Refleksje w związku z klasyką polską (fragm.)
Owszem, były i nijakości, przestawienia poprawne i "porządne", nudne śmiertelnie jak szkolne wypracowania, ilustracyjne i dosłowne.
I był przypadek szczególny poprawiactwa, o którym trzeba oddzielnie, bo też nie o poprawiactwo tu chodzi: "Nie-boska" Jerzego Grzegorzewskiego z Wrocławia (Teatr Polski).
Poezja, wariacje, autorskie credo - wszystkim był ten spektakl ("Nie-boska" właśnie), piękny, i przejmująco smutny w przesłaniu - tylko nie realizacją dramatu Krasińskiego. Nie przekazem sporu o rewolucję, jaki zwykliśmy wiązać z tym dziełem. "Nie-boska" wrocławska jest ciągiem dalszym "Wariacji", tym razem realizowanym na motywach utworu hrabiego Zygmunta. Teatralnie jest to sen o rozpadzie, sen o ciszy na scenie, poezja abstrakcji. Te same co zwykle rekwizyty, to samo wyciszenie aktora, akcja rozgrywana jak gdyby w środku bohatera, ewokowana jedynie przypomnieniem lub zamiarem (choćby, by "poezja to ozłociła"). Krotka suita (1 godz. 50 minut) teatralna wywiedziona jako następstwo "Wesela" i "Wariacji". Rewolucja, o której tu się mówi, jest od zawsze i nie jest niczym, co cokolwiek zmienia. Owszem, jest rozkładem, ale i to nie jest pewne.
Piękne obrazy, urzekająca plastyka, wspaniała muzyka, od czasu do czasu - strzęp tekstu Krasińskiego. Wielki krok naprzód w dorobku Jerzego Grzegorzewskiego i wielka konsekwencja wizji własnych. Teatr piękny, ale nieczytelny dla wielu. Nie wiem - dla ilu - nie o to chodzi. Teatr jednak osobny, własny integralny teatr Grzegorzewskiego. Ale... być może wkrótce niepotrzebni będą tu już aktorzy?
Casus szczególny zatem i szczególnie go rozpatrywać wypada. Być może - rodzi się istotnie coś, czego nie przeczuwamy, coś wielkiego? Miarą teatru - tego normalnego, z aktorem i autorem, czynić go przecież nie można.