Artykuły

Pożegnanie: Zofia Sykulska-Szancerowa (26.02.1913 - 21.09.2008).

Na scenie występowała jako Zofia Sykulska, ale wszyscy mówili o niej Szancerowa. Była żoną Jana Marcina Szancera, znakomitego scenografa, grafika i ilustratora licznych książek dla dzieci, a wśród nich "Akademii Pana Kleksa" Jana Brzechwy.

Wychowanka Instytutu Reduty i wielkiego Juliusza Osterwy. U niego w Reducie zagrała w roku 1934 Amelię w "Mazepie" Juliusza Słowackiego, w reżyserii Edmunda Wiercińskiego. Piękne warunki zewnętrzne i talent predestynowały ją do tej roli. Potem wybuchła wojna i pokrzyżowała jej wiele spraw.

Poznałem ją w roku 1949, kiedy znalazłem się po raz drugi w Teatrze Polskim, zaangażowany przez dyrektora Leona Schillera. Zagrałem z nią w "Ostatnich dniach" Bułhakowa, w reżyserii Józefa Wyszomirskiego. Zosia grała Sałtykową, a ja - Studenta. Nie mieliśmy ze sobą żadnych scen, ale od pierwszej chwili przypadliśmy sobie do gustu. Byłem dużo młodszy od niej, ale pozwoliła mi mówić do siebie po imieniu, co dla młodego aktora było wyróżnieniem.

Przychodziłem do niej do domu na Bednarską. Była osobą miłą i serdeczną. Elegancką, zawsze dobrze ubraną i towarzyską. Jej nazwisko zapamiętałem jeszcze z czasów okupacji, kiedy to występowała w Teatrze Komedia. Byłem wtedy młodym chłopakiem. Chodziłem zarówno do kina, jak i do teatru. Słyszałem wprawdzie powiedzenie, że "tylko świnie siedzą w kinie, a bogatsze to w teatrze", ale nie uważałem się za świnię. W teatrach okupacyjnych widziałem wiele znakomitych przedstawień, np. "Maturę" Fodora w reżyserii Stanisławy Perzanowskiej, z udziałem Zofii Sykulskiej jako prof. Anny Mathe. Potem jeszcze w tym samym Teatrze Komedia widziałem ją w uroczej komedii francuskiej Caillvetta i Flersa "Ładna historia". Czy to były sztuki propagandowe? Na szczęście dziś inaczej się patrzy na te sprawy.

Po wojnie widziałem ją w Teatrze Nowym przy ul. Puławskiej, u Juliana Tuwima i Mariana Mellera jako Janinę w "Domu otwartym" Michała Bałuckiego w reżyserii Stanisławy Perzanowskiej i w radzieckiej komedii "Tu mówi Tajmyr". Zaraz po wojnie, w roku 1945, zaczynała od Krakowa i Teatru im. J. Słowackiego. Grała tam Zofię w "Damach i huzarach" Aleksandra Fredry, w reżyserii Józefa Kotarbińskiego. W roku 1951 opuściła Teatr Polski, wraz z odejściem Leona Schillera. Od czasu do czasu grywała niewielkie role w filmach. Była już tylko panią Szancerowa. To bardzo dużo i bardzo mało jak na rasową aktorkę.

Jeszcze kilka lat temu spotykałem ją w ZASP-ie. Poświęcała swój czas Związkowi Artystów Scen Polskich, pracując społecznie w sekcji seniorów. Była członkiem zasłużonym ZASP-u. Żegnaj, Zosiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji