Artykuły

Czerwoną nitką przez spektakl

- Niesamowite było dla mnie zaanagażowanie wszystkich w ten projekt. Pracownie robiły wszystko, czego zażądał reżyser. Aktorzy w bufecie rozmawiali wyłącznie o "Ślubie", o rolach. Cały teatr tym żył, cały teatr ciężko pracował na sukces - mówi litewski aktor Vladas Bagdonas, który zagrał Ojca w "Ślubie" w Teatrze im. Horzycy.

Co pan myśli o polskiej dramaturgii?

- Nie znam polskiej dramaturgii tak dobrze, jak uczniowie waszych szkól, to pewne. Widziałem kilka przedstawień, czytałem kilka sztuk. Różewicza, Mrożka. Gombrowicza znałem tylko ze sceny. "Ślub" nie jest przetłumaczony na język litewski, ale miałem w rękach tę sztukę.

Podobno jest dobry przekład rosyjski.

- Tak. Ale sztuki czytałem po polsku, kiedy przyjechałem tu pracować. Nie wszystkie, jeszcze jest co poczytać. Znam też kilka polskich powieści, które mnie zachwycają. Szczególnie "Chłopi" Reymonta. Ta proza nie jest dobra w tłumaczeniu, jest dobra wyłącznie po polsku. Zestawiałem oryginał z przekładem, no i nie ma porównania. Po polsku to brzmi bardzo solidnie. Znam też twórczość Szymborskiej. Myślałem nawet, żeby zrobić z tej poezji program.

Słyszałam, ze pan śpiewa, i to bardzo ładnie.

- Aktorskie śpiewanie to nie śpiewanie.

No, przepraszam, u nas jest specjalny festiwal piosenki aktorskiej. Niech pan powie, co pan śpiewa, bo u nas ludzie tego nie wiedzą.

- Jakieś dwadzieścia lat temu byłem bardzo znanym śpiewakiem estradowym. Stało się tak, że w Rosji znali mnie jako piosenkarza, nie jako aktora dramatycznego. Śpiewałem przez dziesięć lat. Rzuciłem to, kiedy zmarł jeden z moich ulubionych kompozytorów, który dla mnie pisał. Żona, która jest moim menadżerem, zmusiła mnie. żebym nagrał płytę ze swoimi piosenkami na moje 50-lecie. Może nagram drugą na 60-lecie - z tych samych powodów. Czasami jeżdżę gdzieś z autorskim programem - mówię wiersze, śpiewam.

A wracając do "Ślubu ", jak to było z Elmo Nüganenem? Jak on widział postać Ojca, którą pan gra ?

- Było tyle prób analitycznych, że prawdę mówiąc interpretacja jest wspólna, wyszła od nas wszystkich. I tam, przy stole, odnaleźliśmy się wszyscy w rolach. Chyba nie zrobię krzywdy reżyserowi, kiedy powiem, że często powtarzał: "ja jeszcze nie wiem, jak ma wyglądać to przedstawienie". Była to wspólna praca, wspólny wysiłek, wszyscy dzieliliśmy się pomysłami. Także scenografka, Anna Sekuła, bardzo dużo wniosła.

Czy dobrze rozumiem, że praca właściwie polegała na eliminacji nadmiaru pomysłów ?

- Dokładnie. Było tyle pomysłów, że do dziś nie rozumiem, jakim cudem wiele z tych dobrych wypadło.

Jesteście po festiwalu gombrowiczowskim w Lublinie, po doskonale przyjętej premierze w Toruniu. Zawsze jest tak dobrze?

- Nie zawsze. Graliśmy spektakl, na który w Dniu Nauczyciela spędzono uczniów, i było trudno ich przekonać, że to w teatrze mają spędzać wolny czas. Lekko nie było.

Czegoś się pan tu nauczył?

- Niesamowite było dla mnie zaanagażowanie wszystkich w ten projekt. Pracownie robiły wszystko, czego zażądał reżyser. Aktorzy w bufecie rozmawiali wyłącznie o "Ślubie", o rolach. Cały teatr tym żył, cały teatr ciężko pracował na sukces.

Chodzi pan do teatru ?

- Rzadko, jeśli ktoś godny zaufania mi coś poleci. Bo tak na co dzień nie warto tracić czasu. Nie jest za dobrze w naszym litewskim teatrze, choć mamy z pięciu reżyserów światowej klasy.

A plany na przyszłość?

- Muszę teraz zacząć uczyć. Zaproszono mnie też do muzycznego teatru w Kownie, gdzie robią "Kabaret". Gram niewielką rolę Żyda, ale przewija się ona czerwoną nitką przez cały spektakl , czego chyba nie było w filmowej adaptacji, ale jest w oryginalnym scenariuszu. Okazało się, że innego aktora nie znaleźli.

Na zdjęciu: Vladas Bagdonas jako Otello w spektaklu Eimuntasa Nekrošiusa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji