Artykuły

Musical o miłości

Jakże miło posłuchać dobrych piosence! Teksty poetycko wysmakowane, muzyka znakomita, wykonawcy czysto i muzykalnie prezentują piosenki w utworze scenicznym, w którym muzyka jest jednym z istotnych elementów struktury dramatycznej.

Musical nie istnieje bez piosenek i tańca i w słupskim przedstawieniu wykonawcy prezentują je znakomicie. A wykonawców znamy. U progu poprzedniego sezonu teatralnego pisałam o dwójce aktorów Słupskiego Teatru Dramatycznego, którzy przedstawili się publiczności w monodramach. Jolanta Banak debiutowała w "Pamiętniku z powstania warszawskiego" Mirona Białoszewskiego, a Cezary Nowak zaskoczył wszystkich aktorstwem w "Zabiciu ciotki" Andrzeja Bursy. Aktorstwem zresztą wysoko uhonorowanym nagrodami na przeglądach ogólnopolskich.

Tę parę aktorów oglądamy teraz w musicalu "Apetyt na czereśnie" Agnieszki Osieckiej i Macieja Małeckiego. Tematem jest miłość. Ta zmarnowana, trudna miłość dwojga ludzi, którzy nie mogą znaleźć wspólnego Języka we własnym domu. Ale Agnieszka Osiecka niebanalnie potraktowała temat: dwoje ludzi spotyka się w przedziale kolejowym, oboje wracają z rozprawy rozwodowej i w pociągu - rozmawiając o swoim życiu - odtwarzają sceny konfliktów, które zaważyły na ich małżeństwie.

Oczywiście, nie jest to cała prawda o bohaterach, finał musi być zaskakujący, ale przez dwie godziny publiczność z przyjemnością towarzyszy tej parze, bierze udział w ich perypetiach sercowych, oklaskuje wykonanie piosenek. Tym bardziej, że wykonawcy mają wiele wdzięku, są utanecznieni, sprawni ruchowo, muzykalni, dysponują czystymi glosami. Te atuty obojga aktorów wykorzystała Marta Bochenek, znana słupskiej publiczności z wielu prac choreograficznych, która tym razem reżyserowała "Apetyt na czereśnie".

Nie ma w tym spektaklu żadnych inscenizacyjnych pomysłów, chociaż można je było wprowadzić i wzbogacić widowiskowo przedstawienie. Tu całość uzależniona jest od sprawności dwojga wykonawców, a że publiczność się nie nuży, świadczy to tylko na korzyść Jolanty Banak i Cezarego Nowaka.

Wydaje mi się, że przede wszystkim warto pochwalić Jolantą Banak zwłaszcza, że aktorka dopiero zaczyna nabierać doświadczenia scenicznego, że jeszcze czuje się jej skrępowanie w trakcie kolejnych scen, jakie ma do odegrania.

Myślę o tym przedstawieniu ciepło. Jest niewymuszone, prościutkie, kulturalne. Jeśli nawet na premierze oboje wykonawcy byli nieco spięci, to przecież wiadomo, że każdy następny spektakl z publicznością doda im pewności i swobody. Wypuszczono tych aktorów "na głęboką wodę" z całą świadomością: dadzą sobie radę i ucieszą tych, którzy ich będą oglądać. Nie będzie to wydarzenie artystyczne, ale przyzwoita prezentacja możliwości dwojga aktorów i sporo uciechy dla widzów, którzy obejrzą "Coś z życia".

Przyznaję zresztą, że gdybym była dyrektorem teatru, a miałabym takiego aktora jak Cezary Nowak, wymyślałabym dla niego wszystko co możliwe, aby tylko pokazać publiczności jak wywiązuje się z zadań aktorskich, jak się rozwija, jaką kulturą i wdziękiem jest obdarzony. I sadzę, że publiczność słupska będzie to umiała docenić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji