Artykuły

Ogień, który nigdy nie gaśnie

Czy po emocjach autentycznego spektaklu, transmitowanego na żywo z Moskwy, prawdziwy teatr (znaczy: rzeczywistość sztucznie kreowana) może poruszyć kogokolwiek?

Do oglądania "Mazepy" w zeszły poniedziałek zasiadłam bez większego entuzjazmu. No bo cóż mistrz Słowacki z perspektywy z górą dwu wieków może powiedzieć widzowi skołatanemu niepewnością, czy świat przetrwa do jutra?

I otóż sztuka po raz kolejny dowiodła, że jej autentycznej prawdy nie zniesie żaden czas, żaden wiatr historii, ani wydarzenia nakręcane ludzką ręką.

Jest w "Mazepie" tytułowy bohater i cała galeria postaci - od króla po pazia. Ale najgłówniejszym bohaterem sztuki są namiętności. Pokazane w całym bogactwie: od miłości i zazdrości przez dumę i pychę po nienawiść i żądzę zemsty. Zmienia się sceneria tych uczuć. Wyszczerbione filary mrocznego zamku wojewody z pięknej scenografii Marcina Stajewskiego można zamienić na marmurowe słupy kremlowskich wnętrz, postacie w strojach z czasów królewskich można odziać współcześnie. I tylko ludzkie namiętności, odbierające rozum i zacierające granicę między dobrem a złem pozostają ciągle takie same. Z tą samą, destrukcyjnie i ślepo działające siłą.

Dobrze się stało, że przedstawienie wystawione w zeszłym roku na 45-lecie pracy twórczej Gustawa Holoubka w teatrze .Ateneum" zostało utrwalane w wersji telewizyjnej. Wyreżyserowane przez jubilata (i odtwórcę roli Jana Kazimierza) na niejednym jeszcze zakręcie powie nam więcej o jego tle, niźli najdoskonalsza kamera, rejestrująca wydarzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji