Artykuły

Dobre-niedobre

Czy teatr i ja mamy ze sobą o czym rozmawiać - zastanawia się w felietonie dla e-teatru Marta Cabianka

Czy spektakle teatralne koniecznie trzeba oceniać? Recenzenci z tego żyją, więc widać tak. Rodzina i znajomi też dopytują się, czy iść czy nie, dobre czy złe, warto czy nie warto. A przecież na te pytania nie ma dobrych odpowiedzi. Najłatwiej się o tym przekonać podczas teatralnych festiwali, kiedy dzień w dzień spotyka się w teatrze znajome twarze i można na gorąco wymienić komentarze i opinie. Jednego dnia wychodzisz na przerwę zadowolona, spektakl pierwszorzędny, świetni aktorzy, nie nudziłaś się ani przez chwilę, a tu słyszysz od znajomych, że takiej szmiry dawno nie widzieli. Drugiego dnia wymykasz się z teatru chyłkiem, wykończona po przespaniu spektaklu na niewygodnym fotelu, a tu łapie cię kolega za guzik i peroruje rozanielony, jaki to świetny teatr pokazali wreszcie warszawiakom. Trzeciego dnia w foyer wpadasz na grupę młodzieży z zachwytem komentującą inscenizację, która wydawała ci się skrajnie anachroniczna i dawno przeterminowana. Kiedy indziej po powrocie z bufetu zastajesz pusty fotel obok, bo przyjaciółka rozwścieczona spektaklem postanowiła bez uprzedzenia opuścić teatr. Niby nie ma w tym nic dziwnego, tylko jak tu potem brać odpowiedzialność za własną arbitralną ocenę: dobre-niedobre, warto-nie warto?

Może należałoby zaapelować o zmianę zestawu pytań. Nie pytać, czy dobre, tylko czy będzie się o co pokłócić. Nie pytać, czy warto iść, tylko czy będzie przerwa, żeby ewentualnie wyjść w trakcie.

Może po prostu warto ustalić, po co właściwie chcemy chodzić do teatru. Bo jeśli dla rozrywki, to może od razu lepiej sobie odpuścić i iść do kina. Jeśli dla wzniosłych przeżyć artystycznych, to też bezpieczniej w empiku nabyć płytę Piotra Anderszewskiego z Carnegie Hall. A jeśli dla aktorów (najczęściej dla aktorów) to już zależy. Tamci, o których by chodziło, rzadko występują. A ci drudzy, to już nie tamci. I dykcja nie tamta. Rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji mogą okazać się audiobuki. Anna Polony czyta "Annę Kareninę" i to jest naprawdę arcydzieło.

Po co więc chodzi się do teatru w czasach, kiedy teatr coraz częściej odmawia sprostania naszym wyśrubowanym estetycznym i kulturalnym oczekiwaniom? Może po to, żeby się z nim poróżnić, pokłócić, sprzeciwić się, wytknąć mu błędy, słabości, potknięcia albo wręcz przeciwnie - żeby się z nim zgodzić, użyć go na poparcie własnych tez, wykorzystać w codziennych sporach światopoglądowych? Może po to, żeby się z nim zaprzyjaźnić? Nawet jeśli miałaby to być szorstka przyjaźń, to dobrze jest uwierzyć, że zakłada obustronną lojalność i poważne traktowanie się nawzajem. Czy można postawić teatrowi większe wymagania? Czy teatr może od widza i komentatora oczekiwać więcej? Bo od tego momentu przestaję pytać, czy przedstawienie jest dobre czy złe, a zaczynam się zastanawiać, czy teatr i ja mamy ze sobą o czym rozmawiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji