"Makbet" naszym lustrem
- Nie wydaje mi się, że teatr służy miłemu spędzaniu wieczoru, ale trzeba w nim dotykać tabu i konfrontować widza choćby z drastycznymi scenami, które najpewniej wzbudzą jego dyskomfort, ale też skłonią do refleksji - mówi MAJA KLECZEWSKA, reżyser "Makbeta" w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu.
Maja Kleczewska [na zdjęciu] rezygnuje z pruderii w teatrze i pokazuje przemoc taką, jakiej doświadczamy codziennie, nie tylko patrząc w ekrany telewizorów
W sobotę [4 grudnia] w Teatrze im. Jana Kochanowskiego premiera "Makbeta". Maja Kleczewska, reżyserka młodego pokolenia, podziela pogląd, że Szekspir tylko wtedy jest żywy, gdy mówi do nas tu i teraz, a widz może siebie samego rozpoznać w postaciach. Jej spektakl jest brutalny i krwawy, jak świat, w którym przyszło nam żyć. Z powodu scen drastycznych zapowiadany jest w repertuarze jako przedstawienie tylko dla widzów dorosłych. Jej "Makbet" według przekładu Antoniego Libery jest jedną z dziewięciu inscenizacji tego tytułu, jakie mają szansę doczekać się realizacji w kraju tym sezonie artystycznym.
W rolach głównych Judyta Paradzińska i Michał Majnicz. Scenografia Katarzyna Borkowska, muzyka Waldemar Wróblewski, reżyseria światła Piotr Pawlik.
Maja Kleczewska, reżyserka Makbeta:
To od zawsze jedyna sztuka Szekspira, którą chciałam wyreżyserować. Tym bardziej teraz, kiedy czasy wymagają wręcz "Makbeta", bowiem dzisiejsza rzeczywistość znajduje w nim lustrzane odbicie.
Jak ustawić się wobec wojen? Wobec Iraku i Faludży czy Biesłanu? Można odejść od telewizora i nie patrzeć na wiadomości w porze kolacji, ale nie można nie przyznać się, że to nasza akceptacja dla zła powoduje, ze świat jest brutalny. Tak jak ta sztuka. Wojna jest jej jednym aspektem, a drugim rzeczywistość, w której dominuje "chcieć". To "chcenie", pragnienie trawi nas, podobnie jak głównych bohaterów. Dużo w niej scen drastycznych, ale przemoc jest w ludziach więc czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy za nią odpowiedzialni. Nie wydaje mi się, że teatr służy miłemu spędzaniu wieczoru, ale trzeba w nim dotykać tabu i konfrontować widza choćby z drastycznymi scenami, które najpewniej wzbudzą jego dyskomfort, ale też skłonią do refleksji. Stąd unikam pruderii tylko pokazuję przemoc, morderstwo i gwałt. Mówiono mi, że to nie jest sztuka która powinna reżyserować kobieta - jest to teatr męskich emocji. Miałam trudność z dobraniem się do nich. Jaki będzie efekt - zobaczymy.