj w pełnym świetle, pośrodku w tyle, w zupełnym cieniu, już poza tą komedią, już poza tym światem ,,dobroczyńca" miasteczka Alfred Ill), i wreszcie kończąca sztukę scena zbiorowego morderstwa dokonanego przez gulleńczyków na Alfredzie (otaczają go kołem i z wyciągniętymi rękami zbliżają się dośrodkowo, zakrywając go następnie sobą).

W odróżnieniu od innych przedstawień u Dejmka, również i strona aktorska była jedną z mocnych stron spektaklu. W roli Klary (podwójna obsada) widziałem Janinę Jabłońską; wiem, że to niewiele powie o jej grze, ale była znakomita, zagadkowa i prosta, okrutna i łagodna, interesująca i bardzo kobieca, jednym słowem bogatą i niezwykle złożoną indywidualnością Klary Zachanassian. Również i kreacja Żukowskiego, szczególnie w scenach po przełomie Alfreda, dawała widzowi wiele satysfakcji. Wstrząsające momenty miał jako nauczyciel Mieczysław Voit, równo i konsekwentnie prowadził swą rolę Seweryn Butrym, w wyrazistej postaci burmistrza, typową dość sylwetkę księdza stworzył Józef Pilarski, jedynie policjant był postacią z kiepskiej operetki. Zygmunt Zintel i Zdzisław Suwalski jako Koby i Loby szokowali już samym swoim wyglądem, a ochmistrz Zygmunta Malewskiego dopełniał nieco kafkowskiego w klimacie orszaku miliarderki. Pozostali wykonawcy uzupełniali sumiennie reżyserską koncepcję sztuki, w której mieściły się również pomysłowe dekoracje I. Zaborowskiej.

Napisałem wyjątkowo obszerniej o łódzkim przedstawieniu i treści sztuki, gdyż w najbliższym czasie grana ona będzie również w warszawskim Teatrze Dramatycznym, a przygotowuje ją też jeden z teatrów poznańskich. Ostatnia informacja: autor sztuki, urodzony w Szwajcarii, ma lat 37, napisał dotąd sześć dramatów i dwie powieści. ,,Wizyta starszej pani" wystawiona po raz pierwszy w Zurichu równo dwa lata temu, grana była ponadto w Niemczech, Paryżu a obecnie wystawiana jest w Nowym Jorku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji