Bez kompromisów z Makbetem
- Gdybym zgodziła się na wygładzenie tej sztuki, zaprzeczyłabym sobie samej, pracy swojej i aktorów - mówi MAJA KLECZEWSKA, reżyserka "Makbeta", granego w Teatrze Kochanowskiego.
Dorota Wodecka-Lasota: Czy efektem krytycznych uwag pod adresem Pani spektaklu jest zrezygnowanie w jednej ze scen z morderstwa noworodka kwilącego w wózku?
Maja Kleczewska: Absolutnie nie. Przywrócimy tę scenę. Po pierwszych spektaklach niektórzy widzowie powiedzieli, że nie wierzą, że w wózku jest dziecko, wcześniej bowiem w ogóle się nie pojawiało. Zatem musimy rozwinąć ten wątek, tak by scena z wózkiem była kropką nad "i".
Myślałam, że wygładza Pani spektakl przestraszona głosami oburzonych na Pani wizję.
- Gdybym musiała brać na poważnie zarzuty, że zdefraudowałam publiczne pieniądze, to pewnie musiałabym sobie strzelić w głowę. Nie, żadnych kompromisów. Mam satysfakcję, że ten spektakl wstrząsa ludźmi. Gdyby pozostawali obojętni, teatr nie miałby sensu. Przykro mi było tylko z powodu osobistych wycieczek pod moim adresem.
Powtarzam, że nie chciałam nikogo obrazić - gdybym miała taki zamiar, zapewniam, że mamy z aktorami bogatą wyobraźnię i stać nas na więcej.
Zatem kolejne próby nie będą łagodzić obrazu?
- Nie ma mowy o żadnym łagodzeniu. Mam po prostu różne niedosyty, niektóre sceny chciałabym pogłębić, wyostrzyć, musimy popracować nad precyzją i dyscypliną.
Często Pani wraca do pracy nad spektaklami po premierach?
- Zawsze.
Gdyby stanęła Pani przed alternatywą - albo wygładzi Pani spektakl, albo go zdejmujemy z afisza, co by Pani zdecydowała?
- Gdybym go wygładziła, zaprzeczyłabym sobie samej, pracy swojej i aktorów. Nie wyobrażam sobie też, by ,,Makbet" mógł zostać zdjęty. On nie obraża uczuć religijnych, bo nie odwołuje się do Boga, stąd nikt nie powinien zabiegać o wycofanie go z repertuaru.
Małgorzata Wojtanowska
polonistka, dyrektorka szkoły plastycznej
Spektakl jest świetny. Sceny uznawane za mocne są uzasadnione, są wszak wpisane w destrukcyjne działanie władzy. Almodóvar też ma drastyczne sceny - wszak rolą sztuki jest wstrząsać. Przecież kto nie chce oglądać "Makbeta", ma wybór - nie musi. Na pewno jest to przedstawienie dla dojrzalszej publiczności.