Artykuły

Biedne polonistki

Polonistki szkół średnich Warszawy i okolic zacierają ręce - Gustaw Holo­ubek wystawił "Fantazego". Panie od polskiego bardzo lubią Holoubka, Kondrata, Kolbergera, Kociniaka. Podobają im się aktorki: Budzisz-Krzyżanowska, Starostecka, Wójcik. Ach, pooddychać atmosferą teatru, zanim trzeba będzie pochylić się nad wypracowaniami podopiecznych...

Tajemnicza sprawa z tym "Fantazym" Słowackiego. Nie ukazał się drukiem za życia poety. Nie wiadomo dokładnie, kiedy utwór powstał - praw­dopodobnie między rokiem 1841 a 1845. Nie wiadomo, jaki tytuł chciał mu dać autor, bo dopiski na rękopisie: "Dramat Fantazy" i "Nowa Dejanira" skreśliły obce ręce. Do dziś trwają dys­kusje badaczy literatury czy to dzieło Słowackiego można uznać za skończo­ne. I jak je gatunkowo zaklasyfikować: do tragedii? romansu? komedii? farsy? tragikomedii?

Ta gatunkowa niejednoznaczność jest zarazem siłą i słabością dzieła - ilu inscenizatorów, tyle różnorodnych sce­nicznych interpretacji. A poza tym wy­stępująca w tekście sztuki ambiwalencja deklaracji i postaw poszczególnych postaci stwarza prawie nieograniczone możliwości ujmowania wybranych scen w ironiczny nawias.

Klasyka, zwłaszcza polska - bo Sze­kspira można "uwspółcześnić" coraz to "trafniejszymi" przekładami - jest najlepszym sprawdzianem kondycji danej sceny, stanu konkretnego zespołu. Spo­strzeżenie nie grzeszy odkrywczością, przepraszam. Dlatego wystawiania dzieł naszych romantyków chętnie podejmują się aktorzy-mistrzowie ży­wego słowa. "Fantazy" w Teatrze Ateneum jest prezentem reżysera - ale przecież głównie aktora - dla kolegów wykonawców. Prezentem okazał się jedynie dla wybranych, dla większości zaś - niedźwiedzią przysługą.

Prezentem okazał się dla Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej, która rolą Hrabi­ny Idalii mocno trzyma widzów we władzy sztuki słowa i gestu, przeprowa­dzając ich przez rafy pseudoromantycznej egzaltacji tekstu. W żywiole roman­tycznym jak ryba w wodzie czuł się je­szcze tylko Krzysztof Kolberger jako zesłany na Sybir w sołdaty Jan. Niestety, pozostałe role nie wykraczały poza schludną poprawność. Fantazy - Marka Kondrata, Respektowie - Elżbiety Starosteckiej i Gustawa Holoubka, z ich młodszą córką Stellą - Magdaleną Wójcik, Major - Mariana Kociniaka cieszyli wprawdzie właściwą im błysko­tliwością, ale nie zaskakiwali. Udzielała się natomiast widzom ospała ślamazarność Leonarda Pietraszaka (Rzecznicki). Były też ewidentne pomyłki obsadowe. Nie wierzę, że taką Dianę, jaką zapre­zentowała Dorota Nowakowska - któ­ra w zasadzie nie wniosła na scenę ni­czego poza czarną suknią i nadwagą - mógłby pokochać nawet ktoś tak szla­chetny jak Jan, lub tak chimeryczny jak Fantazy. Nie ma cudów. Utwór Słowackiego jest nieznośnie kapryśny i pobudzający wyobraźnię. Spektakl Gustawa Holoubka nie odpo­wiada na żadne z postawionych przez autora pytań. Ani nie zadaje nowych. Gatunkowo pozostaje amorficzny. Mi­mo koncertowych ról Budzisz-Krzyżanowskiej i Kolbergera, jest nieznośnie nieokreślony, nudny i męczący. Biedne polonistki!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji