Artykuły

Przyjemne i nieprzyjemne, czyli festiwalowa różnorodność

Dyskusja wokół festiwalu trwa. Czy tego roczna edycja upłynęła wyłącznie pod hasłem głośnych nazwisk, które potrafią przyciągnąć widza do teatru? Czy wpływ na programowe decyzje powinna mieć jedna osoba? - Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi podsumowuje Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.

Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych już na stałe wpisał się do kalendarza imprez w Łodzi. Zainteresowani zaczynają od przeglądania strony internetowej Teatru Powszechnego w nadziei, że już pojawił się na niej program festiwalu. Pierwszemu dniu sprzedaży biletów w tym roku towarzyszyła kolejka, która uformowała się przed kasą teatru na długi czas przed jej otwarciem. Bilety na większość spektakli zostały wyprzedane niemal natychmiast, a i tak każdego wieczoru przed wejściem czekała liczna grupa osób, wierząca w sprzedaż dodatkowych wejściówek.

W przypadku większości festiwali ich zamknięciu towarzyszy wiele emocji. W Łodzi swoją nagrodę dla najlepszego spektaklu, aktora i aktorki, przyznaje publiczność. Nagrody otrzymali Wiesław Cichy za rolę Dantona w spektaklu "Sprawa Dantona" w reżyserii Jana Klaty oraz Ramona Dumitrean i Andrea Tokai, kreujące postać Irny w "Spowiedzi w Tanacu" Andrei'a Şerbana. Za najciekawszy spektakl uznano "Anioły w Ameryce" Krzysztofa Warlikowskiego.

Zanim jednak doszło do wręczenia statuetek, organizatorzy musieli pokonać wiele przeszkód, dokonać trudnych decyzji. Nie zobaczyliśmy "Wymazywania" Krystiana Lupy ani "U Pani Miłosierdzia" Silwana Omercu. Już na otwarciu festiwalu Ewa Pilawska poinformowała publiczność, że Maję Ostaszewską zastąpi Magdalena Popławska, która znajduje się na planie zdjęciowym. Kłopotem okazały się kilometry dzielące północną Europę z Łodzią. "Anioły w Ameryce" pokazano na szczęcie tylko i aż raz.

Ale jeśli spektakl nie może przyjechać do Łodzi zgodnie z planem, plan należy zmienić i pojechać do Warszawy w tym przypadku, by zobaczyć "Kosmos" w reżyserii Jerzego Jarockiego. Już bez przeszkód podczas piętnastej, jubileuszowej edycji pokazano "Plażę" w reżyserii Rudolfa Zioło z Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu, "Marata-Sade'a" Teatru Wierszalin ze Supraśla, "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" w reżyserii Piotra Cieplaka, "Rozmowy poufne" Iwony Kempy oraz zamykający festiwal spektakl Michała Zadary, "Wizyta starszej pani".

Różnorodność zaproponowanych sztuk była ogromna. Ich wybór nie przyczynił się do rozmycia idei festiwalu, jak mogłoby się wydawać. Choć w tym roku, jego temat przewodni stara się skierować uwagę widza na szeroko rozumiane kategorie estetyki współczesnego teatru, idea festiwalu pozostaje klarowna. Jego szeroka formuła zapewnia widzowi rzecz najważniejszą: możliwość wyboru tego, co przyjemne/nieprzyjemne. Być może rozległe spektrum propozycji artystycznych wyczuli nasze oko i uchroni język od banalnych stwierdzeń, które pozwalają nazwać spektakl jedynie "teatralną ciekawostką", w której niknie choćby zwyczajne rozpoznanie konwencji teatralnej.

Świadomie korzystał z niej "Utwór sentymentalny na czterech aktorów", w którym świat sceniczny został skonstruowany za pomocą kartonu, nożyczek i sznurka jakby w zgodzie z hasłem "zrób to sam", ale zabawie w teatralne rzemiosło było daleko do banału i chwilowej uciechy.

"Spowiedź w Tanacu" pociągnęła za sobą dyskusję na temat środków aktorskiego wyrazu, które z perspektywy polskiej sceny wydają się być anachroniczne. Należy jednak zastanowić się, dlaczego po przerysowany gest i szkolne podanie tekstu, którym w ogólnym wrażeniu było bliżej do systemu Stanisławskiego niż brechtowskiej koncepcji aktora widocznej w "Wizycie starszej pani", sięgnął jeden z najbardziej znanych europejskich reżyserów? Stała się rzecz niezwykła. Części publiczność aktorska gra pomogła wejść w historię egzorcyzmowanej mniszki mocniej niż w przypadku rozterek w "Rozmowach poufnych", w których relacje między postaciami, aktorzy kreowali subtelniejszymi środkami. Ale co z drugą częścią publiczności? Sposób budowania roli przez rumuńskich aktorów zdystansował widzów względem opowiadanej na scenie historii i to paradoksalnie mocniej niż w przypadku spektaklu Michała Zadary, w którym sceniczna obecność była podważana na każdym kroku. Aktorzy wcielali się w kolejne role, "akcję" rozbijały szlagiery muzyki pop, a tytułowa starsza pani była kawałkiem kartonu zamocowanego na kiju.

Różną formę wybierali reżyserzy, by opowiedzieć o rewolucji. Jan Klata pokazał, że mechanizmy społeczne, jakie były wykorzystywane podczas ancien régime, by sterować ludźmi, nie zmieniają się na przestrzeni wieków. Kostiumy, maski pozostają te same. Są mocno zakorzenione w historii, zmienia się jedynie krajobraz działań. Przewrotność rewolucji jest jak wariat w zakładzie dla obłąkanych w "Maracie-Sadzie" Piotra Tomaszuka. Można płynnie zmieniać konwencje, a przy tym kształtować z maniakalną precyzją dzieło rewolucji do momentu, w którym przestajemy być jej kreatorem, a zaczynamy istnieć jako jej marionetki.

Łódzka publiczność najdłużej czekała na "Anioły w Ameryce". Spektakl rozpoczął się z półtoragodzinnym opóźnieniem. Niektórych zachwycił sposobem operowania kiczu, którego elementy spotykamy w sztywnych ramach stereotypów o gejach. Każda z postaci w spektaklu opowiada swoją historię z perspektywy choroby, śmierci, odrzucenia, nieszczęśliwego pożycia małżeńskiego, zdrady, poszukiwania tożsamości. Nie ma jednej, czy ostatecznie właściwej perspektywy mówienia o człowieku. Zakończenie spektaklu pokazuje, że każdy ustanowiony dyskurs zostaje zniesiony, nie ma ogólnej prawdy, ona ustanawia się w indywidualnym odbiorcy, który może zostać do końca spektaklu. Cześć skorzystała z przerwy, bo " ile razy przez pięć godzin można mówić o gejach?" - szeptano na widowni.

Dyskusja wokół festiwalu trwa. Czy tego roczna edycja upłynęła wyłącznie pod hasłem głośnych nazwisk, które potrafią przyciągnąć widza do teatru? Czy wpływ na programowe decyzje powinna mieć jedna osoba? Bez względu na odpowiedź, trudno znaleźć w Łodzi podobne miejsce i wydarzenie, skupiające wokół siebie nazwiska, bez których o dzisiejszym teatrze nie sposób mówić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji