Artykuły

Zza okna (polemiki) : Boże chroń Mikołaja!

Przed kim? Przed taką jego, "Cara Mikołaja" interpretacją, jaką pokazał Teatr Dramatyczny w Warszawie. A także przed takim opisaniem i oceną przedstawienia zademonstrowaną . to naszej gazecie, przez mojego redakcyjnego kolegę. I je-dno, i drugie dokonanie jest dziełem wypróbowanych zawodowców, znających się na twoim rzemiośle, to przecież tym razem obaj mnie zawiedli. W teatrze reżyser spektaklu, Maciej Prus, w "Trybunie Ludu" jeden z jej recenzentów, Andrzej Lis. Pierwszy, niczym debiutant, zgubił swego "Cara -Mikołaja" napisanego przez Tadeusza Słobodzianka, drugi, właśnie Lis, przyklasnął temu niewydarzeniu. No cóż, kryteria ocen estetycznych są, jak wiadomo, tak subiektywnej iż- zawsze trzeba się uczyć z rozrzutem ocen. Jednak mam do nich pretensję, iż stali się pozornymi sojusznikami "Cara Mikołaja", brawurowo napisanego przez Słobodzianka. Więc dlatego zabieram głos. gdyż została zmarnowana, w swoim pierwszym podejściu teatralnym, jedna z najciekawszych sztuk wielu ostatnich lat a napisana przez debiutanta. Bo do dziś mi nie wiadomo, by Słobodzianek wystawiał czy drukował inny utwór sceniczny.

Andrzej Lis chwali sztukę za spełnienie przez autora wszystkich "podstawowych wymogów rzemiosła dramatycznego, jak dobry dialog, umiejętność konstruowania postaci, łatwość w budowaniu scen, przejrzystość konfliktu" i tak dalej, i tak dale). Nic słuszniejszego. I potem: Maciej Prus do tych wszystkich wartości dodał jeszcze swoje własne odkrycie reżyserskie. Przede wszystkim uruchomił tkwiącą w utworze duża energię i dynamikę zdarzeń Pokazał, że utwór ma dobry rytm wewnętrzny, jest konsekwentny i logiczny w rozwoju, że ma wyraźnie odznaczone kulminacje."

No tak, no tak, tym sit właśnie zasmuciłem, tymi bez-' namiętnymi słowami, przyłożonymi do sztuki, która ma osobliwą urodę. A nawet wyjątkową' w naszej dramaturgii.

Owa "energia i dynamizm", jakie uruchamia reżyser, pasują jak ulał do, powiedzmy, "Chryji Radziczkowa", lecz nie do utworu tak wysmakowanego językowo, o urodzie nasyconej światłami, kolorami i zapachami, który w czytaniu sprawi tę radość jaką daje obcowanie z poezją kresowych bylin i rzeźb świątkowych. Pomieszanych, jak to w życiu, także z prymitywizmem zachowań chłopów. Z tej łąki pozornie nieplewionej, pewna ręka autora ułożyła nie tyle dramat akcji, dramat sporu szarlatanów i nawiedzonych, lecz przede wszystkim dramat uczuć.

Tymczasem w teatrze odbył się jeszcze jeden chłopski odpust, nabuzowany wrzaskiem, bełkotem i bijatykami. Aktorzy niczego więcej prócz tego big-beatu scenicznego nie po-kazali A siedzący przede mną stary mój kolega krakowski, niegdyś głośny aktor teatru Rapsodycznego, powiedział po przedstawieniu: "Osiemdziesiąt procent tekstu nie doszło do mnie". Moim zdaniem nawet osiemdziesiąt jeden.

Nie może być większego za? rzutu wobec twórców Przedstawienia, które oparło się o taką właśnie sztukę. Nie wiem. jak dopisuje na "Carze Mikołaju" publiczność. Być może dobrze. To jednak nie zmieni mojej opinii, że utwór Słobodzianka miał falstart. Zobaczymy jak będzie dalej, bo jestem pewny. iż, zabiorą się do niego inne sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji