Artykuły

Na granicy skeczu

"Wariacje bernhardowskie" w reż. Gabriela Gietzky'ego na wrocławskiej EuroDramie. Pisze Leszek Pułka w Gazecie Wyborczej-Wrocław.

Młodziutka, śliczna artystka macha batutą na odlew, jakby cięła szpicrutą tyłki profesorów, tłumiących prawdziwe talenty

Na granicy kabaretowego skeczu działy się w poniedziałek na EuroDramie "Wariacje bernhardowskie" Przemysława Fiugajskiego. Świetnie w tej konwencji odnalazła się na proscenium Teatru Polskiego Agata Skowrońska w roli studentki Akademii Muzycznej, pełna furii wobec uczelnianych nieudaczników-profesorów. Dość egzotycznie, w dynamicznym przykucaniu i drgawkach opowiadał półzdaniami o swej frustracji młodziutki Pianista w interpretacji Michała Chorosińskiego.

Tekst Fiugajskiego przypomina zapis przypadkowego spotkania ludzi poirytowanych. Ledwo siebie słuchających. Albo kontaktujących się tak agresywnie, że niezbędne są im pokrzykiwania, rwane sylaby, dziwne, gwałtowne i mechaniczne gesty, aby mogli sobie poradzić z nadmiarem lęków i frustracji.

Sztuka toczy się w rytm kabaretowych scenek - np. dyrygentury, gdy młodziutka, śliczna artystka macha batutą na odlew, jakby cięła szpicrutą tyłki profesorów, tłumiących prawdziwe talenty. Jej oskarżenia są wyskandowane, wykrzyczane niczym fragmenty listu protestacyjnego deklamowane przez furiatkę. Potem nagła cisza. Monolog niesłychanie emocjonalny - i cisza. Efekt komizmu gwarantowany.

Gabriel Gietzky, który "Wariacje" reżyserował, zgrabnie zorganizował wąską przestrzeń sceny przed żelazną kurtyną. Ni to estrada, ni garderoba. Świat pomiędzy - nietrwały i dotkliwy zarazem. Kilka krzeseł. Wielki bęben. Fortepian. Podest dyrygenta. Pulpit na nuty. Wieczorowa suknia na wieszaku i frak, których młodzi być może nigdy nie założą, skoro będą wiecznymi studentami, dobrze się zapowiadającymi talentami. Akademia odbiera im radość tworzenia i kunszt. Profesura wtłacza ich w bezmyślny rygor notowania wykładowych bzdur. Świat bezdusznych dokumentów, zapisów, niepotrzebnych notatek, kłamliwych listów polecających i cynicznych ogłoszeń i - naprzeciw - talent.

Młodym artystom udało się sprawnie rozegrać tę komedię półsłówek i półscenek. To dość błyskotliwe, ale i nie dość głębokie oskarżenie polskich elit intelektualnych. Muzyka jest tu tylko pretekstem. A możliwa odpowiedź? Apologia tradycji i profesury? Na razie na EuroDramie nie zagrał jej nikt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji